- Wstawaj! Wstawaj! Ker-paravel powstał z ruin! -usłyszałam krzyk najprawdopodobniej Łucji nad moim uchem. Skrzywiłam się na ta niezbyt miła pobudkę, byłam zmęczona.
- Tak tak, bardzo fajnie -odpowiedziałam przewracając się na drugi bok.
Byłam wymęczona a fakt że wiedziałam wszystko o zamku bo w końcu sama go odbudowałam nie dawał mi motywacji do wstania. Poczułam jak ktoś na mnie skacze przez co wydałam z siebie zduszony jęk. Nienawidziłam sposobu w jaki Łucja mnie budziła bo była w tym niesamowicie brutalna i nie delikatna a ja byłam typem człowieka którego nie warto było denerwować o poranku.
- Przysięgam ze jeśli ze mnie nie zejdziesz to wyciągnę miecz-powiedziałam groźnie będąc niesamowicie zdenerwowaną.
Dziewczynka jakby przestraszyła się moich słów i posłusznie uwolniła mnie spod ciężaru swojego ciała za co byłam jej niebywale wdzięczna. Powolnie podniosłam się do siadu przecierając zaspane oczy, wczorajsza do połowy zarwana noc dawała mi się we znaki a sądząc po Edmundzie który leżał na brzuchu i spał jak zabity byłam pewna że nie tylko ja będę odpokutować niewyspanie. Rozejrzałam się dookoła patrząc na wszystkich moich towarzyszy którzy z zdumieniem wpatrywali się w zamek który jeszcze wczoraj był w ruinach. Wstałam otrzepując się z ziemi i chwiejnym krokiem podchodząc do Zuzy. Ta widząc mnie uśmiechnęła się miło co odwzajemniłam. Swój wzrok wlepiłam w zamek który w świetle dnia prezentował się jeszcze piękniej. Murowane wierze, rozłożyste balkony, okienka zdobione rzeźbami, wszystko to łączyło się w całość tworząc zniewalający efekt. Wszyscy byli w szoku czemu się nie dziwiłam, w końcu nie codziennie zdarzają się takie rzeczy. Miałam jednak nadzieję że może to Aslan wytłumaczy moim przyjaciołom moc która posiadam i wyjaśni im sposób w jaki zamek powstał. Osobiście sama do końca nie wiedziałam jak używać swoich mocy a fakt tego że musiałabym wyjaśniać wszystko czego sama nie rozumiem mojej rodzinie nie do końca mi się podobał.
Moje prośby się spełniły a lew po chwili wyszedł z za drzew podchodząc do nas. Rozkazał wszystkim usiąść i zaczął opowiadać dokładniejszą historię mojej przeszłości której słuchaliśmy uważnie. Ja znałam wszystkie szczegóły jednak wątek z biała czarownica dał mi nowe wiadomości. Jadis podawała się za moja matkę ponieważ chciała w ten sposób zwabić mnie a przede wszystkim rodzeństwo do oddania jej życia. Kobieta mnie obrzydzała a jej mordercza chęć władzy mroziła krew w żyłach, zastanawiałam się jak można było być tak okropnie podłym, to było przecież nie ludzkie. Lew co chwila dodawał do opowieści nowe fakty o których nie wiedziałam ja sama przez co jego słowa coraz bardziej rozjaśniały mi pustkę w głowie. Widziałam jak każdemu z obecnych opada z szczeka za każdym wypowiedzianym przez Aslana zdaniem, wszyscy byli niebywale zdziwieni czemu się nie dziwiłam, sama byłam w szoku. Jedynym kto był nieobecny pośród naszej wymiany zdań to Edmund. Chłopak wciąż spał na uboczu mimo naszej głośnej rozmowy co mnie bawiło, miał kamienny sen. Nasz wódz skończył swoją a w zasadzie moja opowieść i cierpliwie odpowiadał na pytania zadawane przez towarzystwo. Wszyscy byli ciekawi szczegółów a ja z każdym kolejnym pytaniem czułam się coraz bardziej zaskoczona tym jak niespodziewane mam pochodzenie.
- Czyli wszystkie umiejętności jakie posiada Bella odziedziczyła po rodzicach? -spytał końcowo Piotr a Aslan się zaśmiał.
- Nie Piotrze, umiejętności jakie odziedziczyła po rodzicach to tylko moc odzyskiwania utraconego, jej sposób walki został osiągnięty przez jej treningi i upartość. Wszystko co robi i jak walczy osiągnęła sama- ciężką pracą -powiedział Lew a mnie zrobiło się ciepło na sercu.
Byłam wojowniczką ale nie dlatego ze po kimś to odziedziczyłam a przez to że sama to wypracowałam. Byłam z tego powodu dumna a sądząc po minach moich przyjaciół oni także. Po upewnieniu się lwa że wiemy już wszystko ten odszedł zostawiając nas znów samych. Wymieniłam parę zdań z Łucją stwierdzając przy tym że Edmundowi przyda się pobudka. Wracając z plaży i dzierżąc w rękach dwa bukłaki pełne wody z morza podeszłyśmy do śpiącego chłopaka najciszej jak było to możliwe. Zgodnie stwierdziłyśmy że należy mu się nauczka za ta niezbyt miłą pobudkę która zostałam nieszczęśliwie obdarowana przed walka o Narnie. Niemo licząc do trzech zdecydowanym ruchem wylałyśmy na bruneta rześką wodę która momentalnie postawiła go na nogi. Ten jak poparzony wstał gorączkowo rozglądając się dookoła szukając przyczyny tego że jest cały mokry. Widząc jego zdezorientowana minę parsknęłam głośnym śmiechem lekko się zataczając, kontem oka zauważyłam również że Łucja także nie została poważna. Stałyśmy więc tak nabijając się z brata zielonookiej który z zdziwieniem wpatrywał się w nas powolnie łącząc fakty. Po chwili jednak chyba wszystko zrozumiał i przybrał na twarz najsłodszą minę jaka w życiu widziałam. Zdziwiłam się na tą reakcję i posłałam mu pytające spojrzenie podnosząc przy tym brew. Chłopak jedynie wzruszył ramionami i zaczął podchodzić w moja stronę, zdezorientowałam się jeszcze bardziej więc zaczęłam stawiać małe krótkie kroki w tył gdy natrafiłam plecami na drzewo. Zbeształam w myślach sama siebie że nie popatrzyłam w która stronę idę. Nie mając czasu do zastanowienia się po prostu zapytałam.
CZYTASZ
A Fighter of Narnia
FanfictionJedna dziewczyna która zmienia bieg historii Jedno rodzeństwo które wraca po latach Jedna historia łącząca w sobie walkę, miłość, przyjaźń i pojednanie z dawnymi wrogami Od nieznajomych przez przyjaciół do..? Tak właściwie czego? Bo przecież dom j...