R: Przyjaciel, przyjaciel i po przyjacielu

183 22 4
                                    



Od przyjazdu blondyna do Akademi minęły cztery miesiące. Miesiące, które mijały mu na zabawach, prankowaniu ludzi niczym Marcin Dubiel i spędzaniu czasu na treningach.

Zdobył sporą popularność. Po tym jak pokonał Morawe pół szkoły chciała się z nim zmierzyć co poskutkowało nie przychodzeniem na walki, do pewnego czasu.

Wtedy Natsuo szybko wbiegł do jego pokoju i oznajmił, że pojawiła się Toga i zaraz zacznie się walka. Był podekscytowany jak i smutny. Był co prawda na czwartym poziomie, ale że nie było go tam wcześniej to pewne było, że przeciwnicy są już wybrani.

Obserwował jej walkę uważnie. Styl walki, ruchy, jak atakuje itp. To wszystko działo się za szybko. Mógł wywnioskować tylko tyle, że jest jeszcze brutalniejsza niż Śmierć. Wtedy zaczął przychodzić częściej.

Była tam trzy razy, a podczas jednej z wizyt rozdano każdemu mały breloczek z dwoma skrzyżowanymi mieczami. Od teraz miała być to przepustka, a bez niej się nie wejdzie. O to mieli dbać uczniowie stojący obok wejścia.

Zmieniło się też kilka innych rzeczy.

Jak na początku szkoły cudownie dogadywał się z Noą, pomagał mu w treningach wychodził z nim na jakieś wyjścia, to od pewnego czasu jakoś nie nie widywał go na lekcjach, a jeszcze czasami w szybie gdy z kimś walczył. Stał się brutalniejszy.

Nie miał pojęcia czemu to wszystko tak się potoczyło. Ale Noa wiedział. Wiedział, i z każdym dniem żywił do niego coraz większą nienawiść jak i tęsknił. Po ludzku.

Wszystko to zaczęło się dziać na pozór niedawno, bo tylko miesiąc temu. Fioletowowłosy uspokoił się trochę i zaprzestał robienia głupich żartów. Tłumaczył się tym, że mu się nie chce.

Zaś później ograniczył wyjścia z nim jak i ze swoimi współlokatorami. Ci przynajmniej widzieli go w pokoju. Aż w końcu pewnego razu tak po prostu się wyprowadził. Zabrał tam wszystkie rzeczy jakie miał.

Natsuo i Shishine już wtedy zorientowali się, że coś jest nie tak. Próbowali z nim porozmawiać, ale wszystkie próby kończyły się uśmiechniętym "nic mi nie jest, nie potrzebnie się martwicie. Tam było za ciasno po prostu". Szkoda tylko, że ta ciasnota odpowiadała mu przez dwa lata.

Aż w pewnym momencie po prostu przestał się do nich odzywać. Choć to bardziej tyczyło się Bakugō, bo z chłopakami zamieniał czasem jakieś zdania.

Ze strony Noy wyglądało to inaczej.

Z Bakugō naprawdę szybko się zaprzyjaźnili. Często pomagał mu wieczorami gdy ktoś go chciał zamordować, a on odwdzięczał się śniadaniem lub jakąś dobrą kolacją.

Zaczął z nim trenować i uczyć go sztuczek aby szybciej na przykład się wydostać się z objęć oprawcy. Różni ludzie stosowali różne taktyki.

Nie spodziewał się tylko jednego. Że w tak krótkim czasie zdoła go nadgonić, a nawet przegonić umiejętnościami. A gdy zaczął się pojawiać na walkach, to prawie każdy chciał się z nim mierzyć. Wtedy kompletnie zapominał o obietnicy jego i Noy, że tylko popatrzą.

Dopiero później zauważył, że to nie on jest już na pierwszym miejscu, a treningi i walki. Co prawda nadal robili to razem, ale białooki nie odczuwał żadnej przyjemności z tego. Czuł tylko smutek i odrazę do tego miejsca.

Więc skończył z przychodzeniem na treningi. A raz na ruski rok pojawiał się na walkach.

Bo może zrobił to tylko przez zazdrość. Albo przez żal jaki miał do przyjaciela, że nie poczekał na niego.

Więc się odizolował, aby nie czuć bólu jaki sprawiał mu widok przyjaciela podczas walki.

Gwiazdka?
Komentarz?
552 słowa

Dzieci szatana | Demon!Bakugō | BakuMonoToga sibling auOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz