Akcja-pomoc

127 5 0
                                    


*Max pov*

Byłam trochę zła na El.W sumie wszyscy byli,nawet Mike.A to już coś.Chłopaki poszli ustalać plan działania a ja poszłam zadzwonić do Hoppera.Do rodziców Soph postanowiliśmy nie dzwonić.Nie są w to zamieszani i nie będą rozumieli o co chodzi.W sumie to pewnie by i tak nie odebrali,Sophia kiedyś powiedziała,że jak nie ma ich w domu(co zdarzało się często,szczerze współczułam Soph)to nie odbiorą.Podeszłam do telefonu podniosłam słuchawkę i wykręciłam numer do domu Hoppera.Nikt nie odebrał.To znaczy,że Hoppera nie ma.El nie mogła odbierać telefonów.Odłożyłam słuchawkę i pobiegłam do chłopaków,którzy znowu się o coś sprzeczali.

-Chłopaki!-Powiedziałam zdyszana(musiałam przebiec pół domu).Nikt nie zwrócił na mnie uwagi.Zdecydowałam,że krzyknę.-CHŁOPAKI!-Krzyknęłam dość głośno.Sąsiad na pewno usłyszał.

-CO?!-Oderwali się od kłótni i spojrzeli na mnie.

-Hoppera nie ma w domu,nie odebrał-Powiedziałam już ciszej.

-Jak nie ma?-Spytał Mike-Dobra jedziemy tam!

*

Po drodze weszliśmy do domu Lucasa po latarki i tego typu rzeczy.Dojechaliśmy do domu El i jedyne co zobaczyliśmy to,że tylko w dużym pokoju świeciło się światło.Podeszliśmy do drzwi i zapukaliśmy.Nikt nie otworzył.Lucas otworzył drzwi,o dziwo nie były zamknięte na klucz.Weszliśmy i zobaczyliśmy,że El śpi.Obok leżała jej chustka i telewizor był włączony.Dziewczyna miała też przy nosie ślad po niedomytej krwi.

-Chłopaki spójrzcie,jestem pewna,że chciała znaleźć Sophię.-Powiedziałam

-To samo pomyślałem.-Powiedział Dustin-Skoro El śpi możemy wracać do planu!

Wszyscy spojrzeliśmy na siebie nawzajem a później na Dustina.Było już bardzo późno.Jutro poprosilibyśmy Hoppera i panią Joyce,na pewno by pomogli.

-Dustin...-zaczęłam-jest już późno,jutro poprosimy mamę Willa i Hoppera o pomoc.Jestem pewna,że zrobią więcej niż my.Hopper ma dostęp do różnych źródeł.Teraz wracajmy do domów,wyśpijmy się i spotkamy się z samego rana i przyjedziemy tutaj.-Chłopaki popatrzyli na mnie dziękując bardzo cicho.Dustin patrzył w podłogę,podeszliśmy do niego i przytuliliśmy go.

-Obiecujecie,że rano przyjedziemy do Hoppera?-Spytal nieśmiało.

-Obiecujemy-Odpowiedzieliśmy chórkiem.Wyszliśmy z domu zamykając drzwi,każdy sięgnął po swój rower i pojechaliśmy do swoich domów.Jadąc rozmawialiśmy o wszystkim i niczym ale Dustin jechał z tyłu cicho,jakbym się nie odwracała co chwilę to myślałabym,że z nami nie jedzie.Przy jego domu nawet nie powiedział „pa" po prostu zjechał,rzucił rower na trawę i wszedł do domu trzaskając drzwiami.Popatrzyliśmy w stronę jego domu i spojrzeliśmy wszyscy na siebie.Do końca naszej drogi nikt się już nie odezwał.Później zjechał Will,powiedział nieśmiałe „cześć" i skręcił w stronę domu.Następnie Mike miał swój dom a co idzie za tym,Lucas też.Zjechali razem mówiąc „do zobaczenia".Zostałam sama jechałam tylko chwilę bez innych.

*

W domu gdy zjadłam coś i umyłam się nie mogłam zasnąć.Leżałam i leżałam.Po trzech godzinach prób zaśnięcia zrobiłam się senna.Zamknęłam oczy i odpłynęłam.

*Dustin pov*

Nie wiedziałem co mam im odpowiedzieć.Jest już późno?Jak Will zaginął to nikogo nie obchodziło to,że jest późno(Jak coś to gdy szukali Will'a była wcześniejsza godzina tylko Dustin nie zwrócił na to uwagi).Nie chciałem już z nikim dziś gadać,więc po prostu jechałem za nimi z tyłu.Dojechaliśmy do mojego domu.Stwierdziłem,że po prostu zjadę nic nie mówiąc.Skręciłem i rzuciłem rower na trawę i wszedłem do domu trzaskając drzwiami i pobiegłem do swojego pokoju.Moja mama zwróciła mi uwagę ale jakoś nie zwróciłem większej uwagi na to.W pokoju rzuciłem się na łóżko i leżałem tak z prawie dwie godziny.Później poszedłem do kuchni po coś do jedzenia dla mojego żółwia.Moja mama już spała więc na szczęście nie musiałem się jej tłumaczyć z tego jak wszedłem do domu i ją olałem.Patrzyłem sobie jak mój przyjaciel je sałatę i myślałem nad tym co jutro powiedzieć ekipie na usprawiedliwienie mojego zachowania.Chciałem zadzwonić ale pomyślałem,że telefon nie będzie najlepszym rozwiązaniem o godzinie dwudziestej trzeciej a walkie -talkie też nie jest najcichsze.Musiałem poczekać do jutra.

*

Poszedłem się ogarnąć do spania.Po drodze do pokoju z łazienki wszedłem do kuchni żeby podkraść coś do jedzenia dla siebie.Nic nie jadłem od kiedy wyszedłem z domu żeby pogadać z Soph.Po szybkiej „kolacji" poszedłem jeszcze umyć moje ząbki.Po wykonaniu tej czynności położyłem się już do łóżka.Gdy spojrzałem na zegarek była równo północ.Ciekawe czy zasnę.Tak jak myślałem,nie mogę zasnąć.Normalnie pobawiłbym się z Meows'em ale Dart zjadł go prawie trzy lata temu(ups),mama dalej uważa,że ten kot gdzieś zwiał.Tego nowego kocura którego moja mama kupiła wręcz nienawidzę w sumie z wzajemnością.Narcyz,bo tak ten wysłannik szatana się nazywa(swoją drogą pasuje mu to imię),ciągle mnie drapie i próbuje dobrać się do mojego żółwia.Naprawdę okropne zwierze.Była już prawie druga a ja miałem ochotę na jakąś przekąskę.Dobrze,że mam tajną skrytkę przy fotelu w moim pokoju.Wyjąłem sobie opakowanie m&m's i zacząłem się zajadać cukierkami.Opakowanie wyrzuciłem gdzieś w kąt mojego pokoju.O godzinie trzeciej w nocy coś zaczęło walić w ściany mojego pokoju z początku myślałem,że mi się wydaje.Ściana z której wydobywał się dźwięk nie łączyła się innym pomieszczeniem.Zrozumiałem,że chodzi o drugą stronę i Soph.Podszedłem do ściany i usłyszałem głos osoby ,która jest dla mnie najważniejsza na świecie.Nie widziałem jej ale wiedziałem,że to ona.

-Dustin,jestem ze Steve'm.Pomóż.-Powiedziała.

-Soph spokojnie,jesteście bezpieczni?-Spytałem zmartwiony.Chciałem,żeby odpowiedź była jednym prostym słowem „tak".Na szczęście tak brzmiała odetchnąłem z ulgą.Mam „kontakt" z moim przyjacielem,wiem,że żyje i z moją...w zasadzie to nie wiem już kim.Ważne,że są bezpieczni.-Chciałem do kogoś zadzwonić.Pierwszy na myśl przyszedł mi Mike,to mój najlepszy kumpel zaraz po Steve'ie(z nikim się tak dobrze nie dogadywałem jak ze Steve'm).Tak też uczyniłem.Ale pod ręką nie miałem telefonu więc użyłem walkie-talkie.

*

-Mike,Mike,Mike,Mike...-Powtórzyłem jeszcze kilka razy aż w końcu się odezwał.

-Co chcesz Dustin?Jest prawie czwarta nie możesz zaczekać do...

-Mam dwie zguby,Steve i Sophia są w moim domu ale po drugiej stronie-Przerwałem mu w połowie zdania.

-Zaraz będę-I wyłączył walkie-talkie.Mam tylko nadzieję,że pomyśli trochę i wejdzie przez okno.Po dziesięciu minutach przyjechał i na szczęście podszedł do okna.Niestety w ciągu tych dziesięciu minut straciłem kontakt z Sophią i Steve'm.Opowiedziałem Mike'owi wszystko ze szczegółami.

-Przynajmniej nie rozwaliłeś ściany tak jak pani Joyce-Powiedział na co cicho się zaśmialiśmy.Musieliśmy się trochę ogarnąć bo mimo wszystko była godzina czwarta nad ranem.Usiedliśmy na łóżku i postanowiliśmy,że musimy powiedzieć o wszystkim (oprócz Hoppera i pani Byers)mojej siostrze Nancy,Jonathanowi i Robin.Rano gdy spotkamy się z Max,Lucas'em i Will'em pojedziemy do El.Zrobiłem się trochę senny i po tym jak wyglądał mój przyjaciel wywnioskowałem,że on też jest senny,rozłożyłem materac na łóżku i dałem Mike'owi drugą poduszkę i kołdrę,i poszliśmy spać.I tak nie spaliśmy zbyt długo bo obudziliśmy się o godzinie siódmej rano.Moja mama poszła do pracy więc nie musiałem kryć Mike'a ani przemycać dla niego śniadania z kuchni.Zrobiliśmy sobie coś na szybko i poszedłem się ubrać,w tym czasie mój przyjaciel zadzwonił do wszystkich.Mieliśmy się spotkać o dziesiątej.I wtedy zaczniemy wielkie planowanie ratunku dla Steve'a i Sophii.Nazwałem to „Akcja-pomoc".Nazwa do przemyślenia.

Dobrze zatem to koniec tego rozdziału!

1046 słów świętujemy!

Następny postaram się wstawić do końca miesiąca.

Miłego dnia/wieczoru<3

I jeszcze raz dziękuję za 1k wyświetleń

012Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz