10

314 12 5
                                    

Emilia's POV

Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że obok mnie leży jeszcze śpiący Shawn. Ponownie czułam motyle w brzuchu a serce waliło mi jak tylko mnie pocałował. Nie zapominam o tym co się wydarzyło, dalej jakoś mam to w głowie i trochę boję się co będzie dalej, i może jestem głupia, ale wierzę w to, że będzie dobrze. Dziś pierwszy koncert Shawna w wieku 21 lat, dlatego zaraz będę musiała budzić tego śpiocha na śniadanie, bo potem już musimy zbierać się na arenę.

-  Shawn...... wstawaj bo się spóźnimy. - szepnęłam aby go nie wystraszyć-  Shawn.... - potrzęsłam go delikatnie, ale dalej nie przyniosło to skutków. 

Po kilku minutach tego delikatnego budzenia niestety nic się nie zmieniło, dlatego musiałam zastosować brutalne środki. Poszłam do łazienki i nalałam wody do kubka, ale nie aż takiej zimnej, nie będę jak mój tata w śmigus dyngus.

- Shawn...- powiedziałam trochę głośniej. - No dobra, dałam Ci szansę, nie zostawiasz mi wyboru kolego. 

W tym momencie wylałam na niego całą zawartość kubeczka, a Shawn zerwał się i od razu poleciał się ubierać. Nie za bardzo wiedział co się dzieje i dopiero jak zakładał drugą nogawkę spodni na chwilę zachamował.

- Czemu jesteś w piżamie, a ja biegam jak debil? - spytał zdezorientowany.

Patrzyłam na niego i wybuchłam śmiechem, bo wyglądał komicznie. Mokre włosy, jedna nogawka spodni i zaspane oczy. Od razu popatrzył na mnie, zdjął spodnie i złapał mnie podnosząc do góry. Natępnie rzucił na łóżko i zaczął łaskotać.

- Ale pożałujesz, mnie się tak nie budzi małolato. Co to ma być - zaśmiał się, chociaż w tym stadium nie wiedziałam kto bardziej. Ja z łaskotek, on z absurdalnej sytuacji. Chwilę to trawło, az skończyło się na tym, że robiliśmy bitwę na łaskotki.

- Przestań już przestań!! Na prawdę musimy już schodzić na śniadanie bo przed nami długi dzień, poza tym to Ty pownineś mnie budzić, w końcu nie ja gram dziś koncert!!- uspokoił się w tym momencie

- Dobra to fakt, a Wy z Zosia będziecie dziś na koncercie czy zwiedzacie ?- spytał zaczynając się ogarniać, teraz już na spokojnie

- Na koncercie, jutro od rana będziemy się jeszcze żegnać z Nowym Yorkiem, dlatego pewnie nie zjemy razem śniadania. No bo wiesz,  ostatnie zwiedzania a potem jedziemy na plaże i do definarium. Wieczorem przyjedziemy na arene, ale to tak raczej już pod koniec koncertu.Bo potem od razu do Waszyngtonu?

- Tak, tam też bedziecie miały co robić, bo wracacie z Bostonu do domu? 

- I tak i nie, ja lece sobie do Amsterdamu, a Zosia do domu.

- Zazdroszcze, też bym znowu tam poleciał.

- Ha ja wiem. 

Staliśmy w łazience myjąc zęby i wygłupiając się. Zrobiliśmy kilka fotek i poszliśmy na śniadanie.Tam już była cała ekipa, która w większości kończyła śniadanie, jednak Connor i Zosia nas nie zawiedli i też dopiero zaczynali.

- Witamy państwa Mendes, dobrze się spało?- powitała nas moja przyjaciółka

- Dobrze, ale pobudka nie była miła - uśmiechnął się sakrastycznie Shawn

Para spojrzała po sobie i na nas i czekała na wyjaśnienia

- Wylałam na niego szklankę wody, bo nie chciał wstać- powiedziałam im z dumą.

Nasi przyjaciele zaczęli się śmiać i przybili mi piątkę.

- I BARDZO DOBRZE , duma mnie rozpiera - powiedziała Zosia, kiedy usiedliśmy na miejscach.

I CAN'T HAVE YOU //S.MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz