darling you're glowing.

229 12 1
                                    

ja


          Moje marzenia są suche i czerstwe jak pieczywo, które tata co jakiś czas wywozi z domu i daje sarnom. Ale ja dowiedziałam się, że sarny nie mogą jeść chleba. Czy więc moje marzenia, gdziekolwiek teraz są, też są nieodpowiednie dla kogoś? One blakną po cichu, ale ich obecność jest głośna. Mimo iż czuję, że jestem sama, to wiem, że moje kości skrzypią właśnie przez nie. Nie pozwalają mi o sobie zapomnieć, tym sposobem deklamują swoją nieprzemijającą obecność, swą nieśmiertelność i trwałość. One żyją, choć mi samej już nie smakują. Tak jak niegdyś świeży chleb rozpływał się w ustach, tak czerstwy pozostawia tylko niesmak. I nie wiem kto, kiedy ani gdzie je ode mnie zabrał. Są mizerne i zapewne w oczach wielu innych ludzi brzydkie, ale są moje. Tylko takie mam. Oddalam się od nich, ale nasza więź jest nierozerwalna i mimo że są suche i mogłabym pokruszyć je w palcach, to nie chcę, by otrzymał je ktoś, komu zaszkodzą.

Tak samo jak nie wiem, jakiemu zwierzęciu nie zaszkodziłoby dokarmianie chlebem, tak nie wiem komu moje marzenia mogłyby nie zaszkodzić. Jednak czerstwego pieczywa nie trzeba wyrzucać ani oddawać. Można zrobić z niego choćby bułkę tartą, która przyda się w wielu kulinarnych sprawach. Tyle że ja nie chcę, by ktoś wziął moje marzenia i je rozkruszył, by później powoli oraz nieodwracalnie je wykorzystywać. Nie chcę, by były dopełnieniem do cudzych tworów, nawet nie zmieniając ani nie wnosząc za wiele. Chcę, by były moje, znów w kolorach, chcę by znów smakowały jak maliny i miód.

Bo kiedyś, gdy myślałam o moich marzeniach, zostawiały one na moim języku posmak właśnie malin i miodu. Za miodem samym w sobie nie przepadałam nigdy, jednak chyba nie chodziło kiedykolwiek w mych marzeniach o to, by były smaczne. Miód był słodki. Dla mnie jednej zbyt słodki, ale dla dwóch osób był idealny. To mi przypominało o tym, że marzeniami należy się dzielić. Nie oddawać, nie porzucać, lecz znaleźć kogoś, komu tej słodyczy na przykład brakuje lub kogoś, kto pomoże w przełknięciu miodu i nie zwymiotowaniu od jego nadmiaru. Zawsze chciałam mieć osobę, z którą mogłabym się podzielić miodem oraz malinami i która podzieliłaby się ze mną czymś swoim, by już niczego nie było w naszych marzeniach za dużo lub za mało.

Teraz są one bez smaku. Tęsknię za nimi. Jestem strasznie zmęczona i ospała. W nocy śpię. Nie śnię, śpię. Nie chcę przeżyć, nie chcę śnić. Chcę spać i spać, i spać. Bez nocy chcę spać. Jestem zmęczona targaniem swojego ciała po tym świecie, jestem zmęczona patrzeniem na nie. Nie chcę miodu ani malin, bo nie chcę jeść, nie mogę. I kiedy patrzę przed siebie, widzę nic. Kiedy patrzę na siebie, widzę nic. Tabletki nie pomagają, więc widzę nic. Nic co mówię nie ma już żadnego sensu.

Chcę znaleźć kogoś, kogo nie odstraszyłyby moje na wpół martwe marzenia, te brzydkie i kruche. Kto mógłby polubić moje leżące na zimnej podłodze ciało, szklane serce i łzy z miodu.

Słyszałam od innych, że istnieją takie osoby, które są stworzone z kryształu oraz płynnego złota. Mówili mi, że każdy z nich ma niepowtarzalny zapach, kształt, smak i że promienieje w oczach tylko jednego człowieka. Że ich ciało błyszczy w słońcu nocy i księżycu dnia. Długo bardzo nie wierzyłam w te opowieści, bowiem nigdy nie napotkałam tych magicznych istot. I nie byłam z tego powodu smutna. Było mi lżej, gdy wiedziałam, że nie muszę się przejmować tym, czy moje czerstwe marzenia są dla kogokolwiek wystarczające, a już z pewnością dla tych rzekomo pięknych istot.

           I idąc ciemną oraz zimną porą w tych niewygodnych butach, które obtarły moje stopy do krwi, przyszło mi przez telefon rozmawiać z takową osobą. Moje palce drżały, a żołądek przypomniał sobie o kolacji, którą byłam zmuszona zjeść przed opuszczeniem domu, a której i tak nie dojadłam. Odkąd pierwszy raz zobaczyłam tę istotę i jej uśmiech, stałam się dość impulsywnym człowiekiem i miałam chwilowe napady szczerości oraz odwagi, dlatego też nie rozumiejąc wiele, bez wyczucia powiedziałam temu stworzeniu, że błyszczy, ale nie wiem czym. Musiałabym spędzić z nim nieco więcej czasu, by dokładnie to zrozumieć i zobaczyć. Istota odparła, że w jej oczach nikt nie błyszczy. Nawet ja. Nieco się zasmuciłam, lecz powiedziałam, że chciałabym odkryć, dlaczego i czym tak promienieje. Usłyszałam nieco zagłuszoną przejeżdżającymi samochodami odpowiedź, która brzmiała następująco: To świetny pomysł.

I choć nie czułam się w tamtym czasie najlepiej, to moje kąciki ust uniosły się w górę i wydawało mi się, że przez chwilę poczułam na samym krańcu języka posmak miodu i malin. Niestety szybko urosła w moim gardle gula, sygnalizując mi, że wciąż nie jestem gotowa na ich przełknięcie, bowiem szybko nawiedzał mnie odruch wymiotny.

Trudno. Resztę rozmowy przesiedziałam na brudnym przystanku autobusowym, słuchając nieco zakłóconego odgłosami ulicy głosu, który opowiadał mi o tym, że w poczekalni u lekarza spotkał szkielet człowieka.

             Wtedy poruszyłam niespokojnie nogami, czując ciężar w kolanach i wyczułam delikatne skrzypienie kości. Marzenia tu wciąż są. Śpią, są cicho, ale są. Pomyślałam o tym, czy ta osoba lubi czerstwy chleb i pomimo wcześniejszego przyjemnego uczucia, poczułam smutek, gdyż zdałam sobie sprawę, że nikt nie lubi czerstwego pieczywa.

A ja nie potrafię świecić.




a/n

To bardzo krótkie opowiadanie miało za zadanie przywrócić mnie do pisarskiej formy. Okazało się być dla mnie po raz pierwszy od kilkunastu tygodni ulgą w bólu. Wiem, że nie wrzucam już praktycznie niczego, jednak problemy natury psychicznej zaczynają mnie coraz bardziej dociskać do zimnej ściany. Odebrały mi moją jedyną pasję i radość z niej płynącą, czego nie potrafię im wybaczyć. Przez krótki okres czasu wiele się u mnie zmieniło, a choroba bardzo szybko poczęła trawić moją rzeczywistość. Nie obiecuję, że będę aktywna, bowiem nie mogę składać obietnic, których nie jestem w stanie pokryć. Ilekroć coś napiszę, obiecuję, że oddam to w wasze ręce, tak jak zrobiłam to dziś. Na dzień dzisiejszy muszę skupić się na moim kruchym zdrowiu.

Proszę was o to, byście pamiętali, że wasze życie jest ważne.

wasza -tsumu

syf, ubóstwo i malaria; haikyuu!! ᵒⁿᵉ ˢʰᵒᵗˢOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz