chcę błyszczeć

183 13 4
                                    

oikawa x iwaizumi

          Ich bieg przedzierał chłód chylącego się ku końcowi dnia. Bose stopy dotykały zimnej, suchej ziemi bez najmniejszych obaw o zranienie, jakoby natura była ich najwierniejszym przyjacielem. Wysoka trawa kołysała się niby żagle okazałych statków na morzu w rytm melodii wygrywanej przez dawno zapomniane podwodne stworzenia. Wiatr przeplatał się z gorącymi oddechami i ocierał o ich czerwone policzki. Rośliny wokoło łaskotały odsłoniętą miejscami skórę, szepcząc do nich zasłyszane wieki temu zaklęcia i legendy o świecie ukrytym gdzieś pomiędzy sercem a jego biciem.

A gdy bezkres nieba wypełniły połyskujące resztkami słońca chmury, oni wciąż biegli.

Biegli bez chwili na spoczynek, biegli ile sił tylko mieli, biegli, biegli i biegli. Z bolącymi mięśniami, palącymi płucami i widmem zmęczenia oraz wyczerpania na plecach. Biegli, bo czuli, że żyli. Przez ich ciało przepływała adrenalina, ekscytacja i ciekawość otaczającego ich, szykującego się już do snu świata.

Świata, który myśleli, że niegdyś należał do nich. Świata tak bardzo niezrozumiałego, że chwilami zwyczajnie bezsensownego. Świata posądzanego przez nich o bycie złym i niewystarczającym.

A gwiazdy zdawały się być coraz bardziej odległe.

          Gdy wyciągali do nich ręce, one nigdy ich nie chwytały. Jednak wciąż tam były, bacznie ich obserwując. Świeciły pięknem nieosiągalności, bowiem nikt im nigdy nie dorówna, choćby poleciał w kosmos i przebadał każdy zakamarek jego wiecznego bezkresu, przeczytał każdy podręcznik i znał absolutną teorię wszystkiego.

Lecz oni chcieli. Oni pragnęli. Oni wiedzieli, że chcą błyszczeć.

Powoli robiło się ciemno, ale nie przerwali biegu. Oikawa w pewnym momencie odwrócił się przodem do Iwaizumiego i rozłożył ręce, czując jak ogarnia go spokój i chłód nadchodzącej nocy.

Wolność. Byli wolni i podlegali tylko sobie samym.

Zatrzymali się dopiero wtedy, gdy oboje poczuli, że to odpowiedni moment. Stali pośrodku ogromnej łąki, a wokoło nie było żadnych dróg czy domów. Cisza i stworzenia żyjące w tej nicości byli ich jedynymi kompanami. Oikawa i Iwaizumi niczym małe dzieci obracali się wśród wysokich traw, a ich uśmiechy sięgały nieba. Wiedzieli, że tylko gwiazdy będą mogły ich rozpoznać w tym smutnym świecie.

W pewnym momencie Tōru stanął w bezruchu, bacznie przyglądając się towarzyszowi. Jego twarzy, delikatnych ruchach i czerwonych od biegu policzkach. Chciał błyszczeć dla niego. Chciał lśnić najjaśniejszym z możliwych świateł, by zwrócić jego oczy ku sobie.

Znów począł biec, jakoby uciekać od Hajime, który rzucił się w pogoń za nim.

Chcę świecić, chcę błyszczeć milionem kolorów, lecz dla ciebie tylko twoimi ulubionymi. Chcę czuć żar na mojej skórze i widzieć twój zachwyt nade mną. Tylko i wyłącznie nade mną. Pragnę być piękniejszy od tych gwiazd, które od zawsze próbujemy złapać za ręce, by przybliżyć je do nas i zmusić do zmienienia się w ich ludzkie formy. Chcę zobaczyć, jakim człowiekiem trzeba być, aby móc kiedyś rozbłysnąć pełnią piękna na niebie i lśnić w sposób, który przyciągnie twoją uwagę.

Oikawa zaśmiał się w głos, patrząc w górę. Czuł szczęście na widok pierwszych białych punktów na niebie.

— Zatrzymaj się! Nie nadążam już! — zawołał za nim Iwaizumi.

Tōru obrócił się, by zobaczyć, że chłopak został w tyle. Podbiegł do niego i łapiąc za jego dłoń, splótł ich palce razem. Pociągnął go za sobą, zmuszając do dalszego biegu. Nie był on już tak szybki jak wcześniej, ale wciąż skutecznie rozdzierał połacie chłodu. Ich ciała były rozgrzane, lecz prawdziwy żar wydobywał się z ich złączonych dłoni.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Mar 19, 2021 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

syf, ubóstwo i malaria; haikyuu!! ᵒⁿᵉ ˢʰᵒᵗˢOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz