-Trina... przepraszam.
Nie liczył na to, że zareaguje. Złapał jej rękę i klęknął za jej odwróconą postacią. Mógł czekać, długo czekać, aż spojrzy w jego stronę. Był gotowy klęczeć tak długo, patrząc na jej gładką dłoń. Kochał ją i dopiero zrozumiał, co zrobił. Co przez niego się wydarzyło. Ile rzeczy skomplikował ulegając Eowinie, potem unikając Triny.
Jasnowłosa jednak odwróciła się dosłownie chwilę po zetknięciu się ich dłoni. Wyglądała jak żywa, rozsypana układanka. Łzy w oczach, brak dotychczasowej gracji i totalna mieszanka emocji.
Upadła na kolana zaraz obok niego, zaskakując go tym. Nie liczył, że pokaże mu jakiekolwiek emocje. Ona nie pokazywała nikomu emocji, szczególnie jak nie mogła zaufać tej osobie...
-Kocham cię. - wyszeptała to, co do tej pory już nie raz krzyczała na całe gardło
Wyszeptała największą prawdę, jaką mogła zdradzić. Legolas był bliski płaczu, czując każdy szloch Triny.
Delikatnie przytulił ją do siebie, traktując ją jak jeszcze nieosuszone płótno z namalowanym najcenniejszym obrazem tego świata. Nie liczył na te dwa słowa. Nie liczył, że usłyszy je z jej ust nawet po ich oficjalnym ślubie... a otrzymał je tak szybko.
-Też cię kocham, Trina. I tak cholernie żałuję...
-Kocham cię, kocham cię, kocham cię... - szeptała tak, nie potrafiąc się uspokoić, bo tyle, co tam się zadziało, nie dzieje się nawet w ciągu całego życia niejednej istoty Śródziemia - I tak bardzo Cię nienawidzę...
Nie zrozumiał. Usłyszał te słowa i ich nie rozumiał. Nie dotarły do niego. Choć właśnie w to wierzył.
Nie spytał głośno, ale ona odpowiedziała na jego pytanie.
-Wiesz o tym, że moi rodzice nie żyją?
-Wiem...
-Przekazali władzę mojemu kuzynowi, Kilier'owi. Mój brat został głównym przywódcą wojsk Ereboru. - ciągnęła powoli zmierzając do ostatecznej odpowiedzi
-I co w związku z tym? - nie wiedział, dokąd zmierza, choć zaskakiwało go, że właśnie teraz mu to opowiada
-Nie zastanawia Cię, czemu ja jestem tam zupełnie pominięta?... Prawo twojej ojczyzny mówi, że jeżeli najstarszy potomek króla nie jest w stanie przejąć władzy, jego tytuły otrzymuje jego współmałżonek. I na podstawie sojuszu już jesteśmy małżeństwem...
-...czyli miałaś zostać władczynią Mrocznej Puszczy? - szybko zrozumiał kolejny powód do nienawiści
-Wiele razy chciałam wybić całą armię wroga, by na końcu zabić siebie. - ciągnęła dalej nie zwracając uwagi na reakcje Legolasa - Nie liczyło się dla mnie już nic od momentu, w którym ślad po tobie zaginął. Orków była cała masa, pojawili się moi rodzice i zadecydowali swój ostatni raz, Theodred i Aragorn stawali się królami. A ja? Byłam cieniem, który porywał złością i smutkiem swoje zmęczone ciało do walki. Z twoim imieniem na ustach mściłam Cię.
Jeżeli myślał wcześniej, że już do niego dotarło, co zrobił, to się mocno mylił. Z każdym kolejnym ruchem jej ust zbierało się w nim coraz więcej ciekawości, współczucia i złości na siebie. To on był wszystkiemu winien.
-I wygraliśmy. Frodo wykonał zadanie. Orkowie upadli zanim zdążyłam polec na polu walki. Zrozumiałam wtedy w końcu, że muszę się pogodzić z tym. Miałam być władczynią. Miałam być za to wszystko odpowiedzialna. Musiałam sobie jakoś radzić... I właśnie się dowiedziałam, że zostałam z niczym.
Nie miał odwagi powiedzieć, że będzie wiernie trwał przy jej boku. Nie liczył na to, że będzie chciała go poślubić. On ją nie tylko zdradził, ale też pośrednio odebrał koronę. Nie otworzył ust, nawet nie potrafił spojrzeć w jej oczy. Bał się tego, co tam zobaczy. Bał się konsekwencji za swoje przewinienia. A ona patrzyła uparcie w jego błękitne oczy, walcząc o jego spojrzenie. Chciała zdobyć jakiś znak od niego, jakąś odpowiedź.
Nie dostała nic.
Musiała odejść, nie miała siły dalej tam być. Powiedziała mu już wszystko. I mimo, że tak bardzo chciała przy nim być, musiała od niego uciec. Jak najszybciej.Nie wróciła nawet do komnaty. Nie zdążyła zanieść tam swoich rzeczy. Skierowała się prosto do stajni, a jej gospodarze potraktowani przez nią dość niemiło nie dowiedzieli się dokładnie kiedy opuściła pałac.
Wszystkie jej plany legły w gruzach. Nie miała już żadnego pomysłu. Pozwoliła, by wierzchowiec obrał tylko sobie znaną drogę. Nie zależało jej na niczym. Mogła zakończyć tę przejażdżkę nawet na dnie nieznanej jej z nazwy rzeki.
Nie liczyła dni i nocy. Koń przerywał bieg, by odpocząć, ale ona nie spała, nie jadła i nie potrzebowała przerw. Jedyne co chciała, to jechać jak najdalej od niego.
Kiedy raz kiedyś podnosiła głowę, by rozejrzeć się po okolicy, widziała drzewa, łąki albo wzgórza. Teraz natomiast zobaczyła domy w oddali. Zainteresowały ją. I potrafiła ja rozpoznać. Koń znał drogę do Edoras i właśnie tam ją zaprowadził. Bo zmierzał prosto w tamtą stronę.
Księżniczka prezentowała się niczym znoszona, podarta suknia. Tak miała stanąć przed Theodredem?
Zmotywowała się, by usiąść prosto w siodle i udawać, że jadła coś w ciągu ostatnich dwóch dni. Przynajmniej starała się, by to tak wyglądało.
Dojechała do bram i przywitała ją dwójka strażników patrzących na nią podejrzliwym wzrokiem. Od samego wejścia było widać, że młody władca wprowadza zmiany i zaczyna odbudowę potęgi państwa.
-Dlaczego Pani chce wejść do miasta?
W głowie Triny zakrólowało to pytanie i sama nie znała odpowiedzi na nie. Strażnicy zauważyli jej roztargnienie.
-Chcę się spotkać z przyszłym królem. - próbowała zabrzmieć pewnie i zdecydowanie
Jednak zabrzmiało to wręcz śmiesznie.
-A kim jesteś, że liczysz na tak ważne spotkanie? - śmiał się zadając jej to pytanie
-Nasz Pan ma wiele obowiązków i mało czasu, więc nie liczyłabyś na datek dla poszkodowanych bitwami. - dodał zaraz drugi strażnik, w ten sposób poniżając ją jeszcze bardziej
Miała ochotę wyżyć się na nich w nieprofesjonalny sposób. Mogła nawet sięgnąć po miecz i wykorzystać pierścień w akcie zemsty. Stało się jednak tak, że strażnicy sami zaczęli żałować tego, co powiedzieli.
-Trina!? Kochana!
Z dala usłyszeli trzy zwalniające przed bramą konie. Na jednym z nich siedział nieznany Trinie rycerz, na drugim znajdował się Eomer, a na trzecim sam Theodred, który właśnie z dala rozpoznał pół krasnoludkę.
Gdy tylko dotarli pod bramę, młody przyszły król zeskoczył z konia i podszedł do wierzchowca Triny i zasugerował pomoc w zejściu z niego. Zrobiła tak, jednak żałowała tego, gdy po pierwszym kroku zachwiała się i skończyła ten ruch złapana przez Theodreda. On od razu zorientował się, że coś nie gra.
-Z pełnym szacunkiem piękna, ale wyglądasz jakbyś od kilku dni nie jadła.
Otrzymał w odpowiedzi nieśmiały uśmiech, który lekko go zaskoczył, bo potwierdził jego słowa. Wtedy już był pewny, że jest źle.
-Chodźmy do środka, zjesz coś. Otworzyć bramy!
Strażnicy zerwali się jak na zawołanie. Trina obrzuciła ich tylko jednym, za to pełnym jadu spojrzeniem, które sugerowało, że jeszcze jedna taka sytuacja, a stracą pracę i reputację. Mogła sama iść, ale Theodred obejmował ją ramieniem gotowy w każdym momencie złapać ją. Eomer szedł za nimi prowadząc ich konie i rzucając zmartwione spojrzenia w stronę Triny. Ludzie na ulicy odsuwali się i kłaniali swojemu władcy. Wyglądali na zadbanych. Trina mogła szybko stwierdzić, że Theodred dobrze sobie radzi w obowiązkach, jakie na niego spadły.
Kiedy otrzymała najlepszy obiad w całym mieście dopiero zrozumiała, jaka jest głodna. Zaczęła jeść, co po części pocieszyło obserwującego ją Theodreda.Kiedy kończyła posiłek, zaczął wywiad.
-Powiesz mi, co się stało? - nie chciał wymuszać od niej niczego, ale na tą odpowiedź liczył wyjątkowo
Trina zatrzymała na chwilę swój odzew i przemyślała to. Mogłaby mu wszystko wygadać, był jej przyjacielem, ale była świadoma, że jak powie prawdę to zrani go. On ją kochał i był jej bardzo wdzięczny, nie chciała tego zmieniać. Stwierdziła, że nie powie mu całej prawdy.
-Na pewno nie wiesz o tym, że Legolas żyje. Nie wiem, co się z nim działo, choć miałam okazję z nim porozmawiać. Skończyło się to źle. Źle.
-Że skończyło się fatalnie, to miałem okazję to na własne oczy zobaczyć... - zasugerował, że ta rozmowa była gorsza w skutkach niż jej się wydawało
-Zostałam więc z niczym, kiedy on wrócił i ma się świetnie. Mogę co najwyżej wrócić do Ereboru i pasożytniczo żyć tam. Kiriel jednak dużo bardziej cieszyłby się, gdybym dała mu spokój, choć Tauriel nie dopuściłaby do sytuacji, w której mnie wyrzuca z królestwa. Czyli lepiej nie. - przerwała na chwilę i zastanowiła się, jak ubrać w słowa jej nowy plan na życie, bo co dziwne już go miała - Więc... masz jakieś zajęcie dla mnie? Cokolwiek, bym nie miała czasu myśleć o niczym zbędnym...
Nie spodziewał się tego pytania. Chciał zatrzymać ją na zamku jako gościa na nieokreślony okres czasu. Cieszył się z jej towarzystwa. Nie ukrywając - chciał się do niej zbliżyć, kiedy od pierwszego spojrzenia zauroczył się nią totalnie. Wiedział, że będzie cierpiała długie lata po jego śmierci, gdyby byli razem, ale nie potrafił odepchnąć od siebie żrącego pragnienia kochania jej. Próbował wcześniej stłumić to pochłaniając się obowiązkami króla, ale teraz, kiedy sama do niego przyszła nie potrafił jej odmówić.
-Nie wiem, czy chciałabyś otrzymać aż tyle obowiązków, ale... szukałem odpowiedniej osoby, która godnie reprezentowałaby mnie jako moja prawa ręka, jako mój zastępca. W naszym prawie to król zarządza wojskiem, a ja mam za dużo obowiązków już i bez tego. Byłbym szczęśliwy mogąc powierzyć tą część właśnie tobie, Trino. - uśmiechnął się do niej pewnie, patrząc cały czas w jej oczy
Na twarzy pół krasnoludki przez chwilę zagościł szczery uśmiech, który kontrastował z jej zmęczoną sylwetką. Docenił ją. Podświadomie tego pragnęła. Od dawna nikt jej nie komplementował, nie pokazywał, że szczerze kocha. A jeżeli to robił, to dla Triny i tak nie miało znaczenia w ogromie smutku, złości i bezsilności jaki ogarniał ją w ostatnim czasie.
-Dziękuję.
CZYTASZ
Najmniej krasnoludzka księżniczka || ᛚᛟᛏᚱ
FanficPierworodna córka Thorina II Oakenshield'a i Rozalii Lili Oakenshield. Jest nie tylko starsza, ale i silniejsza od swojego brata. Posiadała tytuł krasnoludzkiej królewny, wyglądała jak królewska córka i pilnowano jej jak najcenniejszej zdobyczy Ereb...