Od moich akrobacjach na murkach pod czas pełni minęło kilka dni. Mam nadzieje, że nikt tego nie widział. No oczywiście poza Hunterem. Obecnie podlewałam kwiaty gdy mój pupil leżał koło biurka w moim gabinecie. W pewnej chwili przed oknem przebiegł ten sam mężczyzna na którego wpadłam. Spojrzałam na niego. Ten też spojrzał na mnie, a po chwili wpadł na latarnie i upadł. Szybko postawiłam konewkę i wzięłam plecak ratownika. Wybiegłam z mojej kliniki. Pobiegłam do niego.
-No nie znowu to samo.- Powiedział mężczyzna wstając i otrzepując się.
-Wszystko w porządku?- Spytałam, a on na mnie spojrzał.
-Jak najbardziej.- Powiedział z uśmiechem.
-Mhm. Ale musi pan mieć badanie. Takie uderzenie może spowodować wstrząs mózgu. Gdybyś mocniej uderzył powiedzmy w beton mógłby być krwiak.- Powiedziałam krzyżując ręce na klatce piersiowej. Chciał coś powiedzieć ale symbol 10 zaczął migać.
-Wybacz muszę lecieć.- Powiedział i pobiegł. Westchnęłam. Zaczęłam iść spokojnie w stronę mojej kliniki. Weszłam do niej. Ale po chwili usłyszałam głośne krzyki. Zauważyłam dym z jednego z domów. Gwałtownie wbiegłam do lokalu zabierając wcześniej plecak i gaśnice. Pobiegłam na miejsce. Wbiegłam do budynku gdzie paliła się patelnia z prawdopodobnie olejem. Jak najszybciej to ugasiłam za pomocą gaśnicy. Otworzyłam jeszcze okna by dym wyleciał z budynku. Usłyszałam jęki bólu. Odwróciłam się i zauważyłam tego samego mężczyzną co wpadł na latarnie. Kucnęłam przy nim. Zauważyłam, że ma oparzenia od oleju. Pomogłam mu powoli wstać. Pomogłam mu wyjść w budynku.
-Sportacusie nic ci nie jest?- Spytał się blondwłosy chłopiec.
-W-Wszystko w porządku Ziggy.- Powiedział mężczyzna który starał się odsunąć ode mnie. Jednak ja trzymałam go mocno.
-Gdzie się pan wybiera? Te oparzenia trzeba opatrzeć.- Powiedziałam gdy ode mnie się odsunął.- Jak nie opatrzy się tych poparzeń to może dojść do zakażenia, a potem do sepsy, a w najgorszym wypadku do śmierci.- Powiedziałam stanowczo. Burmistrz i dzieci wszystkiemu się przyglądali.
-Sportacusie jeśli to takie poważne to pani Smith ma racje.- Powiedział pan burmistrz.
-Dokładnie. Poza tym mógł pan się podtruć czadem.- Powiedziałam krzyżując ręce.
-C-Czym?- Spytał kiedy omal nie upadł. Złapałam go w ostatnim momencie.
-Tlenek węgla. I bez gadania. Trzeba to opatrzeć i zrobić panu TK głowy. Po tym uderzeniu w latarnię mogło dojść do wstrząśnienia mózgu lub co gorsza do krwiaka. I lepiej by to była pierwsza opcja.- Powiedziałam i zabrałam go do kliniki. Zabrałam go do sali zabiegowej gdzie posadziłam go na krześle.- A teraz pan grzecznie czeka bo jak nie będę zmuszona przypiąć pana pasami do fotela.- Powiedziałam i wyszłam. Wzięłam podkładkę i kilka papierów. Następnie wróciłam do mężczyzny. Siedział spokojnie odłożyłam podkładkę z dokumentami na szafkę i na specjalny wózek zaczęłam wyjmować wszystko co było mi potrzebne.
-T-Ten tlenek węgla aż tak jest niebezpieczny?- Spytał się mężczyzna. Wzięłam jego rękę i położyłam nad nerką. Zaczęłam ją polewać lodowatą wodą. Widziałam jak krzywi się z bólu.
-W kilka minut przy dużym stężeniu mógłby być pan trupem.- Powiedziałam robiąc to samo z drugą ręką. Nałożyłam na obie ręce w miejscach poparzeń opatrunki hydrożelowe. Odstawiłam wózek na bok. Zaczęłam sprawdzać czy nie ma on więcej poparzeń. Na szczęście nie było ich więcej. Zabrałam tego gagatka na prześwietlenie płuc.- Musi pan zdjąć kamizelkę i koszulkę. Następnie stanąć przodem do rentgena.- Powiedziałam spokojnie.
-Sam nie wiem. Z tym... Żelowym czymś nie dam radę.- Powiedział ten gagatek. Miał racje. Z żelowymi opatrunkami nie da on rady.
-No tak.- Powiedziałam cicho podchodząc do mężczyzny. Zdjął mu najpierw jego kamizelkę, a potem koszulkę. Od razu zauważyłam dobrze zbudowaną klatkę piersiową. Wykonał moje polecenie. Poszłam do specjalnego pomieszczenia. Kiedy tylko miałam zdjęcie na komputerze to spojrzałam. Pomogłam ubrać mu się, a następnie zabrałam go jeszcze na TK głowy. W sali specjalnej do wykonywania tomografii głowy patrzyłam cały czas na obraz. Spojrzałam na obraz z TK ulżyło mi. Nie było urazu mózgu. Na szczęście. Zabrałam mężczyznę do gabinetu.- Jest pan podtruty i musi pan zostać na góra dwa tygodnie.- Powiedziałam patrząc na mężczyznę.
-Dwa tygodnie? To chyba żart?- Zapytał się zaskoczony.
-Niestety to nie żart tylko zalecenie lekarza.- Powiedziałam krzyżując ręce na klatce piersiowej.- Poza tym. Nie masz wyboru. Albo dwa tygodnie w szpitalu lub kończące się problemy zdrowotne.- Powiedziałam patrząc na niego.
![](https://img.wattpad.com/cover/260884340-288-k751646.jpg)
CZYTASZ
Zła Siostra.
De TodoDo miasteczka o nazwie Leniuchowo przyjeżdża dziewczyna o imieniu Juliet. Dziewczyna właśnie w miasteczku spełnia marzenie którym jest stworzenie swojej własnej kliniki medycznej. Po znalezieniu idealnego miejsca zamawia wszystko czego może potrzebo...