14.

137 8 2
                                    

*TW krew, śmierć, przemoc*

Gdy Pandora czekała w holu na Tytanów ubierających swoje stroje i ranstopy, zastanawiała się, jak długo można się ubierać, gdy kilkanaście przecznic dalej może czychać coś, co zabija ludzi.
Na szczęście motory mają szybkie.
Pędzili ulicami Gotham, ona uczepiona pleców Nightwinga, za nimi Robin i Beast Boy, po dachach budynków mieszkalnych i sklepów pędził Blue Beetle, a nad nimi wszystkimi leciały Starfire i Raven. Nie wiedziała jak to możliwe, że wszystkie sygnalizacje świetlne im sprzyjają i że nikt jeszcze nie przygrzmocił w rozpędzonych do 200km/h motocyklistów.
Dzień był parny i pochmurny. Jej ciało całe się lepiło, czuła jak Dickowi spływa pot po plecach.
W końcu to zauważyli.
Zdziczały biegł między blokami zdala od centrum i głównych ulic.
Dick przyspieszył, a Pandora przekrzykując wiatr poleciła mu aby pomógł jej doskoczyć do bestii, dając czas Tytanom ją okrążyć. Przystanął na to i kilka sekund później wilkołaczka z obnażonymi kłami i pazurami leciała w kierunku zdziczałego. Omijając szpony wczepiła się w jego barki, a pazury u stóp wbiła w okolice odcinka lędźwiowego. Stanął dęba zaskakując Pandorę. Potwór wydał z siebie wściekły ryk. Starał się sięgnąć po dziewczynę, jednak przeszkodziły mu linki, które oplotły jego łapska -jedną trzymał Nightwing, drugą Robin.
To, co musiała najpierw zrobić, co sprawdzało się przy przypadkach z Podziemia, to rozorać mu pysk, nie uszkadzając oczu, jednak oślepiając go jego własną krwią. Jednak gdy ruszyła do góry, zdziczały się zerwał, a Pandora pozbawiona silniejszej przyczepności poleciała na ścianę budynku. Udało jej się okręcić w locie tak, że zamiast na nią wpaść, zgrabnie odbiła się i wylądowała jak na czterech łapach.
Jej umysł pracował na wysokich obrotach. Zdziczały dalej stał na tylnych łapach, przez co sięgał ponad 2 metry. Wyglądał jak straszna hybryda wilka i człowieka: szorstka sierść pokrywała całe ciało, gdzie niegdzie rozorana przez zadane rany. Łapy miał silne, zostawiał wilcze ślady, jednak szerokie plecy i mięśnie wskazywały na postawę kulturysty. Łeb był mały, prawie okrągły, uszy jak u wilka znajdowały się tam, gdzie ludzkie, a pysk był lekko wysunięty do przodu. Oczy żarzyły się żółcią i, co dziwne, fioletem. Białka pokrywały całkowicie czerwone naczynka.
Obserwowała jak Kory odbiera cios na swoje ramiona, krzyknęła do Blue Beetle:
-Podetnij mu nogi!
Zrozumiał natychmiast. Stanął za przeciwnikiem, wziął rozbieg i zrobił ślizg pod potworem, a Skarabeusz na jego plecach zrobił swoje. Futrzane cielsko koloru popiołu ciężko opadło na przednie łapy. Wilkołaczka wyczuła okazję i z powrotem skoczyła na jego plecy, szybko dostając się do głowy.
Po ich lewej zauważyła zmienionego w zielonego tygrysa bengalskiego Beast Boya. Krzyknęła do niego, aby zaryczał na bestię.
Gdy ten spełnił prośbę, potwór zgodnie z jej oczekiwaniami odryknął, a ona wyciągnęła dłonie tak, aby pazury z łatwością szarpały wszystko od dziąseł i nosa, przez policzki, po łuk brwiowy, starannie omijając ślepia.
Na obrzeżach Gotham rozniósł się żałosny skowyt. Zeskoczyła z wilkołaka dając sobie sekundę dojścia do siebie. Dłonie paliły ją od ciepłej krwi. Starała się nie patrzeć na Tytanów, bojąc się, że zobaczy w nich zgrozę.
"Przeżyłam to już nie raz." mówiła do siebie w myślach. Ogarnęło ją pewnego rodzaju zmęczenie. Zmęczenie, które może odczuwali nauczyciele, gdy ich uczniowie popełniali w kółko te same błędy, nie wysuwając wniosków ani nie ucząc się na porażkach innych.
Podchodząc do bestii zauważyła ruch na schodach pożarowych budynku nieopodal. Ubrana na ciemno postać próbowała ukryć się w cieniu, trzymając jakąś zapewne metalową skrzynkę w rękach. U stóp postaci również coś leżało.
Odwróciła się do Nightwinga, i poprosiła aby ktoś to poszedł sprawdzić. On i Robin się tak udali, a bestia odzyskała trochę świadomości i chęci do walki, może zabijania.
Pandora zaklęła.
-Raven! Dałabyś radę go przytrzymać?
Dziewczyna przytaknęła i odgarnęła kaptur. Teraz to wilkołaczka się zjeżyła, gdy oczy przyjaznej nastolatki, dotychczas pełne ciepła, stały się czarne, pożerając białka dziewczyny. Cała jakby zbielała, usta zsiniały, kontrastując z ametystem jej kostiumu. Biła od Raven czarna, starożytna siła. Z dłoni wystrzeliły cienie, oplatując i unieruchamiając zdziczałego.
Pandora podbiegła do niego, objęła łeb w dłoniach, oparła swoje czoło o czoło potwora i zaryczała.
"Zawsze jest szansa" powtarzała sobie za każdym razem.

Beast Boy patrzy na wszystko z boku. W obliczu tego potwora poczuł złość na siebie i swoją niezdolność do przemieniania się w inne zwierzęta niż tygrys. Udało mu się zmienić jeszcze we wróbla, gołębia, mysz oraz patrąga (czego nie wspomina za dobrze, bo jego nowe skrzela w zetknieciu z tlenem przyprawiły go o palące duszności). Gdyby tak zmienił się w niedźwiedzia, albo dinozaura...
Teraz jako tygrys wytężył słuch na dźwięki, które wydała Pandora. Nie był to ryk bitewny, bardziej przypominał przesuwanie krzeszła po drewnie, niski, gardłowy, docierających głęboko w ciało i umysł. Garfield pomyślał, że może stara się dotrzeć do potwora, do człowieka którym był. Zrobiło mu sie jej szkoda, gdy ten z coraz większą furią próbował skrzywdzić Pandorę.
-Nie dam rady dłużej! -oznajmiła Rachel. Słabła coraz bardziej. Gar zaczynał panikować.
-Pandora! -zawołał ją. Ta z wściekłymi żółto-zielonymi oczyma odsunęła się od stwora i przywołała Starfire do siebie. Złożyła obie dłonie tak, jakby miała odbić piłkę do siatkówki dołem. Kory zrozumiała i ustawiła się odpowiednio.
Jego siostra zrobiła rozbieg, z pomocą płomiennowłosej Starfire już była w powietrzu.
Okręciła się, chwyciła łeb potwora i obróciła mu kark na prawie 360 stopni. Doprawiła poderżnięciem karku.
Raven już nie używała swoich mocy. Z jej nosa leciała strużka krwi, co musiało świadczyć o sile z jaką przymała to monstrum. Pandora patrzyła na niego z góry, po czym usiadła po turecku obok cielska.
-Hej, co jest? -spytała ją Rachel.
-Chcę poczekać aż się przemieni -odpowiedziała nie patrząc na nikogo.- Chcę wiedzieć kim był.
Minęło kilka minut, które ciągnęły się niemiłosiernie, jakby były godzinami pełnymi niepokoju i oczekiwania. Beast Boy zdążył już wrócić do ludzkiej postaci.
W końcu ciało bestii zaczęło się kurczyć. Popielata sierść wnikała w skórę, teraz pobliźnioną i koloru mlecznej czekolady. Coraz bardziej coś, co spędzał spokój Pandory z powiek, przypominać zaczynał zwykłego chłopaka.
Dziewczyna zakwiliła i przykryła usta dłonią, a drugą chwyciła się za brzuch.
-Ezra. -wyszeptała.
Chłopak był nagi, pobliźniony, z rozszarpaną twarzą, tęczówki miały kolor czekoladowy, ale jego białka dalej zostały przekrwione. Właściwie to cud, że dziewczyna go poznała.
Delikatnie objęła jego ciało i odwróciła na plecy. Dolne partie przykryła ręcznikiem, który komuś pewnie spadł z suszarki. Położyła mu głowę na swoich kolanach, przygładziła mu włosy. Z oczu ciekły jej łzy.
-Znam go, znałam z Podziemia, trzymaliśmy sie razem jakieś dwa miesiące. Wspólnie uczyliśmy nowych -głos jej się załamał.- Co ci się stało, Ezra?- zapytała w jego niewidzące już oczy.
Delikatnie je zamknęła i zaczęła zmawiać modlitwę po hiszpańsku. No tak, chłopak trochę wyglądał na latynosa. Jaimie podszedł, zdjął okrycie głowy i dołączył do dziewczyny.
Garfieldowi ponownie zrobiło się głupio, że nie może wesprzeć siostry, gdy tego akurat potrzebuje.
W trakcie modlitwy do Tytanów i Pandory dołączyli Nightwing i Robin, teraz zaskoczonych nową postacią krwiożerczej bestii.
-Był to ktoś istotny? -spytała się Starfire.- Trochę was nie było.
-Tak, -zaczął Dick.- to był chyba ten sam człowiek co w nocy dwa tygodnie temu.
-Może nie człowiek. -dodał Jason.- Był szybki i zgubiliśmy go kilka dachów dalej. Trochę ciężko uwierzyć, że człowiek przeżyłby skok z trzeciego piętra.
-Ale znaleźliśmy coś. -Dick wyjął z kieszeni kilka strzykawek, większość była pusta, jednak dwie dalej zawierały w sobie mieniący się zielenią i fioletem płyn. Następnie pokazał pudełeczko. W środku była poduszeczka, która miała wyraźnie zarysowany prostokątny kształt.
Pandora przekrzywiła głowę. Wzięła od mężczyzny pustą strzykawkę i przyjrzała się igle, potem uklękła nad Ezrą.
-Jest na tyle gruba, że powinna zostawić ślady na skórze. -stwierdziła.- Nie wiem, czy jest sens robić to tutaj. -wskazała głową na budynki, w których oknach coraz więcej ludzi zaczynało obserwować pobojowisko.- Czy jest szansa...
-Zdecydowanie. -stwierdził Dick.- Może uda nam się ustalić co to za substancja i w jaki sposób wpłynęła na niego.
Usłyszeli syreny policyjne. Jason zaklął z irytacji.
-Pogadam z nimi, a wy go zabierzcie do wieży. -polecił Dick.

Nowy Tytan ~ titans fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz