-I jak idzie?
Pandora weszła do pokoju medycznego godzinę po tym, jak Kory i Rachel zaczęły pracę nad denatem. Miała mokre włosy i czerwone od gorącej wody plamy na skórze. Biło od niej napięcie, ale jej twarz pozostała bez wyrazu.
-Toksykologia wykazała wysoki wskaźnik pewnej substancji. Aż takim geniuszem nie jestem, żeby to rozszyfrować. -Koriandr spojrzała z wyczekiwaniem na Pandorę. Ta jednak wzruszyła ramionami.
-Na mnie nie licz. Skończyłam edukację w klasie podstawowej.
-Wiemy natomiast, że jest to bardzo podobna substancja, która była w kuli wyjętej z twojej nogi. -stwierdziła Rachel.
Wilkołaczka zmarszczyła brwi.
-Skoro mnie ta substancja zabijała, to czemu nie zabiła jego?
Do pokoju wszedł Garfield dzierżący w rękach część sprzętu, który zostawił człowiek w domyśle odpowiedzialny za cały ten cyrk.
-Poznaję to. -powiedział ze ściągniętą od napięcia twarzą. -Jeśli się przyjrzycie, zobaczycie zatarty ślad logo CADMUS na strzałach. A tego -wskazał palcem na pozostałą w fiolce substancję- używali do otumaniania zmiennokształtych i innych pacjentów. To między innymi tym mi sprali mózg.
Pandorze migły wilcze oczy.
-Co tobie zrobili?!- zawarczała.
Zapadła cisza. Garfield przez chwilę nie wiedział o co dziewczynie chodzi, gdy do niego dotarło.
-Ty nie wiesz.
-Nie wiem. Skąd miałabym? Czy wyglądam jak jebany narrator trzecioosobowy?
Chciał coś powiedzieć, ale Pandora nie dopuściła go do głosu.
-Dlaczego mi nie powiedziałeś? Nie ufasz mi?
-To jak z twoim dziadkiem, też nie lubisz opowiadać o mrocznych szczegółach swojego życia. -patrzyli na siebie gniewnie. Rachel i Kory bały się wejść między rodzeństwo. Czuły się jakby utknęły w klatce z dzikimi zwierzętami, co w sumie nie mijało się bardzo z prawdą.- Powiem o tym, co się działo. Dowiesz się wszystkiego, obiecuję, zwłaszcza teraz kiedy ma to związek ze sprawą.
Napięcie stawało się nie do wytrzymania. Wilkołaczka wzięła drżący oddech i ku zaskoczeniu wszystkich usiadła po turecku na podłodze i schowała twarz w dłoniach.
-Przepraszam, -powiedziała cicho.- nie wiem, nie poznaję się, przepraszam, bo tyle się teraz dzieje i nie wiem nie wiem... -Rachel podeszła do niej, kucnęła i położyła dłoń na jej ramieniu. Pandora odwróciła się do niej.- Nie chciałam, ty mi wierzysz prawda? -poczekała, aż otrzyma potwierdzenie i zwróciła się do Garfielda.- Nie chciałam na ciebie naskoczyć.
Tamaranka zaczęła przyglądać się dziewczynie i zaczęła dostrzegać pewne szczegóły: sińce pod oczami, drżący mięsień na policzku i palec wskazujacy, połamane paznokcie i nie gojące się płytkie zacięcia na rękach.
-Ile ostatnio spałaś? I jadłaś?
Te pytania zbiły z tropu jej przyjaciół i samą zainteresowaną.
-Szczęśliwi nie liczą. -odparła.
-Wszyscy wiemy, że szczęśliwa nie jesteś.
-Śpię i jem wystarczająco.
-Ķłaaamca! -zawołał Jason z progu, robiąc ze swoich dłoni głośnik.- Ja widzę, że nie śpisz. Albo śpisz i masz koszmary albo nie śpisz w ogóle. Potem idziesz na poranny obchód po mieście. Dzień mija i znowu to samo. I tak już od... jakiegoś czasu. Ja tam jestem szczęśliwy, więc czasu na prawdę nie liczę.
-A co was to wszystko obchodzi. Powinniśmy wrócić do Ezry, tego człowieka, zdziczałych...
-My wrócimy. -powiedziała Kory zdecydowanie.
-Wy?
-My.
-Sami? Beze mnie?
-Przez jakiś czas na pewno.
-Nie zgadzam się.
-A ja nie zgadzam się, abyś doprowadzała się do takiego stanu.
-Ale ty wiesz, że dopóki nie rozwiążemy tej sprawy to nie będę spała? Ani jadła odpowiednio?
-O, czyli jednak nie śpisz i nie jesz?
-A ty byś mogła?
Nie wiedziała co odpowiedzieć.
-Skończmy to. -stwierdziła wilkołaczka.- A wtedy porządnie się wyśpię.*
Garfield opowiedział siostrze o CADMUS, przynajmniej to, co już sobie przypomniał. Kiedy mówił, a ona tak słuchała, od czasu do czasu zadając pytanie o jakiś szczegół, poczuł niesamowitą potrzebę opowiedzenia wszystkiego. Nie poszczędził nawet opisów jak się czuł, kiedy rozrywał ludzi na strzępy. Jaki smak miała krew. Skąd wiedział, że ofiara numer 5 miała anemię. Jak bardzo denerwowały go świetlówki. Powiedział również o mężczyźnie, który wzbudzał w nim szczególny niepokój.
-Ile pamiętasz o nim? -spytała. Nie zauważył, kiedy ujęła jego dłoń w swoją.
-Niewiele. Pamiętam... jak się śmiał. Jego usta układały się w charakterystyczny sposób, tak jakby całe życie się nie uśmiechał, a jak wreszcze to robił to tylko połową ust i jego twarz się przez to marszczyła po tej stronie. Jak u Jokera. Widziałem go tylko pod postacią daltonistycznego tygrysa, nie wiem jakiego koloru były jego oczy, ale raczej ciemne bo były jak studnie, traciłeś pewność siebie jak w nie patrzyłeś bo się bałeś. I co najstraszniejsze nie potrafię opisać jego emocji, czym emanował. Dosłownie nie odczuwałem przy nim nic oprócz strachu. On.. nie mógł być dobrym człowiekiem.
Pandora prychnęła.
-Trochę jak mój ojciec po stracie naszej mamy, ale z tego co się orientuję jedna z jego licznych kurew wsypała mu za dużo narkotyku, okradła i zostawiła go jak dławił się własną śliną i wymiocinami.
Chłopak się wzdrygnął.
-Nie jest ci go choć trochę szkoda?
Spojrzała na niego i jej oczach dostrzegł ogniki.
-Ani. Trochę. Zasłużył na wszystko co sam sobie sprawił.
Garfielda martwił ten wzrok. Taki, jakby właśnie układała kilka sposobów uśmiercenia tego człowieka i we wszystkich wizjach była katem, który czerpał dziką satysfakcję ze swojej pracy.
-Dobra, wracając -odchrząknęła. Wzięła rękę z dłoni brata, złączyła swoje palce i przyciągnęła pięści do ust, kładąc łokcie na kolanach.- Wiadomo coś o tym mężczyźnie? Czy dalej tam pracuje, co się z nim stało po waszym odzyskaniu?
-Obawiam się, że nie. -westchnął.- Wiesz, trochę było roboty, dużo tragedii się wydarzyło po drodze.
-Chyba nie spodoba ci się mój pomysł w takim razie.
-Jaki?
-Musimy tam wejść. Zobaczyć wszystko od środka trzeźwym okiem. Pokręcić się. Zwłaszcza teraz, kiedy wiemy, że sprzęt pochodzi z CADMUS.
-Nie chcę tam wracać. -powiedział cicho chłopak. Bał się, chociaż nie przyznałby się do tego głośno. Boi się wspomnień, które mogą przebić się przez mur broniącej go przed bólem podświadomości.
-Wiem, nie wejdziesz tam. Ja to zrobię.*
-No chyba was pojebało. -stwierdził Jaime.
Pandora i Garfield przedstawili pozostałym pomysł wpuszczenia Pandory do paszczy lwa, a konkretniej paszczy Lexa Luthora.
-Oni mogą was poznać, ja jestem nowa w mieście. Mam pospolitą urodę białej amerykanki. Ubiorę okulary, zajebię Dickowi fartuszek do grillowania, wezmę aktówkę... skądś, i wtopię się łatwo w tłum tych psychopatów uważających się za naukowców. -tłumaczyła wilkołaczka, a Jaimego wzburzyło jej stwierdzenie, iż ma pospolitą urodę.
-Nie obraź się, ale sama powtarzasz, że skończyłaś edukację na poziomie podstawówki. Ile zrozumiesz z tego, co tam zobaczysz? Jak zdobędziesz informacje, o których specyfikacji nie wiemy sami i jak znajdziesz tam faceta, którego wyglądu nie znamy?
-Wezmę korki. Umiem czytać i uciekałam przed drogówką i migałam się od mandatów więcej razy niż wy zamówiliście pizzę margharittę w ciągu ostatniego miesiąca. Nie wiem, nie macie jakichś fancy okularów z kamerką szpiegowską? Słuchawki bluetooth, co wygląda jak aparat słuchowy? Musicie mieć przecież coś użytecznego oprócz broni.
-A co, jeśli cię złapią? -spytał Dick.- Naturalna zmiennokształtna w ich rękach? Z chłopakami było nam ciężko, ale ich znaliśmy, wiedzieliśmy mniej więcej jak odzyskać Gara. Nie wiemy czego się po tobie spodziewać. Albo oni albo my musielibyśmy cię zabić.
-Dick... -wzburzył się Beast Boy.
-To mnie zabiją. Albo wy. I tak mało tu ze mnie użytku. Jeśli dzięki mnie sprawa ruszy z impetem, niech zrobią mi co chcą.
-Ty nie wiesz co mówisz! -krzyknął Garfield.- Nie możesz i nie zginiesz! -odwrócił się do Tytanów.- Czy mamy inną opcję? Nie wymyśliliśmy nic od trzech miesięcy, ludzie umierają, a wy zamiast myśleć o zagadce myślicie o kolejnej śmierci. -wrócił wzrokiem do Pandory.- Wejdziesz tam, zdobędziesz to, co trzeba i w y j d z i e s z. Jeśli nic nie znajdziemy, to będziemy wiedzieć, że źle szukamy. Wiele nam nie zostało.
Zapadła cisza.
Kory odezwała się pierwsza.
-Jestem za. Pomogę ci się przygotować.
-Dasz radę, Penny. -odezwała się Rachel.- To będzie akcja rodem z filmów akcji. -uśmiechnęła się.
-W którym wszystko wybucha, czy główny bohater okazuje się być impostorem? -spytał Jason.- Tak czy siak, Garfield dobrze mówi. Nie mamy wiele opcji.
Jaime kiwnął głową z aprobatą. Ściskało go w środku na myśl, co może pójść nie tak, ale jemu też zależy na rozwiązaniu sprawy.
Zebrani wyczekująco czekali na decyzję Graysona.
-I tak byście to zrobili bez mojej zgody. -zaczął.- Przynajmniej będziemy teraz mieli okulary szpiegowskie i psychopatycznego naukowca w drużynie.*
Kiedy decyzja zapadła i zaczęły się przygotowania do misji, Pandora dogoniła odchodzącą Rachel.
-Penny? -spytała z uśmiechem.
Rachel zarumieniła się, w odruchu założyła włosy za ucho.
-Długo myślałam o zdrobnieniu dla ciebie. -powiedziała.- Google nie był zbyt kreatywny a Pandora nie jest zbyt popularnym imieniem, ale oglądałam nową ekranizację "To" Stephena Kinga i...
Pandora uśmiechnęła się szerzej.
-Mam imię po klaunie?
-Nie! Znaczy... No może trochę, ale obiecuję...
-Podoba mi się. -przerwała jej.
-Naprawdę? -odetchnęła z ulgą nastolatka.
-Naprawdę. W sumie pierwszy raz polubiłam zdrobnienie od mojego imienia, nie będące zdrobnieniem mojego imienia, ale wiesz o co chodzi.
-Wiem. -odpowiedziała z uśmiechem.
-Dziękuję. Tylko nie mów skąd to wzięłaś, jeszcze będą chcieli bym ubierała perukę.
CZYTASZ
Nowy Tytan ~ titans fanfiction
FanfictionW Gotham dochodzi do tajemniczych ataków ze strony dzikich, nie widzianych wcześnie w tym regionie zwierząt. Do drzwi wieży Tytanów puka ciężko ranna dziewczyna, która uważa się za siostrę jednego z jej mieszkańców. Tajemniczy przybysz może pomóc w...