To było niesamowite, jak dużo w życiu człowieka potrafiło się zmienić w mgnieniu oka. Jak bardzo na naszą egzystencję wpływają decyzje wobec czynów, jakie podjęliśmy. Zastanawiałam się nad tym praktycznie dzień w dzień ostatnimi dniami. Tak już niestety działał mój paraliż analityczny. Nie umiałam się go pozbyć i jednocześnie współczułam każdemu kto również się z tym mierzy. Analizowałam wszystko, łącznie z rzeczami, które są już przeszłością, łącznie z tymi, których nie mogłam zmienić, ani nie miałam na nie wpływu. To było tak bardzo przytłaczające momentami, że czułam się niczym więzień własnego umysłu. W efekcie tego nadmiernego myślenia niepokój towarzyszył mi tak samo często, jak karanie się w myślach za wszystko.
Przemierzałam szare ulice Londynu, w szary deszczowy dzień. Nie była to odpowiednia pogoda na deszcz, ale jakoś nie specjalnie się tym przejmowałam. Ubrana w czarne jeansy, tego samego koloru sweter z kołnierzykiem i jeansową kurtkę kroczyłam przed siebie. Wsłuchiwałam się w dźwięk kropli opadających na mój parasol. Był taki harmonijny, co dawało mi pewnego rodzaju ukojenie. Koiło to moją popękaną duszę, chociaż nawet sama nie do końca wiedziałam dlaczego.
Po kilkunastu minutach dalszego spaceru dotarłam na miejsce, które było moim celem. Zadzwoniłam domofonem po czym ciepły głos kobiety powitał mnie, a następnie drzwi bramy się otworzyły. Weszłam do przytulnego domu, w którym dominowało połącznie drewna, koloru białego i żółtego. Wszystko jak zwykle było estetyczne, bez żadnej skazy. Zdjęłam z siebie przemoczoną kurtkę i buty, a parasol włożyłam do specjalnie przeznaczonego na to pojemnika.
-Zapraszam cię na górę Cheryl. - Powiedziała kobieta z promiennym uśmiechem, a ja kroczyłam za nią po schodach, ciągnąc końcówki swojego swetra tak by zakrył prawie całe moje dłonie.
Weszłyśmy do pomieszczenia, które było utrzymane w tych samych kolorach. Na środku leżał biały, miękki dywan, a na nim stała beżowa kanapa, przed nią szklany stolik, a obok niego fotel w tym samym kolorze co kanapa. Za nami przy ścianach znajdowały się regały pełne książek oraz duże biurko.
-Jak ci minął dzień? - Zapytała kobieta, siadając na fotelu i biorąc swój notes w dłonie. Była szczupła i na oko miała może z 40 lat. Jej włosy w odcieniu ciemnego blondu były spięte w schludnego koka. Ona była natomiast ubrana w różową, kwiecistą koszulę i białe spodnie, a na jej nogach znajdowały się balerinki w kolorze złotym. Jak zwykle w delikatnym makijażu, który podkreślał jej urodę i biżuterii, która była kompletem do całego estetycznego wizerunku jej osoby.
-W porządku, nie najgorzej nawet. Byłam z guzikiem na spacerze dziś. Odwiedziliśmy pewne osoby... pewne miejsce. - Powiedziałam zajmując miejsce na kanapie.
-Kogo odwiedziliście? - Zapytała Amanda uprzejmie z uśmiechem, jak zwykle wyczekując mojej odpowiedzi.
Amanda Cotfild - moja terapeutka.
- Byliśmy na cmentarzu u mojej mamy i... u niego. - Zacięłam się jakby zabrakło mi słów.
-U twojego byłego tak? - Dopytała.
-Tak.
-W takim razie Cheryl może to dobry moment na rozmowę o nim. Opowiedziałaś mi już o większości tego z czym się zmagałaś przez ostatnie lata, ale mam wrażenie, że jego temat zostawiłaś sobie na koniec. Oczywiście pamiętaj, że jeżeli nie czujesz się na siłach to cię nie zmuszam. - Wsłuchiwałam się w jej słowa i myślałam. Miała racje, zostawiłam jego temat na koniec bo z jednej strony mogłam o nim opowiadać godzinami, a z drugiej nie wiedziałam kompletnie co powiedzieć. Jednak wiedziałam, że nie zrobię kroku na przód jeśli nie opowiem jej o tym. Mimo, że wiedziała o mojej mamie, o Charlim, o Joshu, o babci i o wszystkim co się działo w moim życiu i co sprawiło, że jestem właśnie w takim jego momencie. To wszystko nie miało znaczenia jeżeli nie pogodzę się z jego stratą, a żeby zrobić krok na przód zamiast ciągle w tył musiałam w końcu podjąć to wyzwanie.
CZYTASZ
Friendzone~After Years
Random"Ale czy mnie miał jeszcze kto uratować?" Zapraszam na drugą część mojej opowieści pt. Friendzone - After Years. Pierwsza część Friendzone możecie znaleźć na moim profilu. Zapraszam wszystkich serdecznie!