34. Obiecuje

744 32 7
                                    

- Bell! -usłyszałam krzyk z swojej lewej i poczułam jak ktoś mnie przewraca tym samym ratując życie. 

Po chwili zostałam znów postawiona na nogi a kimś kto mnie ocalił okazał się Edmund który po upewnieniu się że wszystko ze mną dobrze uśmiechnął się pięknie w moją stronę mimo tego że zaraz mogliśmy zostać zabici. Odetchnęłam głęboko besztając się w myślach za własną nie uwagę przez która mogłam być już bez głowy, muszę bardziej się skupić inaczej nie skończy się to dobrze.

Kaspian korzystając z okazji jaka się nam przytrafiła i że potwór był przy pokładzie chwycił mój miecz i wyciągnął go z pochwy uderzając pełną siłą w jedną z nóg potwora. Ten wydał z siebie zduszony skowyt i szybko schował się z powrotem w wodzie. Jego odnóże rozpłynęło się w powietrzu a krótko potem jedyne co z niego zostało to smuga zielonej mgły która prędko zniknęła razem z podmuchem zimnego północnego wiatru. Popatrzyłam zszokowana na chłopców a ci z nadzieją wymalowana na twarzach posłali sobie znaczące spojrzenia których ja nie rozszyfrowałam będąc nie wtajemniczoną w ich niewerbalną mowę, znów bawią się we mnie i Łucje, akurat dziś mogliby sobie tego oszczędzić.

- Pokonamy go- rzekł zdeterminowany Kaspian i powstał z kucek oddając mi mój miecz który prędko przyjęłam chowając na swoje miejsce. 

-Trzeba zwabić go na brzeg-odparł pewny swego Edmund i już miał ruszyć w wskazanym wcześniej kierunku ale ja mu nie pozwoliłam kolejny raz łapiąc jego rękę. 

Przed chwilą prawe wyzionął ducha a teraz ma ochotę robić za smaczny kąsek? Czy jemu już totalnie poprzewracało się w głowie?
Wąż zaczął gryźć maszt a ja przerażona spojrzałam na Kaspiana niewerbalnie błagając go by jakoś powstrzymał Edmunda przed szalonym pomysłem który najprawdopodobniej go zabije, musieliśmy myśleć racjonalnie, ten pomysł to pewna śmierć. 

-Wszystkie ręce na główny pokład! -wydarł się Drinian a ja wiedziałam że nie zostało nam dużo czasu, jakkolwiek ten pomysł nie był zły był naszą ostatnia deską ratunku. 

Popatrzyłam z szklankami w oczach na Edka, miałam pewność że nie jestem w stanie go powstrzymać był jak krnąbrny wół a uparty jak mało kto. 

Gdybym tylko miała w sobie więcej odwagi, dzielności powiedziałabym mu wszystko bez ogródek ale nie potrafiłam się zebrać byłam tchórzem i prawdopodobnie traciłam swoją ostatnia szanse na wyznanie mu prawdy która z powodzeniem skrywałam w sobie przez szmat czasu. 

Czas tykał pozostawało go coraz mniej z każdą mijającą chwilą. Widziałam jak brunet przede mną bije się z myślami a na koniec rezygnuje z tej chyba najważniejszej przeklinając samego siebie pod nosem. Popatrzył na mnie z znajomym błyskiem oku chwytając za głowę i przystawiając do siebie. Złożył na moim czole bardzo pospiesznego całusa i wyszeptał ciche obiecuje po czym zniknął nim zdążyłam chociażby wyciągnąć w jego stronę rękę. Musieliśmy walczyć, teraz, wszyscy razem, każdy na swój sposób ale każdy przeciwko wspólnemu wrogowi, złu i ciemności.

Nie mogłam dłużej czekać, teraz zaczynaliśmy decydujące spotkanie z potworem. Spojrzałam na Kaspiana który nie wyglądał lepiej niż ja, też się bał. Ostatni raz spojrzałam w znikającego Edmunda po czym skupiłam całą swoją uwagę na rozkazach długowłosego, czas się na coś przydać.

-Przygotować harpuny! -wydarł się a wszyscy marynarze ruszyli do ogromnej broni która miała zapewnić nam zwycięstwo, przynajmniej w teorii. 

-Bella łap! -usłyszałam z górnego pokładu a potem w moje ręce wpadł łuk a wraz z nim kilka strzał zwiniętych w kawałek naderwanej pewnie koszuli Łucji. 

Kiwnęłam głową rozumiejąc zamysł jasnowłosej i sprawdziłam naprężenie cięciwy która trzymała się zaskakująco dobrze. Strzały były ograniczone, musiałam dobrze trafiać i nie chybić bym mogła na coś pomoc, postaram się- obiecałam samej sobie ustawiając się w pozycji do ostrzału. 

A Fighter of NarniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz