4: Let It Be

342 21 22
                                    

Przemieszałam kawę posrebrzaną łyżeczką. Swój nieobecny wzrok wbiłam w serwetkę, na której Logan uparcie bazgrał coś długopisem. Panowała między nami cisza, lecz nie należała ona do tych swobodnych i przyjemnych. Mimo tego, żadne z nas nie potrzebowało jej przerywać. Cóż, wspólne milczenie to podobno ważny fundament znajomości. Odwróciłam głowę, lustrując oczyma pomieszczenie.

Wraz z powrotem do zdrowia, przynajmniej w dużej mierze, wróciłam do swojego standardowego trybu życia. Tak więc, siedziałam na spotkaniu z moim ulubieńcem w Cafe Bar 9, podczas gdy on sobie rysował, obdarzając mnie ostentacyjną ignorancją. Miejsce, w którym się znajdowaliśmy, nie było w moim stylu, aczkolwiek prezentowało się bardzo ciekawie. Całość wnętrza obita była boazerią z wiśni. Nie brakowało w nim również innych drewnianych akcentów, mocno kontrastujących z ciemnymi, skórzanymi krzesłami, bibelotami i z ciasno upchanymi na ścianach obrazami. Stanowiło to połączenie stylu rustykalnego z nowoczesną ekstrawagancją, przez co można było łatwo poczuć się przytłoczonym, ale w jakiś sposób tworzyło spójną całość. Ze sporych rozmiarów głośników ustawionych wokół prowizorycznej sceny, wydobywała się muzyka, głównie z kilku poprzednich dekad, co dodawało jeszcze przyjemniejszego klimatu. Rozsiadłam się w fotelu i pociągnęłam nosem, zaciągając się słabo wyczuwalnym przez mój katar zapachem kawy.

– Proszę! – Logan podał mi porwaną serwetkę, na której wyrysowane zostało moje popiersie. Wokół niego wyrysował drobne gwiazdki oraz iskierki. Uniosłam brwi w geście zdziwienia.  Uśmiechnął się, przy czym obnażył białe zęby. Ostrożnie schowałam portret do leżącego na stoliku portfela. Znacznie zmieszana, uśmiechnęłam się sztywno, by jakoś zatuszować swoje zażenowanie. W powietrzu zawisła znajoma niezręczność, a słowa ugrzęzły mi w gardle. Łatwo można było się domyślić, że lubiłam tego typu sytuacji.

– Dziękuję, to naprawdę ładne. Zresztą wiesz przecież, że bardzo lubię twoje prace.

– No właśnie, przy okazji moich prac... Myślałem, czy nie zmienić kierunku studiów.

– Jesteś pewny? Miałbyś trochę w plecy. Jeśli już, to na jakie?

– Myślałem nad grafiką. Wiesz, jak matka już zmusza mnie do zrobienia magisterki, to chciałbym go zrobić na studiach, na których nie będę cierpiał za miliony. – zażartował.

– Czemu nie? – powiedziałam, upijając kolejny łyk cappuccino z dużej, porcelanowej filiżanki. Wyjątkowo miałam na nie ochotę tamtego dnia. – To mogłoby być ciekawe, zwłaszcza, że miałbyś możliwość studiowania na tej samej uczelni. Wtedy jest szansa, że twoja matka nie zauważy tej zmiany.

– Bardzo zabawne. – prychnął i spostrzegłszy, że zaczyna ubywać mojego napoju, sam zabrał się do picia swojej kawy. – Ale w sumie możesz mieć rację.

– Ja zawsze mam rację.

– Jak zwykle skromna. – wywrócił oczami, ale lewy kącik jego ust powędrował ku górze. Parsknęłam śmiechem, wgryzając się w swoją bułeczkę cynamonową.

– Wracając do tematu... – posłałam mu znaczące, wymowne spojrzenie. – Rysowałeś już dla znajomych swoich rodziców, dla mnie, a nawet dla Nicka. Myślę, że naprawdę nadajesz się na grafikę. Ewentualnie ilustracja. To też może okazać się ciekawym kierunkiem. – pstryknęłam palcami.

– Na pewno coś dla siebie znajdę, ale ten nasz... – spojrzał na mnie znacząco. – Serio, nie wiem, co mnie podkusiło. Gówno mam wspólnego z filozofią.

– To interesujący kierunek, ale faktycznie, nie dla każdego.

– I Jones...

– Z powodu jednego profesora będziesz chciał zrezygnować ze studiów? – zaśmiałam się sarkastycznie, patrząc na niego z politowaniem. – Och, proszę cię, Logan...

Electricity || Arctic MonkeysOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz