Perspektywa Sebastiana
Był symbolem cudowności. Był symbolem doskonałości. Więc postanowiłem uczynić go jeszcze doskonalszym i piękniejszym. Jego szczupłe, delikatne ciałko skąpane w blasku księżyca bezwładnie wisiało w moich ramionach. Oczy miał zamknięte, a delikatne usteczka, o których całowaniu marzyłem nie jeden raz był w sinobladym kolorze. Granatowe włosy zakryły blade czoło. Piękna długa szyja z niebieskozielonymi żyłami, w których miałem się jeszcze parę sekund temu zatopić, by wreszcie po wielu latach, wygłodniały pożreć jego duszę. Zakryłem te życiodajne dla mnie żyły jak najmocniej : koszulą, kołnierzem płaszcza i kokardą byle tylko nie zatopić w nich zębów. I udało mi się. Naprawdę nie mam najmniejszego pojęcia jak, ale jakoś udało mi się zapanować nad instynktem i nie rzucić się na niego. A było naprawdę ciężko, gdyż jego dusza jest tak smakowita, idealna, kusząca i z pewnością przepyszna, pełna idealnych składników : dumy, arogancji, mroku, żądzy władzy, cynizmu, bezkompromisowości, a jednocześnie siły, troski o tych, których się kocha, dawnych promieni uśmiechu, ambicji, inteligencji, pracowitości, niepoddawania się i złamanego wiele lat temu serca oraz strachu przed miłością, które pragnąłem uleczyć. Dusza tak przepełniona żądzą zemsty, zschyronizowana z niespotykanym dotąd, harmonijnym połączeniem dobra i zła, że nawet teraz ledwo się powstrzymałem. Jednak uczucie okazało się silniejsze.
Uczucie, którego w ogóle nie powinien czuć i które było wręcz sprzeczne z moją naturą. Uczucie, które jakimś cudem powstrzymało mnie od tego do czego jestem stworzony : pochłaniania dusz. Tylko jakim cudem to doznanie po raz pierwszy od 3000 lat zagościło w moim sercu, które przestało bić wiele lat temu i mimo prób nie chciało się z niego wydostać? Czy to miało związek z tym kim byłem....
Nieistotne zapomnij o swoim dawnym bytowaniu i skup się na obecnym. Co by było gdyby on dowiedział się o mojej przeszłości? Nie wiem, nikt nie wie i lepiej niech tak pozostanie.
Lepka ciemnoczerwona ciecz wypływająca z jego pleców przywróciła mnie do rzeczywistości. Sztylet wciąż był wbity w miejsce gdzie wiele lat temu w ten cudowną chłodną noc mnie wezwał i po raz pierwszy go ujrzałem, ale w życiu nie spodziewałem się, że tak to się wszystko skończy. Miałem wykonać wszystkie jego rozkazy, dać mu zemstę, pożreć jego duszę i powiedzieć mu do widzenia, ale mimo chęci i głodu nie potrafiłem. Wyciągnąłem szybkim ruchem nóż, a z rany obficie trysnął czerwony płyn obryzgujący podłogę kamiennej altany.
- Masz szczęście że wbiłem ci ten sztylet w plecy, a nie moje zęby w twoją szyję - szepnąłem mu do ucha choć doskonale wiedziałem, że mnie nie usłyszy.
Zapach krwi drażnił mnie w nos i niemal odbierał zmysły. Demony czerpią siły oraz żywią się tylko dusza, ale krew jest wręcz słodkim deserem po daniu głównym, a czasem jeśli należy do wyjątkowo potężnego właściciela może mieć działanie wręcz narkotyczne. Wtedy już nie byłoby mowy o jakimkolwiek kontrolowaniu siebie. Tym bardziej, że ta krew bez wątpienia należała do kogoś mocarnego. Modlący zapach w powietrzu nie pomagał w zachowaniu trzeźwości umysłu. Poczułem, że moje tęczówki ponownie przybierają różową barwę - znak wyczuwania ofiar, gotowości do walki i razem z czarnymi włosami naszej prawdziwej tożsamości. Zrozumiałem, że muszę działać szybko. Wziąłem już zimne ciało mojego panicza i odwróciłem się w stronę księżyca. Tam gdzie kończyła się altana znajdował się tylko mrok. Bez zastanowienia wskoczyłem w niego tak jak robiłem to na co dzień od ponad 3000 lat.
Wyostrzone zmysły sprawiały, że widziałem wszystko bez najmniejszego trudu. Nadludzka zwinność sprawiała, że bez żadnego mimo iż biegłem z prędkością światła zręcznie omijałem bujną roślinność. Gęste malachitowe, iglaste drzewa porastały krajobraz. Nieboskłon był czarne jak heban, a w powietrzu unosił się zapach siarki. Do piekła było niedaleko, ale absolutnie nie tam się kierowałem. W końcu po paru minutach biegu zatrzymałem się przed ciemną jaskinią. Gdy przybliżyłem się do wejścia poczułem ostry ziąb, lecz nie przeszkadzał mi on. Byłem odporny na niskie temperatury. Wszedłem do środka. Środek jaskini był całkowicie zrobiony z czarnych diamentów, blask kamieni szlachetnych oświetlał antracytową posadzkę zrobioną z onyksu. Szedłem, szedłem, szedłem aż dotarłem do krętych schodów, które prowadziły na skalną półkę. Nieopodal rozlegał się dźwięk rwącej rzeki. Powoli, bezszelestnie zacząłem wchodzić po schodach. Wkrótce zbliżyłem się do krawędzi skalnej półki i spojrzałem w przepaść. Mocniej przycisnąłem do siebie ciało mojego panicza. Cały mój garnitur był zakrwawiony. Jednakże w tej sytuacji był to dobry znak. Łatwiej będzie mi wykonać mój plan. Rzeka była mlecznobiałym kolorze. Zwaną jak Rzeką Oczyszczania.
Dlaczego Rzeką Oczyszczenia? Albo raczej oczyszczenia z czego? Zaraz zobaczycie.
- Niedługie znacznie się początek twojego nowego życia paniczu - wyszeptałem mu do ucha muskające lekko jego czoło.
Następnie wrzuciłem go do rzeki patrząc jak nurkuje w alabastrowej toni. Zdjąłem marynarkę od fraka i bez wahania zanurkowałem tuż za nim
Pierwsza zasada przemiana w demona : śmiertelny człowiek musi być martwy, ale mieć w sobie swoją duszę. Nie ważne jak duże są jego obrażenia albo jak mocno jest zdeformowane jego ciało rzeka wszystko uleczy. Gdy zatopi w Rzece Oczyszczenia musi mieć przy sobie demona, który rzuci zaklęcie oczyszczanie. Oczyszczenia z śmiertelnej krwi. Jeśli nie będzie przy nim demona jego ciało i on sam rozpłynie się w nicość. Potem trzeba wykonać kolejne kroki....
Podpłynąłem do mojego panicza i wziąłem go w ramiona. Nie wiem co wyrażała moja twarz. W duchu cieszyłem się, że Ciel Phantomhive będzie żywy, ale wiedziałem, że to co robię nie powinno się dziać. Prawdę mówiąc słyszałem o tym rytuale, lecz przenigdy nie spotkałem kogokolwiek kto by go przeszedł nie licząc....
Albo może spotkałem, ale nikt nie chciał się do tego przyznać w końcu takie wyznanie zapewne dla wielu byłoby okazaniem słabości może nawet i wstydem choć czy ja się wstydzę tego co wydarzyło się sprzed ponad 3000 lat?
Poza tym ludzie byli dla nas pożywieniem, po co mielibyśmy z niego zrezygnować i bawić się w takie rzeczy? Po co skoro lepiej po prostu cieszyć się smakiem życiodajnych dusz
No właśnie dlaczego to robię? Przecież doskonale znałem odpowiedź choć mimo iż powiedziałem te dwa słowa nie potrafiłem nazwać tego co działo się wewnątrz mnie tym bardziej że nie mogłem tego zwalczyć mimo wysiłków. W ogóle jak on zareaguje na to wszystko skoro tak bardzo pragnął śmierci. Wkrótce zapewne przyjdzie mi się dość nieprzyjemnie się o tym przekonać jak sądzę.
- Cielu Phantomhive co ty mi robisz - powiedziałem z frustracją i z dokładnością spoglądając na jego blade policzki - Chciałem tylko pożreć twoją cudowną, głupią duszę, ale nie potrafię, naprawdę nie potrafię, gdyż jakoś sprawiłeś, że taka bezuczuciowa bestia jak ja się w tobie... zakochała. - w końcu się do tego przyznałem pomimo tego, że ciągle trudno było mi się to powiedzieć na głos
Nigdy czegoś takiego nie czułem, nawet nie wiedziałem jak udało mi się poczuć miłość do tego niepoprawnego, cynicznego, choć ślicznego arystokratę, który krył w sobie pełno sprzeczności.Sprawiłem, że mocniej przylgnął do mojego ciała, a następnie z świecącymi majerankowym blaskiem oczami rozpocząłem rytuał.
Verbind met die donker. Gee die mensdom prys. Skenk u sterflike bloed. Reinig jouself van menslike bloed. Reinig jouself van menslike bloed. Word 'n demoon*. - wyszeptałem zaklęcie czekając na rezultaty.
I udało się. Nagłe wyblakłe, jaśniejące czarne cienie oplotły ciało mojego panicza, tak, że wkrótce cały prócz głowy był spowity czernią. W pewnym momencie usłyszałem trzask łamanych kości. Wtedy ciało granatowowłosego uniosło się delikatnie w górę i w pewnych miejscach na jego ciele wystrzeliła w krew, lecz była w dziwacznym amarantowym kolorze. Działo się tak przez kilka minut. W końcu krew przestała się sączyć, cienie zaczęły znikać z ciała hrabiego aż w końcu odkryły go zupełnie. Wszystkie rany zniknęły. Wtedy mój panicz zaczął opadać na dno, ale natychmiast go pochwyciłem i wynurzyłem się na powierzchnie. Spojrzałem na skalną półkę, napiąłem mięśnie wskakując z powrotem na skraj przepaści.
Wtedy mój panicz otworzył oba swoje oczy. Oczy, które zionęły czerwienią. A wtedy ciało granatowowłosego zaczęło się zmieniać....
*Połącz się z ciemnością. Porzuć ludzkość. Oddaj swoją śmiertelną krew. Oczyść się z ludzkiej krwi. Oczyść się z ludzkiej krwi. Zostań demonem.- tłumaczenie z języka afrikaans na polski.