7.

170 12 0
                                    

Reszta dnia przebiegła bez rewelacji ani niemiłych niespodzianek.
Pandora mogła skupić się na tym, co chciała od samego początku, czyli poznawaniu Garfielda.
Siedzieli w jego pokoju. Ciemne ściany zdobiły plakaty zespołów, z których dziewczyna poznała tylko Arctic Monkeys i Gorillaz. Z otwartej szafy wysypywały się ubrania, ale najbardziej świeżbił ją widok papierków i nie dojedzonej pizzy oraz puddingu na biurku. Siłą woli siedziała spokojnie na, na szczęście, pościelonym łóżku.
Dużo rozmawiali. Pandora z zaciekawieniem i pewnym ukłuciem w sercu słuchała historii ze szczęśliwego dzieciństwa chłopaka. Wiedziała, że nie powinna być zazdrosna, jednak nie mogła przestać porównywać swoich wspomnień do wspomnień brata.
Szczególną uwagę skupiła na opisach ich mamy. Z tego, co Gar opowiadał, była cierpliwa, ciepła i zdystansowana, nawet dla swojego syna. Jedyną osobą, przed którą się całkowicie otwierała był jego ojciec.
Dziewczynę ścisnęło w żołądku, jak czuła i widziała w oczach Gara tęsknotę.
Ona natomiast mogła poopowiadać o jedynej miłości rodzicielskiej, jaką doświadczyła, a przynajmniej o niej pamiętała, czyli o swoim dziadku.
-Dziadek Rick miał swoje lata. Opieka społeczna niezbyt przychylnie rozpatrywała jego prośby o przyznanie rodzicielstwa. -prychnęła.- Człowiek pracuje całe życie, dba o dom, nie stacza się po śmierci żony a dalej znajdą się osoby, które spojrzą na ciebie jak na kogoś niezdolnego do opieki nad kimś innym. Przez nich proces adopcyjny trwał blisko dwa lata, może nawet ponad. Miałam 11 lat kiedy mnie mu przekazano.
-Co się z nim stało?- spytał Gar.- Wspominałaś, że umarł, ale nie mówiłaś jak.
Krwawe obrazy zalały umysł Pandory. Zamknęła oczy w nadziei, że znikną. "Za wcześnie -pomyślała- Za wcześnie"
-Potrącił go samóchod na pasach. Kierowca uciekł, droga nie była często uczęszczana, brak kamer i świadków. Po prostu ktoś przejeżdżał i go zauważył.
Nie patrzyła w tym momencie Garfieldowi w oczy. Skupiła się na zniżającemu się ku horyzontowi słońcu. Poczuła na barku dłoń.
-Bardzo mi przykro.- powiedział szczerze.
-Mnie też z twojego powodu.
Wtedy zrobiła coś, o czym pragnęła. Przytuliła się do brata. A on jej na to pozwolił i sam wtulił w nią głowę.

Problemy zaczęły się wieczorem, kiedy zaczęto debatować o tym, gdzie Pandora spędzi noc.
-Naprawdę, nie mam problemu z kanapą! -zapewniała dziewczyna.
-Ale ja mam! -kłócił się Garfield.- Nie będziesz spała na kanapie, kiedy mamy wolną sypialnię!
-Ona nie jest wolna.- odparł stanowczo Dick.
-Jest, i to praktycznie od początku jak tu mieszkamy.
-Ale on może wrócić w każdej chwili.
-A jak dla mnie nie ma takich planów.
Nastolatek i mężczyzna spoglądali na siebie gniewnie. W kuchni Rachel z Jaimiem zajadali się popcornem.
Do Graysona podeszła Kory, szepnęła mu na ucho żeby z nią poszedł.
Zaprowadziła go do pokoju Jasona Todda, który dziewiętnaście miesięcy temu wyszedł z wieży i już nie wrócił.
Nie pozbierał się po zdradzie Rose, ani po śmierci jego dobrej koleżanki z ulicy. Dick musiał częściej hamować chłopaka przez jego agresję i zbytnią impulsywność. Chciał być dla Jasona mentorem, przyjacielem, lepszym Batmanem. Teraz jedyny kontakt jaki mają, to emotikony podniesionego kciuka, którego chłopak wysyła raz na jakiś czas.
Sama sypialnia nie zmieniła się nic od jego zniknięcia. Niewypakowane pudła z winylami i komiksami dalej stały w jednym kącie. Na komodzie leżał zakurzony gramofon i butelka z resztką perfum. Wiele ubrań dalej zostało w komodzie, ale nikt nie chciał sprawdzać zawartości szafek. Niestety między tą sypialnią, a poprzednią, wiele się różniło. Ta nie miała w sobie niczego, co kształtowało Jasona. Była po prostu pustym pokojem.
A może to właśnie z niego zostało?
Kory objęła Dicka w pasie i spojrzała na niego z miłością i zrozumieniem.
-Nie wiemy kiedy on wróci, i czy w ogóle wróci.- mężczyzna otworzył usta, żeby coś powiedzieć, jednak Tamaranka mu na to nie pozwoliła.- Garfield natomiast kogoś odzyskał. Ma to szczęście, że rodzina mu się powiększyła, zamiast skurczyć. -strzepnęła farfocel z jego ramienia.- Nic ze sobą nie przywiozła, po prostu użycz jej łóżka i nie narażaj się na gniew chłopaka, który potrafi się zmienić w tygrysa.
Dick przytulił się do Kory. Po kilku oddechach przytaknął głową.

Tego dnia Pandora otarła się o śmierć, brała udział w śledztwie, zjadła najlepszego pączka, jakiego do tej pory zjadła, odzyskała brata i miała wygodne łóżko, na którym mogła po raz pierwszy od miesięcy się wyspać i choć trochę poczuć się bezpiecznie. Dalej myślala o swoim znajomym, bolącej nodze, leczącym się żebrze, zabójczym zmiennokształtnym i jego właścicielu, ale wmawiała sobie, że jutro też jest dzień.

Nowy Tytan ~ titans fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz