Część 26 - Mangaka

270 15 4
                                    


Nieszczęsny poranek. Kto mógł się spodziewać, że Koutarou w nocy postawił włączyć pralkę, czajnik i szuszarkę? No nikt, a na pewno nie ty.
- Przez ciebie nie naładował mi się telefon - rzuciłaś obojętnie.
- Siostrzyczko, nie wiedziałem, że wywali korki - tłumaczył się, ogarniając dziwnie ułożone włosy.
- Kto normalny zasypia w kuchni nad czajnikiem, Koutarou, jesteś chory? - zapytałaś z dozą zmartwienia, ale dla koszykarza brzmiało to jak sarkazm.
- Dlaczego obudziłaś mnie dopiero, gdy się ogarnęłaś i zjadłaś śniadanie? Bawi cię moje nieszczęście, podły zarazku? - zażartował z tego, jak często nazywa cię Kiyoomi.
- Nie.

Twój obojętny głos nie pomagał Koutarou, który z niewiadomych powodów wczoraj wypił mnóstwo alkoholu.
- Kac morderca, nie ma serca - rzuciłaś tylko, zbierając swoje rzeczy z lekkim parsknięciem na głupotę brata.
Wzięłaś do szkoły ładowarkę.

Na każdej przerwie podbiegał do ciebie Bokuto, by przypominać ci o tym, że masz poprowadzić im korepetycje. Na przerwie obiadowej również do ciebie przebiegł, tym razem z kanapką i bez Akaashiego.
- Czy Keiji-kun w ogóle wie o tych korepetycjach? - spytałaś, gryząc kawałek łososia.
- Powiem mu - stwierdził radośnie.

Nie wróżyłaś pozytywnej przyszłości dla tego człowieka. Gdybyś była autorem jego historii prawdopodnie potrąciłby go autobus na przejściu, bo by się nie rozejrzał.
Westchnęłaś znudzona.
- Nie mam dziś zajęć klubowych - uświadomiłaś szarowłosego.
- Co? - Bokuto zdzwił się.
- Watanabe-sa przyszła do mnie, mówiąc, że klub literacki ze względu na starania, może odwołać jedne zajęcia w tym tygodniu i trafiło na poniedziałek, bo przewodnicząca naszej gromadki chciała ogarnąć jeszcze coś z naszą klasą, a im to jak najbardziej pasowało, ale ja spasowałam - wytłumaczyłaś poważnym tonem.

Bokuto przyglądał ci się nieznacznie, ale wrócił wzrokiem do kanapki.
- Te, Akaashi-chan? - spytał, nie patrząc na ciebie.
- Przecież rozmawiamy, możesz od razu zadać pytanie. - Spojrzałaś na niego przenikliwie.
- Co tak właściwie was łączy? Ciebie i Akaashiego? - Pytanie ledwo przeszło mu przez gardło. Prawdopodnie podejrzewał, że mógłby stracić swojego najlepszego przyjaciela.
- Nie wiem. Chyba jesteśmy przyjaciółmi. Nie odbiorę ci go - stwiedziłaś znudzona. Podeszłaś do śmietnika i wyrzuciłaś papierek, nie szczycąc siatkarza spojrzenie.

- Wróć tu, Akaashi-chan - usłyszałaś skowyt sowy, który okazał się być twoim kolegą.
Wróciłaś zgodnie z prośbą i usiadłaś spowrotem obok niego na parapecie.

Dla nieobeznanej osoby wyglądało to dziwnie. Kapitan drużyny siatkarskiej siedzący z, teraz już popularną, dziewczyną, którą podobno coś łączy z Akaashim. Zwyczajnie można by było pomyśleć, że ukrywając się z Bokuto w tak odległej części szkoły, jesteś nieszczera z Akaashim.

Ale nie. Ty z szarowłosym po prostu chowaliście się przed gorącem. Oboje rzuciliście marynarki na parapet obok siebie. Nie rozumiałaś dlaczego ta podła, szara marynarka jest w mundurku letnim.
Odpięłaś guzik w rękawie od koszuli, po to by je podwinąć. Chłopak obok zrobił to już dawno.

- Powinnaś chodzić w spódniczkach też poza szkołą - stwierdził szarowłosy, wpatrując się w twoją niebieską, kratkowaną spódnice.
- Nie są wygodne - rzuciłaś, marząc by nie wracał do niewygodnych tematów.

Chwyciłaś więc telefon i zauważyłaś, że był całkowicie rozładowany. Wszystkie wiadomości i połączenia nie przychodziły, dlatego mogły wywiązać się z tego słabe sytuacje.

Szczególnie, że nie widziałaś dziś Akaashiego.
- Powinnaś coś zrobić. Wiem, że oboje wiemy, że Akaashi cię lubi - rzucił zmieszany, ale poważny Bokuto.
Pierwszy raz w życiu widziałaś go w takiej sytuacji. Zamierzałaś rozjaśnić to żartem lub zmienić atmosferę.
Usłyszałaś jednak kroki, a raczej dość szybki bieg w korytarzu obok. Ktokolwiek to był, na pewno słyszał co powiedział siatkarz.

Księżniczka z Zielonego Królestwa || Akaashi Keiji x ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz