《6》

131 7 0
                                    

-Pippin i Merry.
-Trina?-głos księżniczki lekko przestraszył przygnębionego Aragorna-Nie widziałem Cię.
-Hobbici, skazani są na śmierć. Jak nie zabiją ich te mutanty to zrobi to sam czarodziej.
-Masz rację. Zostawcie zbędne rzeczy...
-Czas zapolować na orków!-skąd tam Gimli? Kto to wie...
Pozbierali, co potrzebne i wbiegli w głąb nieznanych niebezpieczeństw.
Gonili te stwory kilka dni. Bez przerw, bez jedzenia, cały czas biegiem i tylko po śladach. Krasnoluda zaczęło to powoli irytować.
-Biegniemy i biegniemy! A zwierzyny ani widu!
-Nie możemy się zatrzymać, Gimli!-Legolas wyglądał jakby dopiero co wstał i był pełen sił do maratonu
Trina nie zatrzymywała się i nie narzekała, ale chciała już złapać tych orków, odbić hobbity i odpocząć.

Znaleźli po drodze zapinkę od płaszcza któregoś hobbita. Czyli niziołki jeszcze żyły.

Po kolejnej nocy biegu przy wschodzącym słońcu na chwilę się zatrzymali.
-Wschodzi czerwone słońce, tej nocy przelano krew.-ta przepowiednia Legolasa lekko przeraziła pół krasnoludkę
Jak na zawołanie usłyszeli zbliżającą się grupę galopujących koni. Skryli się za głazem, ale w ostatnim momencie Aragorn wyszedł z kryjówki i zawołał w stronę wojowników.
Nieufnie otoczyli czwórkę i spytali o ich imiona.
-Podaj swoje imię, a poznasz moje.-upartości krasnoluda nie przeszkadzało nawet ostrze znajdujące się niebezpiecznie blisko jego głowy.
-Uciął bym ci ten łeb, krasnoludzie, gdyby chociaż trochę wystawał z pośród traw!-drwiący szum przetoczył się po reszcie Rohańczyków
-Najpierw musiałbyś zabić nas.-Legolas nie starał się o przyjazne stosunki między nimi, a otaczającą ich grupą wojowników
Trina również trzymała swój miecz w gotowości do walki.
-Jesteśmy przyjaciółmi króla Theodena. Jestem Aragorn syn Arathorna, to Gimli syn Gloina, to Legolas z Leśnego Królestwa i...
-Trina córka Thorina Dębowej Tarczy.-rycerz przerwał Aragornowi-Theoden nie rozróżnia wroga od przyjaciela.
Wiedza tego Rohańczyka wbiła dziewczynę lekko w ziemię. To Legolas nie wiedział, jak ona wygląda, a ten wojownik wiedział.
-Skąd mnie znasz?- zacisnęła palce na jednym ze swoich sztyletów, mimo że człowiek zszedł z konia, zdjął hełm i bez broni podszedł do nich
-To jest długa historia...-odpowiedział z uśmiechem na twarzy irytując dziewczynę jeszcze bardziej-Okej, opowiem. Kiedyś na nasz dwór trafił jakiś kupiec. Nikt go nie znał, a on sam przedstawił się jako krasnolud Olin. Chciał tylko jedno-zostawić w naszej sali tronowej obraz. Byłaś na nim ty, pani. Pytaliśmy, po co nam to. Stwierdził, że ta "czarodziejka Trina" uchroni nas przed złem, a jeżeli ją wyrzucimy z tej sali, stanie się coś strasznego. Chwilę później już go nie było. Mimo poszukiwań nigdy nikt już o nim nie słyszał. Skądś kojarzyłem to twoje imię. Przeczesałem całą bibliotekę i znalazłem zapisek o Samotnej Górze. Był tam zapis o całej rodzinie królewskiej. Dlatego wiem, jak wyglądasz i kim jesteś. Nigdy nikomu o tym nie powiedziałem, bo szczerze to śmieszyło mnie to, jak wszyscy boją się tego obrazu.

Po usłyszeniu tej historii zaczęła się śmiać.
Tego się nie spodziewała. Że aż do Rohanu trafią te obrazy, które dawno malował jeden z pomocników kucharzy królewskich. Księżniczce nawet podobało się to, że powstają tak piękne jej kopie. Sytuacja wymknęła się z pod kontroli, gdy te obrazy pojechały w świat z różnymi wymyślonymi legendami. Zakazała tworzenia nowych i na tym się ta historia skończyła. Nie myślała, że ktoś naprawdę uwierzy w te bzdury.
-To jest jeszcze dłuższa historia. Ale my tu z innego powodu. Grupa orków porwała naszych dwóch przyjaciół.
-Wyrżnęliśmy ich w nocy.-pokazał w stronę lasu-Truchła spaliliśmy na stosie.
-Byli z nimi dwaj hobbici? Mali, wydawali by się wam dziećmi.-Gimli mimo smutku, żywił nadzieję
-Nie oszczędziliśmy nikogo... Arod, Hasufel!-zagwizdał, a z tłumu wyłoniły się dwa osiodłane konie-Życzę wam, żeby spotkał was lepszy los, niż ich poprzednich właścicieli.
I jak się pojawili, tak odjechali.
Przygnębieni spojrzeli na wierzchowce. Dwa konie, czterech jeźdźców.
Aragorn spojrzał na Legolasa i widząc jego wzrok od razu zareagował.
-Gimli. Chcesz jechać ze mną?
Gimli wiedział, co się święci. Tak jak i Trina. Aragorn celowo wpakował elfa w jazdę z Triną. Z uśmiechem pomógł krasnoludowi wsiąść na konia.
-Trina?
-No jak muszę...Mam nadzieję, że mnie nie zrzucisz.
Elf w odpowiedzi tylko przewrócił oczami i wsiadł na białego Aroda. Trina stanęła obok konia i spojrzała na elfa.
-Ja prowadzę.-Legolas odpowiedział na niezadane pytanie pół krasnoludki
I nawet jej się to podobało. Przez każdą następną minutę jazdy będzie mogła bezkarnie obejmować elfa.

Wsiadła na wierzchowca i przejechała dłońmi po plecach Legolasa na końcu zaplatając je wokół jego brzucha. Już przy pierwszym dotyku poczuła, jak cały się spiął. Przez ubranie czuła jego mięśnie brzucha. Czuła też to coś, to wyjątkowe uczucie wynikające z jego bliskości. Co jeszcze lepsze, czuła jego zapach. Głowę położyła na jego lewym ramieniu.
Jeszcze przy poprawkach przy ułożeniu niewielu rzeczy obróciła głowę w stronę twarzy Legolasa i delikatnie cmoknęła koniuszek jego policzka znajdujący się przy uchu. Wiedziała, że nie da rady utrzymać głowy na jego ramieniu, gdy koń zacznie galopować, ale korzystała z każdej danej jej chwili. Legolas zaczynał czuć się lekko skołowany, bo myślał, że to tylko on musi zdobywać kolejne etapy zaufania krasnoludki. Z czasem przekonywał się, że i on jest skryty, a Trina poznaje go coraz bardziej. Podobało mu się to, że i ona potrafiła dać coś od siebie, nie będąc tylko czyjąś -nawet jego- marionetką w tych sprawach.

Atmosfera zmieniła się, gdy dotarli do okropnie cuchnącej góry spalonych ciał orków. Gimli zaczął przeczesywać górę śmieci w poszukiwaniu czegokolwiek, co należało do hobbitów, Aragorn badał okolicę, a Legolas pogodził się już ze stratą niziołków. Trina przyglądała się działaniom Aragorna, bo były one coraz bardziej sensowne.
-Tu leżał hobbit...a tu drugi...pełzli, mieli skrępowane ręce...tu węzły przecięto-podniósł kawałki grubego sznura, lekko podkopane w zeschłej trawie-udało im się uciec w głąb lasu, choć byli gonieni...tu ślad się urywa
-Fangorn...-Legolas dobrze znał opowieści o tym zaczarowanym lesie
-Jaki obłęd ich tam zagnał!-Gimli też znał legendy, tylko te mniej przyjazne

Ostatecznie weszli w głąb lasu, prowadząc konie za sobą. Szli już wolniej, pozwalając na odpoczynki. Krasnoluda przerażał szum, który wydawał się rozmową drzew. Legolas zupełnie na poważnie opowiedział o ożywianych przez elfy roślinach. Gimli i tak się ich bał. Trina szła niepewnie za tą małą zgrają, a Aragorn skupiał się na znalezieniu jakichkolwiek śladów hobbitów.
Gdy po raz tysięczny minęli jakieś drzewo, powoli zaczynając błądzić, zobaczyli oślepiające światło.
-Biały czarodziej! Nie dajcie mu przemówić!-szeptem Aragorn skutecznie zasygnalizował, że mają trzymać wrogo broń i być gotowi do ataku
Mag poradził sobie z ich łukiem, mieczem, toporem i sztyletami bez problemu, ukazując na końcu swoją twarz. Nie spodziewali się tego, ale ucieszyli się na jego widok.
-Gandalf Szary!
-Tak, tak mnie kiedyś nazywano. Teraz jestem Gandalfem Białym.
-Widzimy. Idziemy za hobbitami, Merrym i Pippinem, widziałeś ich?
-Tak, są bezpieczni pod opieką Drzewca.
-Tego gadającego drzewa?! Nie ufałbym takiemu czemuś!-na słowa krasnoluda odpowiedział dosyć nieprzyjazny szum drzew-nadal byli w tym lesie- Yyy...znaczy, kocham drzewa! Takie pokraczne też...
Gimli mimo wszystko chciał jak najszybciej wynosić się z tego lasu.

Najmniej krasnoludzka księżniczka || ᛚᛟᛏᚱOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz