32. Co jej jest?

842 32 18
                                    

-Czy czarodziej opowiedział wam o wyspie mroku? - spytała gwiazda stawając przed nami i uniemożliwiając nam wpatrywanie się w czarne oblicze naszego największego wroga którego sam widok odbierał mi zdolność logicznego myślenia, bardzo się bałam.

- Tak - odpowiedziałam przypominając sobie o wszystkim o czym opowiadał nam Koriakin pamiętnego dnia kiedy to mnie i Łucje porwali Łachonogowie.

- Jeszcze trochę i nic nie powstrzyma zła, musicie się pospieszyć- powiedziała nieznoszącym sprzeciwu tonem a ja przełknęłam ślinę obawiając się co nas tam czeka- Właśnie tam znajduje się ostatni miecz który potrzebny jest wam by pokonać ciemność, znajdźcie go i wszystko wróci do ładu, musicie wykazać się męstwem- wyjaśniła pospiesznie a my wszyscy skinęliśmy na nią głowami rejestrując w głowie jakie zadanie przyszło nam wykonać. 

Byłam bardzo wdzięczna że tak nam pomaga, sama jej obecność koiła moje rozdygotane nerwy i czułam jakbym znała ja o wiele dłużej niż kilka minut. Miałam wrażenie że jej twarz jest dla mnie znajoma, było to dziwne uczucie które jednak z czasem minęło pozostawiając mnie jedynie oczarowaną postawą gwiazdy.

- Isabello? - zwróciła się w moja stronę a ja posłałam jej pytające spojrzenie, nie było mnie stać na nic innego- Mam nadzieję że zrobiłam wszystko jak powinnam- powiedziała i wystawiła ręce do nieba a po chwili znalazł się w nich kryształowy kielich wypełniony czarną jak smoła cieczą.

Spojrzałam na nią przerażona a ta posłała mi zarówno pokrzepiający jak i przepraszający uśmiech który jednak na niewiele się zdał, strach nie ustępował a potęgował się zalewając całą moją głowę. Liliandi podała mi wprost do trzęsących się dłoni wywar z linokrzewu a ja byłam przestraszona jak nigdy w życiu. Ciecz była ciemna jak otchłań a na jej powierzchni pływały białe jak śnieg kwiatki które ponoć były jadalne i nie truły, jeden plus-pomyślałam wpatrując się z gulą w gardle w misternie wykonany kielich i jego wypełnienie. 

- Każdy łyk smakuje inaczej, przywołuje inne wspomnienia - wyjaśniła a ja popatrzyłam na nią nie wiedząc co z sobą zrobić, wiedziałam że muszę to wypić nie ma innego wyjścia. 

Gwiazda poprowadziła mnie do niskiego murku i gestem dłoni rozkazała na nim usiąść. Wgramoliłam się na zimne kamienie robiąc to niezgrabnie do granic możliwości i przysunęłam kielich do swojej twarzy. Pierwsze co mnie uderzyło to ostry zapach który kojarzył mi się z zapachem ziołowego pieprzu jakim Ann czasem doprawiała pieczenie, ten jednak był jeszcze mocniejszy i drażnił moje nozdrza powodując chęć kichnięcia, niezbyt to eleganckie z mojej strony. Skrzywiłam się lekko ale z powrotem przysunęłam do siebie kryształowe naczynie i po wnikliwym spojrzeniu na każdego z osobna śmiało zanurzyłam w nim swoje spierzchnięte wargi będąc gotową i przygotowaną na wszystko co się wydarzy. 

Pierwszy łyk i pierwsze wspomnienie- pierwsze znalezienie się w Narnii, zabawa w ciepłym morzu i śmiechy w dawnych dolnych komnatach ker-paravelu. Wszystkie wspomnienia zalewały mnie niczym wodospad a ja czułam w ustach słodki jak pałacowe jabłka smak napoju.

Drugi łyk i spotkanie Kaspiana które zwieńczone zostało moją pierwszą w życiu prawdziwą walką, kwaśna ciecz przepłynęła po moim gardle niczym sok z wyjątkowo okropnej cytryny przez co nieznacznie się skrzywiłam. 

Trzeci łyk, atak na telmarski zamek i ostateczna wojna z wrogami której samo wspomnienie wywoływało u mnie mdłości. Gorzkość cieczy wręcz wypalała mój przełyk a w ustach pozostawał obrzydliwy posmak który jak najszybciej pragnęłam usunąć sięgając po kolejny haust wywaru.

Czwarty łyk, rok w Filshey i przyjemnie łagodny smak wywaru który był chyba najlepszym z tych wszystkich jakie próbowałam do tej pory. 

Piąty łyk który smakował jak niedobry syrop na kaszel i przywołał wspomnienie dwóch lat bez moich przyjaciół które były dla mnie istną katorgą i za nic na świecie nie chciałam do nich wracać, nawet w mojej głowie. 

A Fighter of NarniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz