𝓡𝓸𝔃𝓭𝔃𝓲𝓪𝓵 𝟒𝟒

72 3 0
                                    

— Nawet nie masz pojęcia jak się boję.— powiedziałam zestresowana chodząc w tę i z powrotem po salonie

— Domyślam się.— westchnął Chris— Usiądziesz wreszcie, czy chcesz pobić rekord świata w liczbie kroków?

Spiorunowałam mężczyznę wzrokiem, po czym wzięłam kilka głębokich oddechów i zrezygnowana opadłam na sofę zakrywając twarz dłońmi.

— To się nie dzieję!— załkałam— Niech ktoś mnie obudzi z tego koszmaru!

— Uspokój się, wszystko będzie dobrze

— Nie Taylor, nie będzie!— warknęłam, a mężczyzna spojrzał na mnie zdezorientowany. Kiedy zwracałam się do niego po nazwisku, wiedział, że jest źle.— W ogóle jak Jack i Isabella nie stracili racjonalnego myślenia podczas pełni? Czemu się nie przemienili?

— Jak to nie przemienili?— spytał Chris

— No wyglądali...no normalnie! Jak ludzie!

— Lizzie, z całym szacunkiem, ale to niemożliwe! Nawet mając bransoletkę nie unikniesz przemiany.—odparł

— Mówię co widziałam! Naprawdę zachowali trzeźwy umysł!

— Uznajmy, że ci wierzę, ale i tak jest to bardzo naciągane. Myślisz, że stworzyli zaklęcie lub eliksir dzięki, któremu zaburzają swoją przemianę?

— Nie mam pojęcia. Też tego nie rozumiem.— powiedziałam— Nie można nic wykluczyć...Słabo się czuję.

— To przestań histeryzować.— powiedział tracąc cierpliwość— Za bardzo to przeżywasz. Co się stanie to się nieodstanie. Ja też jestem tym wszystkim niesamowicie zdenerwowany, ale zamiast się użalać próbuję ci pomóc. Nie utrudniaj mi tego.

Przesunęłam się bliżej w stronę mężczyzny, a on objął mnie ramieniem i przytulił.

— Czy to będzie bolało?— spytałam patrząc przed siebie

— Nie chcę cię straszyć, ale tak. I to okropnie. Na szczęście masz to,— dotknął biżurerii— to zbierze większość bólu.

— Nie chcę nikogo skrzywdzić...

— Pierwsza przemiana jest zawszę najgorsza. Ja wraz z watahą przebywam wtedy w lesie, ale obawiam się, że ty zaczęłabyś nas atakować.

— Czemu tak mówisz?

— Bo zmieniła cię Isabella. Należysz do jej watahy. Na pewno będziesz próbowała ją odnaleźć. Nie wiem czy się zgadzasz, ale na czas pełni zamknąłbym cię w lochach...

— Tak, myślę, że to będzie najlepsze wyjście.— westchnęłam— Naprawdę nie mogę iść z Tobą?

Chris przecząco pokręcił głową.

— Pozabijamy się.— odparł krótko— Mówię serio. Podczas pełni traci się racjonalne myślenie, górę biorą instynkty. Skoro jesteśmy we wrogich watahach jestem stuprocentowo pewny, że nasze spotkanie skończyłoby się tragicznie.

Westchnęłam tylko ciężko i spojrzałam za okno, to będzie długa noc

~*~

Gdy nastał czas pełni byłam zestresowana jak nigdy dotąd. Nie pomagały żadne eliksiry na uspokojenie, czy nawet spokojne tłumaczenia Chrisa. Miałam w głowie już swoje czarne scenariusze, a mój mózg nie przyjmował innych sytuacji. Wizja mnie zwijajacej się z bólu, powoli przemieniającej się w wilkołaka na kamiennej posadzce dręczyła mnie co noc, skutecznie wyrywając ze snu. Chris zaproponował nawet, abym spędziła z nim kilka nocy przed przemianą. I faktycznie równy oddech, bicie jego serca i delikatny dotyk w jakimś stopniu mnie uspokajały, lecz nie na tyle  żebym pozbyła się koszmarów.

LizzieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz