an;
Początek tego rozdziału będzie... ciężki. Starałam się w jak najtrafniejszy sposób zobrazować jak wyobrażam sobie to, jak czuła się Lottie po tym wszystkim co ją spotkało. Lottie straciła wszystko i naturalne, że przestała sobie radzić. Przestała mieć nadzieję. Jeśli kiedykolwiek czujecie, że jest źle... pamiętajcie, że proszenie o pomoc to nic złego. Pamiętajcie, że nie ma się czego wstydzić. Zdrowie psychiczne jest naprawdę ważne, proszę dbajcie o siebie i bliskich! Przesyłam wszystkim dużo siły i mam nadzieję, że u was wszystko w porządku!...
STARE, WĘDKARSKIE KRZESŁO, na którym siedziałam, choć wiedziałam, że zaraz może się zawalić. Chyba na to czekałam. Dookoła była pustka. Niekończąca się czarna przestrzeń, niczym czarna dziura. Chciałam spaść z krzesła i spadać w niej bez końca? A może chciałam kurczowo trzymać się przedmiotu, który chronił mnie przed ostatecznym upadkiem? Patrzyłam przed siebie pustym spojrzeniem. Było mi wszystko jedno.
Sekundy.
Minuty.
Godziny.
Dni.
Miesiące?
Lata?
Czas płynie inaczej — jakby był wiecznością. Zastanawiasz się, co jest prawdziwe, co wytworem twojej głowy. Siedzisz. I nic. Pustka dookoła, czy pustka w twojej głowie? Cisza. Przeszywającą do szpiku kości cisza. Żadnej obietnicy zmiany. Żadnej obietnicy nadziei. W ogóle nic.
Nie ruszyłam się, kiedy szeryf wsadził mnie do samochodu i wysłał do dziadków do Charlestown. Nie ruszyłam się, kiedy z radością przyjęli mnie do siebie. Nie ruszyłam się, kiedy obiecywali, że już nigdy nie pozwolą, żeby stała mi się krzywda. Nie ruszyłam się, kiedy postanowili wysłać mnie do dobrej szkoły, gdzie w końcu mogłam wykorzystać swój potencjał. Nie miałam potencjału. Nie ruszyłam się, kiedy obdarowywali mnie swoją fortuną, której przecież im nie brakowało. Nie ruszyłam się nawet, gdy proponowali, że zawiozą mnie do Outer Banks, żebym mogła pójść na pogrzeb Peterkin, a później spotkać się z przyjaciółmi.
Siedziałam na tym krześle wędkarskim i patrzyłam się tępo przed siebie.
Bez znaczenia. Wszystko było bez znaczenia. Byłam okrętem dryfującym po wielkim oceanie, który wiedział, że nie ma szans na znalezienie stałego lądu i już nigdy jej nie zdobędzie. I nie mogłam zdobyć się nawet na jedną łzę. Nie było mi przykro. Nijak mi nie było — wszystko było bez żadnej wartości, a emocje opuściły moje ciało. Czekałam? Nie, bo to wymagałoby zainteresowania. Po prostu byłam? Ale czy to można nazwać jeszcze bytem?
Dryfowałam. Po prostu.
— Charlotte, musisz zachować spokój, dobrze? — mimo przerażenia w oczach, moja mama zachowała spokój, jej ton głosu był opanowany.
CZYTASZ
COUPLE OF KIDS | OUTER BANKS
Fanfiction❝ Jesteśmy przecież tylko głupimi dzieciakami, co moglibyśmy wiedzieć o problemach? ❞ Charlotte Routledge, kuzynka Johna B, naprawdę wolałaby w spokoju kraść hasła do wifi lub ewentualnie surfować, ale nie miała w planach uciekania przed policją czy...