Epilog

126 7 3
                                    

Piekielny ból przechodzący przez całe moje ciało... Czułam jakbym miała się spalić czy wybuchnąć... Pomimo tego, że miałam zamazany obraz z daleka widziałam światło coraz bardziej przybliżające się do mnie. Sięgnęłam ręką w stronę tego zjawiska i byłam gotowa na odejście z tego świata. Nagle coś mną szarpnęło. Bardzo mocno. Oślepiające światło zniknęło z mojego pola widzenia. Kręciłam głową we wszystkie strony, lecz nic nie widziałam. Ktoś ciągnął mnie po ziemi. Leżałam na plecach, a ten ktoś ciągnął mnie za sobą jak jakąś upolowaną zwierzynę. Miałam mroczki przed oczami, ale zauważyłam wysoką postać, która przybrała czarny cień. Mówił coś do mnie. Nie słyszałam nic. Byłam jak w śpiączce. Chwilę później postać stanęła w miejscu, ja upadłam na ziemię. Ten ktoś zbliżył się do mnie. Ukucnął przy mnie, szepcząc mi coś do ucha, lecz ja nadal nic nie słyszałam. Kręciło mi się w głowie. Obraz stawał się coraz czarniejszy... Ból zmniejszał się z sekundy na sekundę. Coś się działo. Ze mną i moim ciałem. Coś, czego nie mogłam pojąć. Czułam buzującą we mnie krew. Próbowałam poruszyć jakąkolwiek częścią ciała. Wszystko było na marne. Nie wytrzymałam dłużej i ze zmęczenia zemdlałam.

***

Głód zazwyczaj wzbierający się we mnie ustał. Siła drzemiąca w moim ciele wzrastała. Ból promieniujący w każdej części ciała zniknął. Coś się zmieniło. Mam w sobie coś nowego. Niespotykanego. Coś, co jest rzadko spotykane, albo wcale. Ocknęłam się z długiego snu. Oczy nadal miałam zamknięte. Lekko poruszyłam rękami i nogami. Poczułam w nich coś nowego. Mieszaninę krwi. Zupełnie jakby... Krew wampira pomieszana z krwią wilkołaka. Właśnie to znajdowało się teraz w moich żyłach. Krew wampira i wilkołaka jako jedna wspólna. Zjawisko spotykane naprawdę rzadko. Skąd wiedziałam, że jest to we mnie? To się czuje. To kim byłam to była tylko część tego czym teraz jestem. Otworzyłam oczy i wiedziałam, że teraz jestem hybrydą. Kolor oczu nie był już czerwony. W rękach i nogach czułam wzbierającą się siłę. Każdy symptom wskazywał na moje podejrzenie. Jestem hybrydą.

Kiedy otworzyłam oczy pierwsze, co ujrzałam to biały sufit, a na odbijały się promienie słońca. Mogłam zobaczyć każdy szczegół. Nawet najmniejsze plamki. Plus bycia hybrydą. Dobry wzrok. Spróbowałam podnieść się z łóżka. Lekko podtrzymałam się ręką materacu, na którym leżałam. Spoglądnęłam na to na czym leżę. Był to biały cienki materac usadzony na czymś w rodzaju łóżka na kółkach. Nadal byłam słaba po ugryzieniach, chociaż zauważyłam, że prawie wszystkie blizny po nich zniknęły. Usiadłam na łóżku z głową skierowaną w dół. Na początku zakręciło mi się w głowie, lecz później było już okej. Przesunęłam wzrok na nogi krzesła stojącego w prawym rogu sali. Dopiero teraz to dostrzegłam. Na kremowej podłodze widziałam czyjeś nogi. Zakładałam, że są one kobiece, bo były na szpilkach. Zaryzykowałam i podniosłam wzrok na twarz kobiety. To, co zobaczyłam było niewiarygodne... Otóż patrzyłam prosto na twarz kobiety z blond włosami, lekkim makijażem, a najbardziej zaniemówiłam na oczy tej kobiety... Na ich kolor... Na... Te oczy... Te oczy, co widziałam wtedy w lesie... To były właśnie one... To były te same oczy, co widziałam w lesie, patrzyłam w oczy hybrydy, której szukałam. Niebieskie oczy... Znalazłam to, czego szukałam. Może nawet i więcej. Te niebieskie oczy należały do osoby bardzo mi bliskiej... Osoby, której myślałam, że nie żyje... Przełknęłam ślinę i wydusiłam z siebie najgłośniej jak mogłam:

-Mama?

KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ


--------------------------------------------------------------------------------

Kochani! To już koniec pierwszej części let me live, ale niedługo dowiecie się o małej niespodziance! Mam nadzieję, że podobały wam się losy Lary. Dziękuję za wszystko ❤


Let Me Live ✔︎Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz