"To był komplement"

1.1K 30 12
                                    

Minął tydzień. Tydzień odkąd wróciłam z Londynu, tydzień od mojej kłótni z Evą, tydzień od wysłania tej przeklętej wiadomości. Czy mój stan się poprawił? Nie bardzo, szczerze mówiąc ale wciąż staram się trzymać swojego postanowienia. Małe kroczki. Siedzę właśnie na uczelni i na samą myśl o tym wszystkim mam ochotę wbić sobie w czoło długopis, który właśnie trzymam w swojej prawej ręce. Kompletnie nie mogę się skupić na wykładzie. Moja głowa klasycznie jest zajęta przez nadmierne myślenie i analizowanie wszystkiego. Obecnie współczuję i utożsamiam się z każdym człowiekiem, który tak ma. Można dostać kręćka i ja zaraz zwariuje. Od momentu kiedy wysłałam tamtą wiadomość mam wrażenie że wszystko się skomplikowało i że to nie był mój najmądrzejszy pomysł. Eva i Ash uważają inaczej, ale zobaczymy kto ostatecznie zdobędzie punkt.

Moim rozmyślaniom jakże również klasycznie coś musi przerwać i nie, nie jest to koniec wykładu. Jest to wibracja mojego telefonu, który znajduje się w kieszeni mojej szarej bluzy. Wyjmuję dyskretnie urządzenie by nie podpaść swojemu profesorowi i spoglądam na ekran. Sms.

Josh: Hej, jak się dziś masz? :)

I tak to się toczy. Tydzień temu wysyłam wiadomość właśnie do bruneta. Myślę Ash i Eva się do tego przyczynili, tym co mi oboje powiedzieli. Miałam robić małe kroczki. Staram się. Jakby mi ktoś jeszcze parę tygodni temu powiedział, że będę pisać z brunetem to bym nie uwierzyła, a w ręcz stanowczo zaprzeczyła. A jednak. Co prawda nie jest tak, jak było kiedyś. Ale to normalne, przecież po latach nic nie jest takie samo. Nawet szczęśliwe związki. Owszem są ze sobą szczęśliwi ale czy są tacy sami jak na początku? Nie. Zdecydowanie nie. W każdym z nas się coś zmienia. Mniej lub więcej ale zmienia. W wyglądzie lub charakterze ale zmienia. Jest miłość pomiędzy nimi, jest uczucie, jest szczęście ale to nie ten sam rodzaj uniesienia co na początku. Rzadko kiedy występują tzw. motyle w brzuchu, tęsknota za sobą również nabiera innego znaczenia. Wszystko po latach nabiera innego znaczenia. Każda jedna emocja i interakcja. Złość, radość, płacz, śmiech, kłótnia, godzenie się, namiętność pożądanie. Wszystko dosłownie. Ale nowe też może być dobre. Dlatego małe kroczki. Od czegoś w końcu trzeba było zacząć czyż nie? Czy to była dobra decyzja czy zła okaże się z czasem, ale w jednym moja przyjaciółka miała rację. Nie będę żałowała, że nie spróbowałam. Nadal jest mi ciężko, nadal pamiętam o czarnowłosym ale jakoś muszę ruszyć do przodu. I nie, nie robię tego dla siebie. Robię to dla niego i dla swoich bliskich. To, że odezwałam się do Josha nie oznacza także iż rozmawiamy cały czas. Nie to już nie jest to co było. Ale rozmawiamy codziennie lub piszemy. Czasem dłużej, czasem krócej. Raz zdarzyło nam się już zaliczyć rozmowę przez telefon. Trwała co prawda może jakieś trzy lub cztery minuty, ale była. A wczorajszy post, który zobaczyłam na Instagramie dał mi trochę do myślenia nawet. Nie pamiętam u kogo to zobaczyłam, ale te słowa rozbrzmiewają w mojej głowie do tej chwili. Możemy ze sobą nie rozmawiać, nie pisać, nie dzwonić, ale nie możemy o sobie zapomnieć. I uderzyło to w moją zepsutą, popękaną duszę tak bardzo. Rozmyślałam nad tymi słowami pół nocy. Siedziałam na swoim parapecie, patrząc w niebo i szukając gwiazd. Siedziałam i opłakiwałam wszystkie swoje tęsknoty, rozmyślałam nad każdym pojedynczym słowem, nad całym sensem tego co się dzieje. 

I tak moje nadmierne rozmyślanie doprowadziło mnie do końca mojego wykładu, z którego nie zanotowałam chyba ani jednej rzeczy. Jedyne co to bazgrałam jakieś wzorki na kratce papieru tkwiącej w moim zeszycie. Ugh życie studenta jest ciężkie. Schowałam swoje rzeczy do torby, którą następnie zarzuciłam na ramię i skierowałam się do wyjścia. Kiedy wyszłam na zewnątrz świeże powietrzę uderzyło w moją twarz. Zapach dopiero co minionego deszczu dotarł do moich nozdrzy, a lekko powiewający wiatr wywołał delikatną gęsią skórkę na moim ciele. W taki stanie ruszyłam w kierunku mieszkania, jednocześnie wyjmując z drugiej kieszeni bluzy słuchawki i w kilka sekund podpinając je do telefonu, a następnie puszczając na spotify moją playliste. Do moich uszu dotarł dźwięk piosenki RAGIN - DON'T LET ME GO. Nie nacieszyłam się nią jednak długo, ponieważ charakterystyczny odgłos połączenia na messengerze ją przerwał. Wyjęłam z kieszeni telefon i zamarłam. Dosłownie przystanęłam na środku chodnika. To Josh dzwonił, na kamerce.  Owszem rozmawialiśmy ze sobą ale wciąż nie byłam pewna czy dobry ruch zrobiłam. Wciąż nie wiedziałam, jak mam się zachować. Dziwne, że o tym myślałam ale nie chciałam żeby chłopak wiedział, ze coś jest nie tak. Ciągle było wewnętrznie źle, ale przecież wszystko w końcu minie prawda? Po co więc kolejna osoba miała o tym wiedzieć, nie chciałam o tym rozmawiać. Nie pewnie z podenerwowania zaczęłam obgryzać jeden ze swoich paznokci. W ostatniej sekundzie jednak zdecydowałam się opanować. Wdech, wydech i odebrałam. 

Friendzone~After YearsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz