Znaleźliśmy się w ruinach zamku Ker-paravel, a uściślając przyjechaliśmy tutaj na koniach prowadzeni przez lwa który pokazał nam nową i zdecydowanie krótszą drogę. Nie obyło się bez paru zdenerwowanych westchnień Piotra który pluł sobie w brodę, że nie przypomniał sobie drugiej drogi. Zeskoczyliśmy z naszych wierzchowców i podąrzaliśmy za wodzem. Byliśmy tylko my, nie przyjechał z nami nawet Zuchon czy Ryczypisk więc przeczuwałam, że mamy się dowiedzieć czegoś ważnego.
- Zostańcie tutaj i poczekajcie na nas-polecił wielki Lew a wszyscy przytaknęli mu głowa.
Popatrzył na mnie znacząco a ja wstałam idąc w jego kierunku. Zeszliśmy na plaże i kroczyliśmy w ciszy, nie była ona jednak niezręczna a przyjemna- taka w której można zastanowić się nad wszystkim i nie czuć presji.
- Powiedz mi najmilsza, co chcesz wiedzieć?-spytał lew a ja od razu odpowiedziałam, dokładnie wiedziałam o co chce zapytać i co wyjaśnić.
- Powiesz mi proszę kim byli moi rodzice-powiedziałam szybko a lew zmyślił się na moment ale przytaknął i wyglądał jakby zbierał myśli.
Nie pospieszałam go a jedynie cierpliwie czekałam na odpowiedź mimo że ciekawość dosłownie wywiercała dziurę w mojej głowię. Pójdę za to kiedyś to piekła -myślałam sobie z lekka się uśmiechając.
- Twoi rodzice byli niesamowitymi ludźmi , od którego z nich zacząć? -spytał a ja od razu odpowiedziałam nie mogąc znieść napięcia które z każda chwilą rosło.
- Zacznij od mamy-poleciłam. Musiałam wiedzieć czy byłam córka białej czarownicy, to był mój priorytet.
- Twoja matka była cudowną kobietą odeszła z tego świata zdecydowanie za szybko-zaczął lew smutno a ja uważnie go słuchałam- Była młodszą siostra Jadis- stwierdził po chwili ciszy a ja stanęłam jak wryta. Czyli to prawda, jestem w jakiś sposób połączona z białą wiedźmą.
-Nie martw się o to, nie masz z niej nic prócz oczu jakie miała i też twoja mama-powiedział a ja odetchnęłam z ulgą. Świadomość ze nie byłam dzieckiem kogoś kto zniewolił Narnie zrzuciła mi kamień z serca, lekko się uspokoiłam i znów maksymalnie skupiłam na słowach wodza.-Twoja mama walczyła u mojego boku podczas pierwszej bitwy o Narnie podczas której zapisywane były przepowiednie. Była najdzielniejszą wojowniczką i dowodziła całą armia przez co zwyciężyliśmy. Nigdy nie zapomnę jej ciosów i gracji z jaką je wykonywała, robiła to w sposób delikatny a jednak mocny, dokładnie jak ty.
Byłam w szoku, moja mama była kimś kto też walczył o Narnie. Byłam potomkiniom kogoś o kim tak pięknie opowiadał sam Aslan. Moja matka musiała być kimś i to kimś wspaniałym. Zalała mnie fala smutku że nie było mi dane jej poznać, wszystko byłoby wtedy prostsze.
- Czyli była wojowniczką? -spytałam chcąc się upewnić aby na stałe zapamiętać poprawne informacje.
-Taką samą jak ty Isabello
-Jak miała na imię? -spytałam zaciekawiona.
Może było to pytanie nie bardzo interesujące dla osoby trzeciej ale mnie niesamowicie ciekawiło.
- Jej imię było dumne i majestatyczne takie jak ona cała. Była zupełnym przeciwieństwem Jadis która była zimna. Imię twojej matki brzmiało April i oznaczało wiosnę- odpowiedział a ja skinęłam głową analizując cały natłok informacji jaki uderzył do mojej głowy.
April moja matka, siostra Jadis i wojowniczką armii Aslana - myślałam układając informacje w logiczną całość.
- Zginęła z rąk swojej siostry w wieku jedynie dwudziestu czterech lat, byłaś mała więc nie jesteś w stanie jej pamiętać- zakończył lew a ja skinęłam głowa czując lekki smutek, była taka młoda.
CZYTASZ
A Fighter of Narnia
FanfictionJedna dziewczyna która zmienia bieg historii Jedno rodzeństwo które wraca po latach Jedna historia łącząca w sobie walkę, miłość, przyjaźń i pojednanie z dawnymi wrogami Od nieznajomych przez przyjaciół do..? Tak właściwie czego? Bo przecież dom j...