"Topper to zrobił?"
WZIĘŁAM GŁĘBOKI WDECH.
— Słyszeliście cokolwiek o JJ'u? — zapytałam Kiary i Pope'a, podchodząc do nich, po tym jak wyszłam z łazienki. Musiałam poprawić swojego niskiego kucyka, po tym jak niesforny kosmyk postanowił z niego wyjść.
Niestety, oboje pokręcili przecząco głowami.
— Nie, ale on zawsze przetrwa, jak karaluch — oznajmiła moja przyjaciółka z przekonaniem, a ja uśmiechnęłam się smutno.
— Każdy karaluch w końcu ginie Kie — odparłam ponuro, zastanawiając się, skąd we mnie nagle aż taki pesymizm.
Zawsze starałam się być raczej optymistką, bo też co miałam innego zrobić? Mogłam albo starać się postrzegać swoją, niezbyt ciekawą rzeczywistość jako coś cudownego, czym można się realnie cieszyć albo się załamać.
— Lottie, nic mu nie będzie! — zapewnił Pope, obejmując mnie ramieniem, żeby dodać mi trochę otuchy.
Doceniałam ten gest, ale najbardziej poprawiłoby mi humor, gdybym zobaczyła pewnego blondyna w jednym kawałku. A i tak będę musiała z tym poczekać, bo wątpię, żeby jakoś się wkręcił na imprezę dla superbogatych ludzi. Heyward był tu dlatego, że razem z ojcem robili za dostawców, a ja dlatego, że pani Carrera nie dopuszczała do siebie innej opcji.
Usłyszałam dźwięk powiadomienia. To wiadomość od mojej babci, zapewniająca, że wyglądam ślicznie. Nie wiem dlaczego postanowiłam wysłać jej zdjęcie mnie w sukience. Może chciałam, żeby czuła, że mi zależy, że chce żeby nasza relacja się poprawiła. Nie ukrywam: zależało mi też, żeby nie czuła się, że zależy mi tylko na jej wiedzy, a nie jej samej. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Sądząc po ilości emotikonów: była równie podekscytowana tym wszystkim jak ja.
Odeszłam od moich przyjaciół, gdyż ostanowiłam do niej zadzwonić. Kobieta odebrała niemal natychmiast.
— Jesteś taka podobna do matki w tej sukience. Wyglądasz ślicznie, jak prawdziwa dama — mówiła z ekscytacją, a ja uśmiechnęłam się szeroko, czując jak się rumienię.
— Dziękuję, jesteś kochana — zapewniłam ciepło. — Babciu, przepraszam, że tak popsuje klimat, ale czy myślałaś o tej sprawie?
— Lottie, nic nie da się na to poradzić. Jeśli nie macie tych pieniędzy, ja ci je dam, powiedz tylko i wszystko załatwię — zapewniła kobieta, a ja przełknęłam gulę w gardle.
Nie chciałam jej o to prosić. Ale nie wiedziałam, czy mam wybór.
— Ja... dam ci znać, dobrze? Dziękuję ci z całego serca, jesteś aniołem — podziękowałam uprzejmie. — I babciu? Nie zadzwoniłam tylko po pomoc. Ja... miałabyś może ochotę się spotkać niedługo?
CZYTASZ
COUPLE OF KIDS | OUTER BANKS
Fanfiction❝ Jesteśmy przecież tylko głupimi dzieciakami, co moglibyśmy wiedzieć o problemach? ❞ Charlotte Routledge, kuzynka Johna B, naprawdę wolałaby w spokoju kraść hasła do wifi lub ewentualnie surfować, ale nie miała w planach uciekania przed policją czy...