Część 2- To co posiadane

628 32 19
                                    

Twój brat schylił się bezpośrednio przed twoją twarzą.
– Czyżby książę nawoływał twojego nowego przyjaciela?
Westchnęłaś. Podałaś książkę Akaashiemu, a on schował ją do torby.

– Chodźmy ich uciszyć, ale skoro tu przyszli nie będziemy musieli iść do miasta i nie będę musiała tu znowu wracać. – Spojrzałaś spokojnie na towarzysza dając znać, że celem jest wyjście.

Całą trójką szliście korytarzem. Gdy doszliście do wyjścia waszym oczom ukazało się dwóch bohaterów, jakby opery mydlanej.

– To naprawdę książę, ale słabo trafiłaś. A ten drugi to kto Keiji-kun? – Twój brat śmiejąc się miło skierował się do Akaashiego, przy różnicy wieku użycie imienia nie było problemem.
– Ah to Bokuto-san, kapitan naszej drużyny – odpowiedział z delikatnym uśmiechem.

– Kolejny siatkarz. Zabawne. – spojrzał na chwilę za siebie. – HEJ KSIĄŻĘ, DAWNO CIĘ TU NIE BYŁO.
Po tym jakże widowiskowym krzyku Kuroo się wzdrygnął, a Bokuto zdziwił. – Oya, czy kogoś nie brakuje? Gdzie nasz Kenma? – powiedział Kou-chan mniej sarkastycznie, gdyż Kenma był jego ulubionym twoim kolegą.

Kenma wychylił się zza Kuroo i skinął głową.

– Skoro tu przyszliście to oddaje wam Keijiego-kuna. –  Podeszłaś do Bokuto wręczając mu do ręki kwotę zamówienia twojego i Akaashiego. Zanim się zorientowali wraz z bratem zniknęłaś na ogródku. A raczej taki był plan.

– Oh to krzycząca sąsiadka! ZNASZ KUROO-SENPAI? – wykrzyczał zza płotu wysoki chłopak, naprawdę wysoki, o srebrnych włosach.

Faktycznie mieszkał tu. W odmętach pamięci przypomniałaś sobie nazwisko chłopaka.
– Haiba Lev?
– Lev wystarczy.
– Znasz Tetsurou?
– Jest kapitanem naszej drużyny.

Na słowa chłopaka twój brat wybuchnął śmiechem chwytając się twojego ramienia, by się nie przewrócić.
– On jest tym, na którego ta mała wrzeszczała. Upodl go, księcia, dla nas przed całą drużyną, Lev-kun –  rzucił Kou-chan co jakiś czas zerkając na twoją twarz czy nie zamierzasz go pozbawić funkcji życiowych za to.
Jednak nie zamierzałaś. Lev pokiwał niezrozumiale głową, pożegnał się i wszedł do swojego domu.

– Powodzenia Tetsurou – rzuciłaś patrząc w stronę drogi.

Następnego dnia, w szkole o nazwie Nekoma, na porannym treningu drużyny siatkowej zostali skonfrontowani oni.

Lev podszedł do kapitana i swoim głośnym głosem zapytał o jego największe obawy.

– Kapitanie! Czy to naprawdę z tobą zerwała krzycząca sąsiadka? Naprawdę to byłeś ty? I dlaczego z Kenmą i jakimś jeszcze chłopakiem znowu staliście pod domem krzyczącej sąsiadki? – niewinny Lev zapytał z czystej ciekawości.

– Czy ja dobrze słyszę, kapitanie? Czyżby to [t/i] z tobą zerwała, a nie na odwrót?  – zapytał podekscytowany Yaku z twarzą złoczyńcy.

Kapitan zarumienił się i jednocześnie żyłka na czole zaczęła mu pulsować. Chciał krzyknąć, że to nie tak, ale ktoś go wyprzedził.
– Dokładnie tak było Yaku-san – rzucił Kenma, zdradzając przyjaciela. – Jej brat nawet to nagrał.

– Kenma-san, a dlaczego jej brat nazywa Kuroo-san księciem? – zapytał znowu niewinnie srebrnowłosy.
Na to ostatnie słowa kolegów Yaku wybuchł śmiechem, a Kenma parsknął przez co Kuroo zrobił się jeszcze bardziej czerwony.

– Bo tak się zachowywał –rzucił Kenma kończąc rozmowę.
Kuroo właśnie stracił autorytet, którego nigdy nie miał, a ty zyskałaś fanów za twoje podejście do Kuroo.

Za to podczas tygodnia szkolnego ty zaprzyjaźniłaś się z członkami drużyny siatkowej Fukuroudani, bo Bokuto chwalił cię jaka jesteś niesamowita i mówił o tym jak bardzo pasowałoby ci nazwisko Akaashiego. Nadal nie zrozumiał jakie zostawia obrażenia mówiąc te słowa. Teraz również w sercach chłopaków z drużyny, którzy widzieli w tobie kandydatkę na żonę.

Dziś jest piątek. Twoje zajęcia klubowe kończą się szybciej niż trening, więc postanowiłaś pójść na hale się pożegnać.
– Akaashi-chan! – krzyknął pogodny kapitan.
Większość drużyny jednak wykrzywiła twarz na te słowa.

– Myślę, że nie powinieneś jej tak nazywać, Bokuto-san – powiedział pogodnie Akaashi.
– Czemu? – nie zrozumiał.
– Bokuto-kun, myślę, że powinieneś zachować ten zwrot dla przyszłej żony Keijego-kuna, bo może być inaczej zazdrosna – rzuciłaś podnosząc wzrok wprost na oczy chłopaka, twoje spojrzenie było wyrozumiały, ale poważne.

Bokuto trochę zgasł. Jego włosy opadły, a uśmiech przemienił się w grymas.
– Uh,okej.

Większość członków klubu się zaśmiało. Każdy z nich żegnał się z tobą jakbyście nie mieli widzieć się po tym lata. Nikt poza Bokuto, który chciał zapisać ciebie jako Akaashi-chan, nie miał twojego numeru, ale rozłąka też nie trwałaby niewiadomo ile.
Bokuto na pożegnanie przytulił cię, prawie cię dusząc, a Akaashi poprosił ciebie na słówko poza salę.

– Słucham, Keiji-kun.
– Ehm, czy mógłbym dostać twój numer, [t/i]? –  zapytał z uśmiechem, ale patrząc w ziemie.
– Jasne. –  Wyjęłaś telefon z kieszeni, żeby mógł się wpisać i zadzwonić do siebie. Wymieniliście się numerami.

– I jeszcze. – spojrzał ci w oczy pogodnie, a ty to odwzajemniłaś. – Dojeżdżam tutaj pociągiem, więc jak przyjeżdżam na treningi w weekend to czasami wychodzę gdzieś z Bokuto-san. Jeśli nie widzisz problemu chciałabyś jutro po treningu wyjść ze mną na kawę?

– Z Bokuto-kunem?
– Nie, tym razem bez niego.
– Chętnie, a o której kończycie jutro trening?
– O 15, a przyjdziesz tutaj?
– Oczywiście, wyczekuj

Akaashi delikatnie przytulił cię na pożegnanie i wróciłaś do domu. Jednak trening się jeszcze nie skończył.
– Akaashi-san, czy coś was naprawdę łączy?  – zapytał jakiś czarnowłosy pierwszak.
– Znam ją po prostu od gimnazjum. Zaprzyjaźniliśmy się – uśmiechnął się przyjaźnie chłopak. Cała sala jakby odetchnęła z ulgą.

– Akaaashi!! Czy ona ci się podoba?! – zaczął krzyczeć kapitan przeinaczając imię przyjaciela. Każdy wpatrywał się teraz wyczekująco w Akaashiego.

Ten położył sobie dłoń na karku i zaczął się derwowo śmiać.
– To ten, kontynuujmy trening.
– AKAASHI!! – Zawodnicy zgrali się chyba lepiej niż podczas meczów.

Akaashi westchnął i wbił wzrok w ziemie, uśmiech zniknął.
– eHg, no to jest bardzo miła.
To zdecydowanie nie była odpowiedź jakiej oczekiwała drużyna, ale ją zrozumiała. Akaashi jeszcze nie brał ciebie na tyle poważnie by powiedzieć, że mu się podobasz, a co dopiero, żeby móc stwierdzić czy cię lubi w tym romantycznym sensie.

Odpowiedź, którą posiadał nie była tą, która będzie ostateczną. Jeszcze nie posiadał twojego numeru. Zamknął się w myślach zanim wrócił do ćwiczeń. Gdy kierował się do reszty członków klubu, olśniło go. Już miał twój numer. Uśmiechnął się bardziej niż wcześniej, co odnotowała drużyna, ale pozostawiła bez komentarza.

Już niedługo powinien posiąść odpowiedź.

________________

Mam Akaashiego za poważną i dojrzała osobę, więc nie liczcie na bardzo szybką akcję. Będzie dużo bardzo pobocznych rzeczy, ponieważ chcę się skupić na rzeczywistych rzeczach i problemach, które zdarzają się ludziom.
Mam rozpisane 17 punktów, przez które muszę przejść na pewno, a nadal nie będzie głębokiego romansu. W tym rozdziale użyłam 2 punktów, w przyszłym wykorzystam od 1-3. A w kolejnym planuje użyć tylko jednego, ale rozdział będzie miał dużo mniej słów.

W tym opowiadaniu stawiam na uczucia i rozwój relacji, a nie cringowo zakochaną reader. Pamiętajcie o tym, że 18 letnia dziewczyna nie zachowuje się jak dziecko i nie rumieni się na każdy dotyk z płcią przeciwną, a tak samo nie jest tym przerażona. Tu stawiamy kochani na otwarty romans i oboje wiedzą na jakiej stoją relacji. Akaashi również nie jest nieśmiały, pomimo pozorów i też jest prawie dorosłym człowiekiem, więc myślę, że jego zachowanie pasuje do takiego inteligentnego osobnika.

Jeszcze raz jak widzicie błędy albo macie pytania piszcie w komentarzach, może przeczytam.

Księżniczka z Zielonego Królestwa || Akaashi Keiji x ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz