Rozdział 36

124 11 1
                                    

Siedziałam przywiązana do krzesła w niewielkim pokoju bez okien. Światło dawała jedynie mała, przepalająca się żarówka zwisająca z sufitu.
Nie wiem jak się tu dostałam...pamiętam ogromny ból głowy gdy uderzył mnie jeden z ludzi, którzy przyszli po mnie do Londynu. Próbowałam się bronić, jednak bez różdżki niewiele mogłam zdziałać.
Obudziłam się tutaj, zamknięta i przywiązana. Okropnie mnie mdliło i kręciło się w głowie, a nadgarstki i kostki bolały mnie przez zbyt mocne zaciśnięcie lin.
Usłyszałam otwierające się drzwi, do pokoju weszło dwóch mężczyzn ubranych w drogie garnitury. Jeden stanął za mną i pilnował wejścia. Drugi zapalił papierosa i przybliżył się do miejsca gdzie padało światło; dopiero teraz mogłam przyjrzeć się mu dokładnie.
Był to wysoki, muskularny czarnowłosy mężczyzna nie mający więcej niż trzydzieści pięć lat. Wpatrywał się we mnie gniewnym wzrokiem, nie zamieniając ani jednego zdania. Nabrał tytoniu w płuca i dmuchnął dymem prosto w moją twarz; kaszlnęłam dusząc się oparami.
Mężczyzna podszedł do mnie bliżej i dotknął platynowych kolczyków po czym uśmiechnął się szyderczo.

- Ptaszyna próbowała uciec ze złotej klatki?- spytał przesłodzonym głosem, jakby zwracał się do małego dziecka- Twój właściciel na pewno cię teraz szuka, jesteś bardzo cenna.

Mówiąc to dotknął mnie delikatnie za brodę i pochylił ją do góry. Wzdrygnęłam się, to było bardzo niekomfortowe.

- Kim jesteś?- spytałam próbując ukryć przerażenie

- Michaele Caruso.- powiedział z włoskim akcentem- Szef włoskiej mafii. Witamy na sycylii.

- Super, zawszę chciałam tu przyjechać...- odpowiedziałam sarkastycznie.- Po co tu jestem?

- Chris nie opowiadał ci o swoim dzieciństwie?

- Mówił, że ojciec był pijakiem, a matka pracowała w ministerstwie.

- Nie wspominał ci o mnie?- powiedział z wyrzutem- Jaka szkoda, a więc nie wiesz...

- Czego nie wiem?!

Michael nie odpowiedział. Podszedł do mnie i zgasił papierosa na moim obojczyku; poczułam piękący ból,
uśmiechnął się ponownie i spojrzał na mnie z wyższością.

- Wiesz co to jest?- spytał wyciągając z kieszeni biżuterię

- Bransoletka Alessi Tieri.- odpowiedziałam

- Zaklęta bransoletka Alessi Tieri.- poprawił mnie Michael- Znasz opowieść? Podczas jednej z letnich nocy zaatakowano dom, wysoko postawionego mafioza. W wyniku strzelaniny, jakiej dopuściła się wroga mafia zginęła córka dona, Alessia Tiera. Zrozpaczony ojciec przywołał do siebie jednego ze swoich ludzi. Na ciele dziewczyny znaleziono kilkutygodniowe głębokie rany, zadane najprawdopodobniej przez wilki. Gdy sprzątano posiadłość, jeden z mafiozów doznał poważnych oparzeń po dotknięciu postrzału. Okazało się, że amunicja wykonana była se srebra, a jeden z kapitanów mafii był wilkołakiem. Mężczyzna zdradził później, że wdał się w romans z córką mafioza. Pewnej nocy chodzili po ogrodzie, była pełnia. Kapitan nie zdołał powstrzymać swojej natury i przemienił się w wilkołaka. Zaatakował dziewczynę i uciekł do lasu; od tego czasu Alessia zaraziła się likantropią. Dziewczyna doznała głębokich obrażeń, ale nie zginęła. Przez następną pełnię chwała się w piwnicy, aby nikogo nie zaatakować; niestety księżyc wziął nad nią górę. Tiera zabiła kilku ze swoich ludzi, ale także wnuka szefa innej mafii.

- Ale co to ma do bransoletki?- spytałam znudzona opowieścią

- Kilka dni po morderstwie do miasta przybył czarodziej, który był zamieszany w nielegalne interesy i przybył dobić targu z szefem grupy przestępczej. Mężczyzna był bratem zamordowanego chłopaka. Podczas sprzątania pokoju jego zmarłego członka rodziny, znalazł skromną, złotą biżuterię, na której widniały inicjały Allesi. Marco- tak nazywał się czarodziej stworzył zaklęcie, które pozwala choremu na likantropię przeżyć spokojnie pełnię i zamknął je w bransoletcę.

LizzieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz