12.

146 9 0
                                    

-To jak to właściwie jest? -spytał Garfield.- Jesteś częścią stada?
Nastał dzień, w którym Tytani zebrali się w jednym pomieszczeniu, jednak nie na naradę bitewną, a na kolacji. Jedni zmieścili się na wyspie kuchennej, Gar i Jaimie usiedli na kanapie a Pandora poczuła silną potrzebę usadowienia się po turecku na dywanie.
Dziewczyna milczała chwilę, żując spaghetti z tofu zamiast mięsa.
-Nie. -odparła.- Dbamy o siebie jak możemy, pomagamy, uczymy się nawzajem, ale nikt nie był chętny zostać przywódcą.
Opowiedziała im o miejscu, a bardziej osobach do których została zwerbowana po śmierci dziadka. Podziemiem nazwała zmiennokształtnych, likantropów jak Pandora, ale też jaguarołaków, kojotołaków, niedźwiedziołaków, ludzi na wzór syren -posiadali zarówno płuca jak i skrzela, potrafili rozciągnąć skórę między palcami by stworzyć błony do pływania, ale nie mieli ogonów. Raz do "stowarzyszenia" dotarła wyjątkowo chorowita 7-letnia dziewczynka, która jak się okazało była hybrydą z sową. Umarła niedawno, bo nie potrafił nikt wyleczyć jej duszności.
-Ja tam trafiłam kiedy? 5 lat temu? Miałam prawie 15 lat, małe ADHD i za sobą kilka bójek. Dziadek umarł, ja nie chciałam trafić do rodziny zastępczej to wyruszyłam w las. Trzeciej nocy wędrówki do nikąd byłam świadkiem polowania na sarnę i jej młodego. -uśmiechnęła się chytrze.- Nie wiem co we mnie wstąpiło, ale to doprowadziło do mojej całkowitej przemiany. Spieprzali aż miło. No i tak znaleźli mnie tacy Robert i Aaron. Potem to już poszło z górki. Szkolenia samokontroli, walki, wyładowywanie energii, opieka nad młodymi. Dużo osób się tam przewinęło, ciekawe co teraz u nich.
-Nie możesz do nich zadzwonić?- spytał Jaimie.
-Nie mamy telefonów. Ciężko uwierzyć, ale w lasach jest chujowy zasięg.
Po chwili dodała.
-Tak czy siak, cieszę się że tu jestem. Niczego nie żałuję.
Garfield i Pandora patrzyli na siebie kiedy to mówiła, prowadząc konwersację którą tylko oni mogli usłyszeć.

Po kolacji ekipa rozproszyła się po mieszkaniu. Jaimie, Gar, Rachel z Pandorą rozsiedli się na kanapie i oglądali jakiś film na Netflixie. Garfield myślał o tym co opowiedziała dzisiaj jego siostra. O tym jaka była w tym wszystkim samotna i pozbawiona celu. Jak on stał się jej misją pojednawczą z rodziną, której została pozbawiona. Patrząc na nią, gdy odpływa myślami, do jej oczu dochodzi smutek lub zmartwienie, albo zostaje rozproszona przez jakiś dźwięk, który wydaje się słyszeć tylko ona, chłopak czuje wyrzuty sumienia. Przez lata ubolewał nad utratą rodziców, jak los i Afryka przerwali jego piękne życie i jako dziesięciolatek zaczął tułacze życie. Znalazł jednak Doom Patrol a potem Tytanów, którzy sprawili, że pustka została w znacznym stopniu zapełniona. Pandora była szczęśliwa 6 lat. Za niedługo skończy 20 lat, czym są te sześć lat? Nie potrafił strawić też jednej rzeczy, a mianowicie tego, jak zmieniła jego postrzeganie o ich mamie. Przecież musiało być coś więcej, jego matka nie potrafiłaby porzucić swojego dziecka, nie...
Jego przemyślenia przerwało zerwanie się Pandory z miejsca.
-Słyszycie to? -spytała gorączkowo. Pozostali wytężyli słuch.- Ktoś krzyczy.
Nikt nie zdążył się odezwać a dziewczyna boso pobiegła ku schodom pożarowym. Zareagowali natychmiast i pobiegli za nią, a Jaimie wcisnął guzik na pilocie, który posiadał każdy w Wieży -włączył alarm.

Pandora czuła buzującą w niej adrenalinę i wilczą naturę rwącą się do akcji. "Jeszcze nie -uspokajała się- Zaraz". Nie wiedziała, czy jej towarzysze za nią nadążali, nie mogła jednak zwolnić. Nie, kiedy słyszała szamotaninę.
Biegła kolejną uliczką, gdy do jej nosa dobiegł zapach świeżej krwi. Wtedy dała upust wilczej naturze. Zmysły szalały, czuła euforię i gotowość do walki. Tak dawno nie biegała ile sił w nogach. Chyba ktoś ją wołał, jednak nie zawracała sobie tym uwagi.
Usłyszała to znowu, tym razem krzyk był cichy, jakby ktoś bał się zwrócić na siebie uwagę. Pandora trzymała się blisko ściany mijającego budynku. W końcu naprzeciw niej zauważyła zaułek, w której dziewczyna słaniała się rękoma a trzech mężczyzn przebierało jej torebkę i wymieniali się jej zawartością. Jeden z nich trzymał majtki chwytając się na krocze, co wywołało salwę śmiechu towarzyszy z obrzydzenia.
-Weź stary, to jest straszny fetysz, powinieneś to leczyć.
-Zamknij się, Patrick.
-Dobra. -odezwał się trzeci z nich.- Co robimy z tym? -wskazał na łkającą dziewczynę.
Ten z majtkami wzruszył ramionami.
-Zobaczymy.
Wyciągnął nóż a Pandora rzuciła się do ataku.

Garfield bał się. Biegł z nadajnikiem w ręku, gdy obok niego wyrósł Jason na motorze. Wskoczył za niego i razem przemierzali obślizgłe ulice Gotham. Kierowali się na wschód, tam gdzie biegła Pandora.
Nie wiedział, co zastanie na miejscu, miał jednak nadzieję, że dziewczynę zastanie żywą.
-Jesteśmy blisko, skręć w drugą.
Już jakiś czas kropka sygnalizująca położenie siostry.
Około sto metrów od celu Jason zatrzymał motor. Za nimi pojawili się Dick i Kory, a po drugiej stronie uliczki Rachel i Jaimie na odnóżach skarabeusza. W jednym z zaułków trwała walka. Garowi udało wyczuć kilka grup krwi.
Gdy tam dobiegli było już po wszystkim.
Dwóch mężczyzn zawijało się z bólu i strachu przy kontenerach na śmieci. Jeden z nich trzymał się mocno za brzuch, do którego jak się okazało musiały być wbite pazury. Trzeci mężczyzna zwisał bezwładnie z kontenera, przygniecony klapą. Pandora klękała metr przed dziewczyną, która była zbyt przerażona by na nią patrzeć. Grymas wściekłości przebiegł po twarzy siostry Garfielda i z warknięciem wstała i ruszyła ku zebranym Tytanom. Nie patrzyła na nikogo, ale dało się wyczuć od niej furię. Dick już podchodził do rannej dziewczyny starając się dowiedzieć co się stało. Mężczyźni jęczeli, że nigdy już nikogo nie skrzywdzą, oraz żeby "demon" nic im nie robił.
-Pandora? -podeszła do niej ostrożnie Kory.
Wilkołaczka targała sobie włosy na głowie i ciężko oddychała. Nagle wykrzyknęła:
-Myślałam, że go mamy! Myślałam, że znowu zaatakował! Chciałam żeby to przestało już żyć, przychodzę gotowa do walki na śmierć i życie i co zastaję? Obrzydliwych zboczeńców krzywdzących niewinną dziewczynę! -po jej policzkach zaczęły płynąć łzy.- Dałabym sobie rękę uciąć... Ja chciałam żeby to już koniec... Ja myślałam... -kręci głową, jej wilcze oczy mienią się w świetle latarni ulicznych żółcią i zielenią. Nagle dzieje się coś, czego nikt się nie spodziewał. Jaimie podchodzi do niej i przytula. Cała się spina, jakby nie wiedziała co zrobić. Coś szepcze jej do ucha, a ta mięknie i zdaje się stapiać z chłopakiem.

Nowy Tytan ~ titans fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz