oikawa i jego świat (nie mam pojęcia, jak to opisać)
Iwaizumi zawsze wiedział, że Oikawa potrafi szybko się przy nim pojawić, ale kiedy chłopak w jednej sekundzie zjawił się obok niego pod prysznicem, coś przestało tu pasować. Żyłka na czole Hajime pękła i z wielką siłą wypchnął przyjaciela z kabiny, a ten upadł na kafelki. Spłoszony nastolatek uciekł za drzwi łazienki i wbiegł do pokoju przyjaciela, by poczekać tam na niego.
Sprawa ta musiała być niecierpiąca zwłoki, gdyż w innych okolicznościach Tōru pakowałby już walizki do jakiegoś odległego kraju.
Tymczasem Iwaizumi zastanawiał się w osłupieniu, co tak naprawdę miało przed chwilą miejsce. Brał sobie spokojnie prysznic, ale nagle kabina stała się za ciasna. To było upokarzające. Dumał nad tym, że może ktoś dosypał mu coś do jedzenia, bo da sobie rękę uciąć, że nie zanotował momentu, kiedy Oikawa otwierał ten cholerny prysznic.
Tōru wykręcał palce i chodził nerwowo po pokoju. Z jednej strony było mu głupio, ale gdy Iwaizumi usłyszy wytłumaczenie, to na pewno mu uwierzy. Choć z drugiej strony, gdy zaczął się nad tym zastanawiać, to doszedł do wniosku, że on sam by sobie nie uwierzył. Czyli skończy z obitą twarzą. Już miał uciekać z domu kolegi, kiedy drzwi otworzyły się z łoskotem, a Oikawa dostał nimi w czoło i upadł na ziemię.
— Zasłużyłeś sobie, zboczeńcu — ubrany w dresy Hajime wyminął go i zamknął drzwi.
Stanął nad nim z założonymi rękami, a Tōru wyczuł, że oczekuje wyjaśnień.
— Słuchaj, jak ci powiem skąd się tam wziąłem, to padniesz — Oikawa zaczął przegrzebywać gorączkowo kieszenie. — Mam! — wyciągnął średniej wielkości patyk.
— To jest jakaś gałązka. Możesz ją sobie wbić w oko — odwarknął Iwaizumi i pomógł wstać przyjacielowi z ziemi.
— A zauważyłeś geniuszu, żebym ci wchodził do tej głupiej łazienki? — Oikawa zapytał z przekąsem. — Nie! A wiesz dlaczego? Bo ja nie chciałem ci wleźć pod prysznic! Zobacz, sam jestem mokry — potrząsnął włosami na lewo i prawo, ochlapując przy tym Hajime po twarzy. — Mniejsza z tym — odparł, widząc drugą żyłkę na czole Iwy.
— Schowaj ten badyl, bo zaraz coś sobie nim zrobisz — chłopak był coraz bardziej zirytowany.
— To nie jest żaden badyl! — odparł urażony Tōru.
— Mało mnie to obchodzi. Bardziej chcę wiedzieć skąd się wziąłeś w kabinie mojego prysznica.
— To ci chcę cały czas wytłumaczyć! Otóż, wracałem sobie do domu z treningu i potknąłem się o ten właśnie patyk.
— Fajtłapa — przerwał Hajime.
— Iwa-chan! Nie bądź okrutny! I nie przerywaj mi! — urażony nastolatek kontynuował. — Podniosłem go i bawiłem się nim przez całą drogę powrotną. Podrzucałem, obracałem w dłoniach i tak dalej. Tym sposobem zawędrował do mojego domu. Udawałem, że to jakaś różdżka i dzięki niej mogę zamknąć drzwi. Wtedy faktycznie się zamknęły, ale wyjaśniłem sobie, że to pewnie przez wiatr. Wycelowałem w telewizor i pomyślałem o tym, że chcę, żeby się włączył i on się włączył! — potok słów wypływał z ust Oikawy, a rumieńce podekscytowania zmieszały się z tymi od zażenowania.
— Chcesz mi powiedzieć, że włączyłeś patykiem telewizor?
— Tak! — nie zraził się ironicznym tonem kolegi. — Potem wyobraziłem sobie słodycze, zamachnąłem się tym, a na ziemi pojawiły się cukierki! Poszedłem do pokoju i położyłem się na łóżku, dalej bawiąc się tym czymś. Pomyślałem, że chcę się z tobą spotkać, żeby ci o tym opowiedzieć. I nagle bum! Znalazłem się obok ciebie, a ty brałeś wtedy prysznic. Więc to nie była moja wina!
W pokoju zapanowała cisza.
— Jesteś popierdolony — stwierdził Iwaizumi.
Mina Tōru wyrażała jedynie: "Ah tak? Więc sam się przekonaj!". Uniósł brew do góry i machnął patykiem obok przyjaciela. Ten skierował wzrok w swoją lewą stronę i prawie podskoczył z wrażenia. Z wybałuszonymi oczami wpatrywał się w niską postać, która miała bardzo gładką, zieloną skórę i ogromne, czarne oczy.
— Dobra, wygrałeś. Też jestem jakiś nie ten tego — przytaknął sparaliżowany.
— Ja i moja rasa zmieciemy was z powierzchni ziemi. Połowę z waszego ludu pojmiemy i zrobimy z nich niewolników, a drugą część poddamy bolesnym testom. Jesteśmy panami wszechświata i nic nas nie powstrzyma — jego głos brzmiał, jakby miał zatkany nos, ale problemem było to, że on takowego nie posiadał. — Na sam koniec zrobimy z waszej planety dom dla naszych potomków!
— P-proszę, zniknij kosmitę z mojego pokoju — Hajime osłupiały wpatrywał się w galaretowatą postać, a nawet tknął jego głowę palcem.
— Ty pomiocie! Jak śmiesz mnie w ogóle dotykać?! Ty marna człowieczyno! — istota zaczęła się wydzierać.
— Panie kosmito! Jest pan niemiły! — wytknął Tōru.
— Klękajcie przede mną albo roztrzaskam wasze czaszki o ścianę, a mózg prześlę do badań! Wstrętna szarańczo, która plami nasz wszechświat! Zarazo! Okażcie szacunek swojemu nowemu panu, a dane wam będzie żyć! — zaczął tupać nogami, a Iwaizumi instynktownie odsunął się od niego.
— Zapytam jeszcze raz. Czy mógłbyś sprawić, żeby ten kosmita zniknął z mojego pokoju? Grzecznie proszę — powiedział powoli, nie mogąc oderwać wzroku od dziwnej istoty.
— Masz się płaszczyć przede mną! Nie przed nim, ty robaku! — ufoludek zaczął agresywnie podskakiwać w miejscu.
Oikawa machnął patykiem i sprawił, że po zielonym przybyszu nie było śladu.
— Co to w ogóle było?! — wrzasnął przerażony Iwaizumi.
— Fakt, nie był zbyt dyplomatycznie nastawiony — przyznał Oikawa.
— Wiesz co? Możesz włazić pod mój prysznic, kiedy tylko chcesz, ale nigdy więcej nie czaruj mi w pokoju! Rozumiesz?! — Hajime był bardziej zdezorientowany niżeli zły.
— Oh Iwa-chan! To było gejowskie! — Tōru zasłonił usta ręką zaraz po tym, gdy uświadomił sobie co powiedział.
— Lepiej zrób czary mary, bo zaraz ja roztrzaskam ci czaszkę o ścianę! — na czole Iwaizumiego pojawiła się trzecia żyłka.
Tymczasem w kosmosie, w równoległej rzeczywistości, dwie istoty przyglądały się poczynaniom parze licealistów z Japonii. Na ekranie pojawiały się dantejskie sceny znęcania się jednego nad drugim.
— Słuchaj, Steve — zaczął pierwszy. — Weźmy znajdźmy jakąś inteligentniejszą cywilizację. Co ty na to?
— Zgadzam się z tobą, George — przytaknął drugi. — Ale John już obiecał im zagładę.
— John nie kontroluje swojej agresji — głowy obu kosmitów skierowały się na trzecią osobistość, która gryzła plastikową pokrywkę od kubka z kawą.
— Cóż za zwierzę — Steve pokręcił głową z dezaprobatą.
a/n
nie wiem co to, ale podoba mi się
CZYTASZ
syf, ubóstwo i malaria; haikyuu!! ᵒⁿᵉ ˢʰᵒᵗˢ
Fanfiction| syf, kiła i mogiła | dziecko będzie bawić się w pseudointelektualne pisanie ©wiku