Rozdział 2 „ Kobieta, dziewczyna i prawda"Zapadła noc, ale wyspa jakby sobie z niej zakpiła. Zewsząd dochodziły krzyki, wystrzały i śpiewy. Większość zwykłych domostw była położona na drugim końcu wyspy , ale jej centrum tętniło życiem. W każdej knajpie świeciły się światła i słychać było radosne okrzyki biesiadników. 100 % mieszkańców tej wyspy stanowili piraci, czasami pojawiali się tu kupcy lub handlarze by można było uzupełnić towary w barach, ale i tak zwykle pokornie czekali w porcie na odbiór przesyłek od właściciel. Po za tym jeśli nie było się piratem, a przyplątało się na tą wyspę można było liczyć na zabicie przez pijanych ludzi lub dosłownie stratowanie. Nawet jak ktoś chciał dojść na północny (do domostw) lub zachodni kraniec wyspy (najbiedniejszy i najbardziej odludny) musiał przejść przez centrum, a to było dość niebezpiecznie, dlatego zwykli ludzie omijali tę wsypę.
O północy do portu przybył majestatyczny piracki, statek z czarnymi żaglami. Każdy mieszkaniec Tortugi wiedział do kogo należy ten okręt. Chyba każdy znał Kapitana Jacka Sparrowa. Kiedy tylko statek przybliżył się do brzegu Jack od razu z niego wyskoczył i nie byłby sobą , gdyby nie poszedł do jakiejś knajpy. Wszedł do niej zajął miejsce przy barze. Sprzedawca nie poznał go dopóki nie zdjął kapeluszy, a gdy już to zrobił zawołał.
- Sparrow ! Znowu na Tortudze! Przyszedłeś jak zwykle na balangę co. Może rumu
- Tym razem nie mam czasu na imprezę Casso. – zaczął Jack – Ale na rum zawsze mam ochotę, na rum zawsze jest czas.
Przed mężczyzną od razu pojawiła się butelka rumu, którą szybko wypił.
- Skoro nie będziesz się bawił to co cię tutaj sprowadza – zapytał Casso.
- Ona – powiedział Jack wyciągając zdjęcie pięknej, 20-letniej dziewczyny o sepiowych włosach – Jest teraz starsza, ale mniej więcej tak wygląda.
- Hmmm no niestety nie widziałem nigdy tej ślicznotki. A po co się za nią uganiasz – zainteresował się Casso.
- Dobrze skoro nie jesteś mi wstanie pomóc to ja spadam na zachód – odparł Jack wstając z miejsca.
- Ej czekaj. Na zachód ? Po co ? Przecież tam tylko bieda, głód i sromota. Zostań tu zabaw się – zawołał mężczyzna.
- Mam swoje powody by tam iść. Widzimy się innym razem – powiedział Jack.
- No to cześć. Bądź zdrów Sparrow – zawołał za nim Casso, gdy wychodził.
Jack wszedł w ciemność. Im dalej na zachód tym było mniej świateł i biesiadników robiło się ciszej, spokojnie i biedniej. W końcu dotarł do miejsca, którego w myślach nazywał „Stolicą Nieszczęść" . Wszędzie leżały trupy lub umierający, śmierdzący piraci albo nieszczęśni ludzie, którzy dostali się tutaj przez przypadek. Zastanawiał się co skłoniło Angelicę do zamieszkania na takim zadupiu, chociaż ona zawsze wybierała dziwne miejsca zamieszkania. Na pewno nie zrobiła tego z powodu biedy. O nie, ta kobieta uwielbiała grabić i łupić, kraść i żyć w dostatku i bogactwie odkąd tylko stała się piratem. Mimo to nie mógł się nadziwić, że wybrała takie odrażające i paskudne miejsce do zamieszkania. Niewiele myśląc Jack poszedł dalej aż udał się do zniszczonej i śmierdzącej kamienicy, ale przynajmniej nie było tu trupów i chorych. Kiedy tak szedł między rzędami domów usłyszał jakiś głos dochodzący na lewo od uliczki.
- Jack.
Kapitan natychmiast spojrzał w tamtą stronę z bijącym sercem Doskonale znał ten głos, ale nie zobaczył osoby, której się spodziewał. Przed nim stał ktoś okryty od stóp do głów czarnym materiałem. Nie widział twarzy ani sylwetki.
