《7》

123 7 0
                                    

Razem z Gandalfem cała czwórka na dwóch koniach-bez zmian w ustawieniu-wyruszyli do Edoras. Zadziwieniem był wierzchowiec czarodzieja. Sam Cienistogrzywy stał się najlepszym kompanem podróży Gandalfa.
Gdy dotarli na dwór Theodena od razu poczuli tą atmosferę. Poczucie strachu, smutku i braku nadziei. Ludzie nie mieli przykładu, z którego mogliby brać swój uśmiech. Ich władca ledwo reagował na czuwającą przy nim Eowinę. Stało się tak, dlatego że jego ciałem i umysłem zawładnął Saruman za pomocą swojego sługi Gardziego Języka. Trina niechętnie przed wejściem oddała swoje sztylety strażnikom, choć nie miała innego wyboru. Gandalf skrzętnie wyplątał się z oddania wartownikom swojej różdżki nazywając ją tylko "podporą starszego człowieka". Księżniczka jednak nie musiała długo czekać na ponowną walkę. Co prawda wyglądającą nierówno z uzbrojonymi strażnikami, czwórka najlepiej wyszkolonych wojowników w swoich królestwach dała sobie z nimi radę. W tym samym czasie Gandalf wykonał kilka tych swoich sztuczek i niejedna kobieta zazdrościła efektu odmładzającego jaki otrzymał ich król. Nie tylko to zrobił czarodziej. Wypędzono też fałszywego doradcę, któremu Aragorn darował życie. To było do przewidzenia, że jak zrobi on z siebie takiego dobrodusznego człowieka i jednocześnie silnego wojownika to się jakaś w nim zakocha. I tak wpadła Eowina, której spojrzeń nie dało się nie zauważyć. Aragorn też był tego świadomy, ale udawał, że nic nie widzi.
W ten sposób dość szybko minął czas do pogrzebu księcia Rohanu. Król był załamany stratą syna. Trina idąc za władcą w stronę grobowca Theodreda poczuła delikatny ucisk w klatce piersiowej widząc zapłakane twarze poddanych. Zapomniała o jednej rzeczy-nie zdjęła pierścienia.
Przy samej mogile głuchą ciszę rozdarł krzyk pół krasnoludki. Trina czuła jak pierścień wypala jej skórę na palcu. Szybko spojrzała w jego stronę i w odbiciu arcyklejnotu, zamiast własnej twarzy, zobaczyła uśmiechniętego i przede wszystkim żywego Theodreda. Kierowana strasznym bólem podbiegła do ciała księcia. Gdy koniuszek jej palca, na którym znajdował się pierścień dotknął ciała mężczyzny, ból dziewczyny ustał. Powróciła za to inna rzecz-oddech nieżywego. Jego klatka piersiowa zaczęła się znacznie unosić, a wyglądał jakby najzwyczajniej spał.
Te kilka chwil potwornego bólu tak zmęczyło dziewczynę, że zemdlała. Jej głowa skończyła by prawdopodobnie dużo gorzej, gdyby nie Legolas, który dość szybko złapał ją i zaniósł do domu króla. Theoden przez długą chwilę stał w bezruchu, nie dowierzając w to, co widzi. Teraz zerwał się i w jednym kroku przebył odległość dzielącą go z jego synem.
-Teo... Synku... Ty żyjesz?...żyjesz...-pomiędzy słowami łzy mieszały się z radosnym wyrazem twarzy
Niedowierzanie nadal malowało się na twarzach wielu obecnych tam.
-...Thna...Thiina...Trina, Trina...-słowa powoli odpowiadające na wołania jego ojca wydobywały się na początku niezrozumiałe z jego ożywionych ust

Kolejnego dnia na śniadaniu wszyscy siedzieli z opuszczonymi głowami, łącznie z Theodredem, który czuł się już bardzo dobrze. Krasnoludzka księżniczka, od momentu jak zemdlała do teraz nadal spała. Pod czujną opieką służek i przesiedzianymi w jej komnacie godzinami elfa nie budziła się, mimo że właśnie tego każdy najbardziej teraz pragnął.
Kolejna osoba przysiadła się i zaczęła nakładać sobie gotowane jajka i smarować masłem kromkę chleba. Nikt nie zwracał na nowego ktosia uwagi, bo nikt na to nie miał siły.
-Ale ja dawno nie jadłam.
Koniec zlewania nowej osoby przy stole.
-Trina?!-zaraz obok niej siedział wcześniej nieświadomy o jej obecności Legolas-Jak się martwiłem...-nie dając jej nawet odłożyć widelca z jajkiem, objął ją i wtulił się w jej rozpuszczone, prawie białe włosy
Reszta obecnych na tym śniadaniu skierowała przyjazne i szczęśliwe spojrzenia w stronę księżniczki.
Tylko jedna osoba spojrzała na Trinę trochę inaczej. Z ogromną wdzięcznością, lekką radością i delikatnymi przeprosinami za kłopot.
-Theodred, tak?-w odpowiedzi otrzymała potwierdzające kiwnięcie głową z ciemnoblond włosami-Bo wiesz, jeszcze Cię nie widziałam...żywego.
I kto się pierwszy zaczął śmiać zarażając potem tym innych? No kto, Aragorn.
Nawet Legolas, który nie zamierzał odkleić się od zielonookiej, uśmiechał się do włosów dziewczyny z ukrytymi głęboko łzami szczęścia.
Dziewczyna odwróciła głowę w stronę swoich włosów, a bardziej w stronę aktualnie okupujących ich powierzchnię umięśnionego elfa.
-Legi, głodna jestem.-powiedziała pół głosem, tak żeby usłyszał to tylko ten, do którego były skierowane słowa
Po nich odsunął się, ale tylko na tyle, by dziewczyna mogła spokojnie zjeść. Był zbyt szczęśliwy na przejmowanie się swoim planem uwodzenia jej.

Kolejne dni, podczas których Gandalf próbował namówić króla Rochanu do przygotować do walki skończyły się decyzją o ucieczce w góry. Cały lud Theoden przeniósł do Helmowego Jaru. Gandalf jak zawsze zniknął w najmniej odpowiednim momencie, nie wyjaśniając powodu zniknięcia. Eowina coraz mniej kryła swoje uczucia, jakimi darzyła następcę Gondorskiego tronu, a Theodred zaczynał irytować Legolasa.
-Opowiadano mi kiedyś, jak Eowina podmieniła mi cukier na sól. Miałem wtedy zaledwie cztery lub pięć wiosen, ale chciałem być na tyle samodzielny, by słodzić herbatę samemu. I tak przy każdym posiłku robiłem.-uśmiech nie znikał z twarzy księcia Rohanu, gdy opowiadał najróżniejsze historie Trinie-Mój ojciec twierdzi, że skwaszoną miną, po wypiciu herbaty z solą, oczarowałem dwie służki.
-No tak, taki mały brzdąc, nawet jak pokruszy jakiś kubek uznawany jest za uroczego.-księżniczka słuchała opowieści z miłym uśmiechem
Lubiła go słuchać, ale jeszcze bardziej lubiła zazdrość w oczach idącego cały czas za nimi Legolasa. Gdy Theodred opowiadał największe głupoty, byle by coś mówić, a Trina odpowiadała na nie uśmiechnięta, w elfie zaczynało się coś gotować. W pewnych momentach wybuchał, pokazując swoją zazdrość idącym nawet przypadkiem obok niego ludziom.
-I co w tym takiego uroczego?!-wręcz wymamrotał to pod nosem, ale na tyle głośno, by rozmówcy to usłyszeli
-Wybacz.-rzuciła w stronę Theodreda jednocześnie cofając się do elfa i ich konia, którego prowadził trzymając lejce w lewej ręce
Spojrzała na niego z lekkim politowaniem, w tym samym momencie łapiąc go za wolną rękę. Elf poczuł, że wygrał to, o co przez ostatnią godzinę uparcie walczył. Trina czuła, że on zaraz naprawdę wybuchnie, wsiądzie na tego konia i pojedzie przed siebie, zostawiając ją bez wierzchowca. Podobała jej się jednak wizja spaceru za rękę z Legolasem. Miał taką męską dłoń, z niezbyt kościstymi, jednak długimi palcami. I dużo bardziej podobał się jej spacer u boku milczącego elfa niż wciąż nadającego Theodreda.

Najmniej krasnoludzka księżniczka || ᛚᛟᛏᚱOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz