Cichy świergot ptaków i jasne promienie słońca przedzierające się przez korony drzew zbudziły mnie z snu. Lekko przeciągając się na ziemi podniosłam się do siadu. Szybko przeleciałam wzrokiem cała gromadę i dostrzegłam brak Łucji. Wewnętrznie nieco zdenerwowałam się na dziewczynę, ciągle gdzieś znikała o niczym nikomu nie mówiąc. Jeszcze lekko zaspana wstałam i chwyciłam swój pas z mieczem - nigdy nie wiadomo kiedy może się przydać- stwierdziłam zapinając go. Z nadgarstka ściągnęłam moja nieśmiertelną czarna gumkę i związałam nią włosy w niskiego koka. Tak przygotowana ruszyłam na poszukiwania Łucji. Kroczyłam wydeptana ścieżką szukając jakiegoś znaku gdzie może być brunetka, aktualnie plułam sobie w brodę że nie zbudziłam nikogo innego i postanowiłam działać na własną rękę. Nagle dostrzegłam dziewczynkę która wesoło biegała dookoła drzew podśpiewując pod nosem jakąś melodie. Cicho podeszłam do niej i gdy stałam za nią rzekłam doniosłym głosem.
- Można prosić królową na spacer? - zapytałam. Łucja na początku wystraszyła się i złapała za sztylet schowany w jej pasie - niezły instynkt - pomyślałam czekając na odpowiedź.
- Z tobą pójdę nawet na koniec świata - odpowiedziała zielonooka.
Wspólnie ruszyłyśmy w stronę tylko nam wiadomą napawając się pięknem przyrody. Łucja w trakcie dostała ode mnie dość długie kazanie na temat jej znikania bez słowa. Dziewczynka jednak nie zraziła się moim wywodem i już po chwili wesoło opowiadała mi swój sen w którym widziała Aslana. Słuchałam jej opowieści jak zaczarowana zazdroszcząc jej tak pięknych snów. Jedyne co mnie śniło się każdej nocy to wspomnienia rodzinnego domu czego wolałam nie pamiętać.
- Też chcę go zobaczyć - powiedziałam w stronę zielonookiej.
- Wierzysz w niego? - spytała.
- Najbardziej na świecie-odpowiedziałam.
- Aslan to doceni uwierz- powiedziała i uśmiechnęła się pokrzepiająco.
Nagle zauważyłam dziwne stworzenie, było wysokie, czarne, jego głowa przyozdobiona była rogami a na plecach miał coś w stylu toporu? Widząc że rozgląda się po lesie ,szukając najpewniej źródła hałasu jaki z dzielną niewątpliwie wytwarzałyśmy, złapałam za rękę towarzyszkę i schowałam się z nią za drzewami. W porę zakryłam jej usta nim zdążyła cokolwiek powiedzieć, musiałyśmy się rozprawić z stworzeniem, w obecnej sytuacji nie było mowy o niepostrzerzonym wycofaniu się z terenu przeciwnika.
Wskazałam Łucji najpierw na siebie a następnie na miecz, palcami przebiegłam po dłoni co miało wskazywać na bieg, następnie skinęłam głowa w stronę jak mniemam minotaura a na samym końcu uformowałam rękę w pięść. Najmłodsza Pevensie zrozumiała te dziwne symbole i skinęła na mnie głową. Gdy minotaur odwrócił się tyłem do naszej kryjówki ja szybko z niej wyskoczyłam. Najciszej jak mogłam wyciągnęłam srebrny miecz podchodząc do przeciwnika. Zdążyłam się zamachnąć gdy jakiś chłopak zaatakował mnie z lewej strony.
Widząc co wywołałam odwróciłam się w jego stronę próbując odeprzeć jego silne ataki. Nasze miecze obijały się od siebie a ja starałam się naśladować ruchy Edmunda które zdążyłam podpatrzeć podczas jego walki z Zuchonem.
Ewidentnie przegrywałam co wcale mnie nie dziwiło, chłopak był silny i widać było że władanie mieczem ma wręcz w krwi. Muszę jednak stwierdzić że ja także nie radziłam sobie najgorzej, sprawnie odpierałam ataki przeciwnika starając się także atakować. Gdy widziałam że mój koniec zbliża się nieubłaganie wpadłam na pomysł, czym prędzej podcięłam chłopakowi nogi na co on z jękiem wylądował na plecach, mając przewagę szybko jedna nogą stanęłam na jego ręce i przyłożyłam mu miecz do gardła.- Bella! - usłyszałam krzyk Zuzy przez co momentalnie odwróciłam się w jej stronę.
W tempie natychmiastowym znalazł się przy mnie Piotr który także teraz przykładał miecz do gardła wciąż leżącego na ziemi chłopaka.
CZYTASZ
A Fighter of Narnia
FanfictionJedna dziewczyna która zmienia bieg historii Jedno rodzeństwo które wraca po latach Jedna historia łącząca w sobie walkę, miłość, przyjaźń i pojednanie z dawnymi wrogami Od nieznajomych przez przyjaciół do..? Tak właściwie czego? Bo przecież dom j...