Sam to załatwię!

159 5 4
                                    


*Mike pov*

Nic nie wiemy dalej o Steve'ie!Spotykamy się żeby coś ustalić ale ciągle zmieniamy temat nie wiadomo czemu.Mam dość!Spakowałem wszystko co mogłoby mi się przydać żeby wejść do labolatorium i co przydałoby mi się po drugiej stronie o ile Steve tam jest.Może przetrzymują go w labolatorium?Nie mam pojęcia.Przekonam się gdy pójdę!

                                                                                       *

I oto jestem przed labolatorium Hawkins!Nie idę do głównego wejścia bo jestem w stu procentach pewny ,że nie wpuszczą mnie o ile by w ogóle zwrócili uwagę na dzieciaka który tu podszedł.Poszedłem więc na tyle daleko żeby mnie nie zauważyli jak będę przechodził przez płot ale też tak żebym mógł szybko wbiec do budynku w razie jakby się skapnęli że ktoś wszedł na teren labolatorium.Gdy miałem zacząć się wspinać wokół mnie rozbłysnęło pełno świateł z latarek.Wyszedłem gdzieś około 4 więc było jeszcze w miarę ciemno.Chciałem szybciej się wspiąć ale za późno zareagowałem i po chwili żołnierze(XD) złapali mnie i zaprowadzili do jakiegoś pomieszczenia.Najprawdopodobniej był to jakiś pokój przesłuchań.Cudownie!Jak moja mama się o tym dowie to mnie zabije.O ile oni mnie nie zabiją.

                                                                                                      *

Siedziałem tak w ciszy sam z godzinę jak nie więcej.W końcu do pokoju wszedł mężczyzna.Był dość niski,miał siwe włosy i strój naukowcja(To wcale nie było oczywiste).Wypytywał mnie o jakieś błahostki przez kolejną godzinę.Po co tu jestem skoro nawet nie pytają czemu chciałem wejść na teren ich labolatorium?Przecież to nie ma najmniejszego sensu!Wyszedł.Czekałem tak może z pół godziny i w końcu mogłem wyjść z tego pomieszczenia.

                                                                                         *

Gdy byłem już przy samym wyjściu z budynku przypomniało mi się co zdarzyło się może 3 lata temu.Trzymałem wtedy nieprzytomnego Will'a przed wejściem a Hopper i Pani Byers weszli do środka i czekali na Bob'a.Usłyszałem krzyki mamy mojego przyjaciela i strzały.Po kilku chwilach wyszli we dwójkę,o ile tak mogłem to nazwać.Tak naprawdę to Hopper z budynku wyciągnął siłą Panią Byers.Później w domu dowiedziałem się co wydarzyło się przy wyjściu z tego okropnego miejsca.Momentalnie oczy mi się zaszkliły i przyspieszyłem.Na szczęście ten typ co mnie wypytywał o byle co nie prosił o numer mojej mamy,powiedział,że nie zadzwoni tym razem.Szybkim krokiem wróciłem do domu.Znaczy,chciałem wrócić ale przypomniało mi się,że nie skończyłem jeszcze lekcji więc mama zdziwi się gdy wrócę wcześniej.Nie wiedziałem gdzie mogę się udać żeby spędzić tam kolejne dwie i pół godziny.Pomyślałem,że pójdę do Starcount.Ruszyłem w stronę galerii.Mniej więcej w połowie drogi za plecami usłyszałem jak ktoś mnie woła.Odwróciłem się i zobaczyłem nikogo innego jak moją paczkę.

-Mike!Ty kretynie gdzie cię wcięło?!-Krzyknęła moja siostra.

-Ta,też tęskniłem.-Odpowiedziałem.Wszyscy mnie przytulili jak by nie widzieli mnie co najmniej rok.W końcu uwolniłem się z ich uścisku.

-Gdzie byłeś?I czemu nic nam nie powiedziałeś?-Spytał Lucas.Nie miałem co kłamać więc wszystko im opowiedziałem.Rozeszliśmy się do domów.Znaczy inni się rozeszli bo ja razem z Nancy zamiast do domu poszliśmy na lody.Nie wiem od kiedy ona płaci za mnie ale kupiła nam po lodzie i poszliśmy na spacer.Do domu wróciliśmy o około 16.Pomijając incydent z labolatorium dzień był fajny.

*Eleven pov*

Po założeniu opaski na oczy żebym nic nie widziała przeniosłam się na „drugą stronę".Po chwili zobaczyłam Mike'a jak siedzi na krześle.Nie miałam pojęcia w jakim miejscu jest.Chwilę później zobaczyłam też jakiegoś mężczyznę.Rozmawiali o czymś ale nie słyszałam o czym.Ciągle się im przyglądałam.Gdy wstali wszystko zniknęło.

                                                                              *

Zdjęłam szybko opaskę i wytarłam chusteczką krew z nosa.Opowiedziałam przyjaciołom co widziałam.Dowiedziałam się też,że siedziałam tak godzinę.Co prawda wiedzieliśmy już,że Mike'a nie porwał Demogorgon.Postanowiliśmy iść go poszukać.Chodziliśmy po Hawkins i rozglądaliśmy się wypatrując Mike'a.Po około dwudziestu minutach chodzenia Nancy krzyknęła:

-Mike!-Na co ten się odwrócił i dodała-Mike!Ty kretynie gdzie cię wcięło?!

-Ta,też tęskniłem!-Uśmiechnął się i wszyscy do niego podbiegliśmy i go przytulilśmy.Chłopak opowiedział nam gdzie był.Wkurzyłam się na niego strasznie ale starałam się tego nie pokazywać.Był w tym głupim labolatorium!Najchętniej bym po prostu odeszła nie patrząc czy ktoś w ogóle zauważy.Po dłuższej chwili zaczęliśmy się wszyscy rozchodzić do domów.Kawałek szłam z Dustinem.Szliśmy w ciszy,postanowiłam,że musze ją przerwać i po prostu porozmawiać z kimś.Dziewczyny już poszły więc pogadam z Dustinem.

-Mogę cię o coś spytać?-Zastrzymałam się i powiedziałam do loczka.

-Jasne!Pytaj o co chcesz.-odpowiedział i też się zatrzymał.

-Jak zareagowałeś na to,że Mike sam poszedł do labolatorium?-Spytałam niepewnie.Według mnie powinien nam powiedzieć,chciałam sprawdzić czy chłopak podziela moje zdanie.

-Wiesz...W sumie byłem trochę wkurzony.Powinien nam jednak o tym powiedzieć.Bo wiesz Przyjaciele nie kłamią.-Uśmiechnął się i szturchnął mnie w ramię.Zaśmiałam się lekko i poszliśmy dalej.Pożegnaliśmy się i poszłam dalej.W domu czekał na mnie mój tata,Jim Hopper.Na kolację zjedliśmy GOFRY!Później po prostu poszłam spać.Dzień był pełen emocji.Nie koniecznie tych pozytywnych.Ale wszystko skończyło się dobrze na szczęście.Mam nadzieję,że ostatni raz Mike tak zrobił.Kiedyś w końcu stanie mu się krzywda jak znowu postanowi coś zrobić sam.

012Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz