Kuroshitshuji one shot

154 10 215
                                    

Moja własna wersja wydarzeń sezonu 2

Perspektywa Ciela

Serce dudniło mi w piersi jak oszalałe. Drewniana łódź powoli brnęła po spokojnej niezmąconej granatowej jak atrament wodzie powoli przepychając się przez białe lilie, które świeciły widmowym blaskiem. Woda niosła również z prądem małe, błękitne niezapominajki które znikały w oddali - niezła metafora mojego życia też zniknę wkrótce jak te płatki. Kobaltowe niebo było czyste i przejrzyste bez ani jednej gwiazdy na niebie jakby miejsce do którego się udawaliśmy było wyprute z jakiejkolwiek jasności. I zapewne tak właśnie było. Tylko jaśniejący Srebrny Glob oświetlał nam drogę swą słabą. srebrzystą poświatą. Niestety mrok był tak gęsty, że mimo usilnych prób nie byłem wstanie nic dostrzec. Ciemność dosłownie zawładnęła tym miejscem. Zupełnie tak samo jak mną oraz...nim.

Sebastian...

- Tak paniczu? - usłyszałem za sobą szorstki, pełen zamyślenia, wręcz nostalgiczny głos, co mnie zdziwiło, gdyż myślałem, że jego słowa będą ostre jak brzytwa, okrutne, przepełnione głodem i wypełnione niecierpliwym oczekiwaniem skonsumowania mojej duszy.

Gdy jednak po krótkim zamyśleniu dotarło do mnie jego pytanie zrozumiałem, że wypowiedziałem jego imię na głos, więc podniosłem wzrok na Sebastiana mówiąc jedno zdanie

- A więc udało nam się? Angela/Ash nie żyje, moi wrogowie pokonani, zemsta dokonała, a ty... wreszcie dopełnisz swoją część umowy- ostatnie zdanie powiedziałem szeptem odwracając się w jego stronę i taksując go spojrzeniem.

Czarne włosy mierzwił mu lekki wiatr, bladą, alabastrową twarz oświetlały nieśmiałe promienie księżyca sprawiając, że lśniła jakimś niewysłowionym pięknem, nawet rzęsy mieniły się lekko srebrzystym blaskiem. Idealnie dobrany strój kamerdynera : czarny frak, spodnie, krawat, buty, szara kamizelka i biała koszula doskonale leżały na umięśnionym ciele mojego lokaja....Zaraz co mnie obchodzi jak wygląda Sebastian skoro nigdy nie zwracałem na to szczególnej uwagi? A przede wszystkim dlaczego cały czas jest w ludzkiej postaci skoro może przybrać dowolną formę? Uważa, ze wtedy łatwiej byłoby mu poprowadzić mnie na rzeź? Phi...byłem na nią przygotowany od dawna poza tym nie marzyłem o niczym innym jak tylko o tym, by odejść z tego parszywego świata szczególnie, że nic mnie na nim już nie trzymało. Już otwierałem usta by go o to zapytać, lecz nagle moją uwagę przyciągnęło jego spojrzenie. W brązowych jak palisander oczach dostrzegłem smutek, żal i jeszcze coś czego nie potrafiłem zidentyfikować. Zaskoczyło mnie to do tego stopnia, że aż zamrugałem zdekoncentrowany i uniosłem brwi, że zdziwienia.

- Wszystko w porządku Sebastianie? - zapytałem lekko zaniepokojony, że któryś z moich wrogów między innymi ta zdradziecka królowa Wiktoria mogłaby żyć.

Natychmiast spojrzał na mnie nieco bardziej przytomny spojrzeniem i uśmiechnął się uspokajająco jak gdyby wiedział o czym myślę.

- Nie obawiaj się paniczu. Wszystko poszło zgodnie z planem, wszyscy zostali pokonani - powiedział szybko Sebastian, a z jego twarzy znikł uśmiech jakby przypomniał sobie coś nieprzyjemnego.

- Zniknęły twoje rany - wypaliłem nagle przypominając sobie jak bardzo poraniony podczas walki z Ashem.

- Oczywiście w końcu demony szybko się regenerują, czyżbyś zapomniał, my lord - zaśmiał się nagle, czego nie mogłem zrozumieć, ale zorientowałem się, że ma pewnie satysfakcję z tego, że wkrótce pochłonie moją duszę.

Zaraz przecież demony nie mają uczuć, więc po co on cały czas gra tą całą szopkę z uśmiechaniem, zachowywanie się przyjaźnie i byciem moim kamerdynerem? Przecież niemożliwe żeby nie udawał, prawda...

Moje wypocinyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz