~Obietnica numer 2~

211 32 7
                                    

Katsuki wstał dużo wcześniej przed budzikiem. Miał problemy z zaśnięciem, ciągły gorąc i złe pozycje trzymały go na jawie. Jak już zapadł w sen, nie trwał on długo i był bardzo lekki.

Miało to jeden prosty powód. W głębi blondyn się martwił i bał. Niepokój z poprzedniego dnia wrócił z podwójną siłą. Jego ciocia zazwyczaj niczego przed nim nie ukrywała, jak już chciała porozmawiać. Spodziewał się najgorszego.

Z niechęcią wstał z łóżka i przetarł leniwie oczy. Spojrzał na zegarek...5:30. Cholera wcześnie. Nie bardzo wiedział co ze sobą zrobić. Jak zacznie się krzątać to ta wiedźma zacznie się na niego wydzierać, a siedzieć w bezruchu też nie może. Samotność w ciemnym pokoju tylko spotęguje jego niepewność.

Dobra uznał, że to wali. Ubrał się szybko w jakieś czarne dresy, założył buty do biegania i wymknął się na samych czubkach palców z domu. Nie mógł tak bezczynnie siedzieć.

Zaczął od rozgrzewki w parku nieopodal i potem powoli i równomiernie truchtał. Jego myśli nadal były oblężone przez wczorajszą konwersację z Inko. O ile to w ogóle można było nazwać „konwersacją". Była to raczej zwykła wymiana zdań. Im bardziej Bakugou się nad tym zastanawiał, tym mniej wiedział.
Tworzył na ślepo tysiące scenariuszy, najchętniej pobiegłby od razu do niej i się dowiedział o co chodzi, ale nie chciał wpaść na nerda. Tego mu jeszcze po nieprzespanej nocy brakowało.

Chociaż obserwacja tego małego gnoja w szkole nie brzmiała źle. Mógłby się czegoś dowiedzieć. Zagadywać go nie miał zamiaru, zawartość wiadomości od jego cioci wyglądała tak, jakby chciała, żeby dekiel o tym nie wiedział. Będzie patrzył jak się zachowuje, trochę głupio, że siedzi przed nim, ale coś wykmini.

W każdym razie jest pewien jednej rzeczy. Po lekcjach będzie jak najszybciej się zbierał do Inko.

Następnym razem, kiedy spojrzał na zegarek była już 6:30. Uznał, że to zacna godzina, żeby wrócić do domu i zacząć się przygotowywać.

Bieganie mu pozwoliło się choć na chwilę uwolnić od swoich rozmyślań na temat kobiety.  Tym bardziej, że na dworze oczekiwał go piękny widok.

Na niebie tańcowało wiele kolorów, a w ciemniejszych zakamarkach było widać jeszcze ledwo gwiazdy. Wschody i zachody słońca stawiały młodego bohatera na nogi, mógłby patrzeć na nie godzinami wsłuchując się w rytmy jego ulubionych piosenek.
Ale wszystko co dobre dobiega końca, słońce zaczynało kolorować niebo na stonowany błękit.

Prysznic także wziął go z zaskoczenia. Zamiast codziennego ciepła, po jego ciele przeszedł nagły mróz. Z zaskoczenia zaczął się wydzierać na cały dom, co się nie spodobało jego matce. Ta natomiast tym razem miała kurwa dość.
Wyczekiwała swojego syna w jego pokoju. Cierpliwie.
W końcu było jej dane usłyszeć ciężkie kroki zbliżające się do owego pomieszczenia.

- Katsuki czy ty do jasnej cholery musisz drzeć tę twarz od samego kurwa rana?! Chcę się wyspać, a nie mogę, bo ty najpierw się wykradasz z domu po 5 a potem się wydzierasz!- Pół krzykiem pół szeptem, lata praktyki, wycedziła przez zęby Mitsuki.

- Czego szukasz w moim pokoju kobieto. Ja ci nie włażę bez pozwolenia. Nie mogłem spać, więc poszedłem biegać, nie moja kurna wina, że masz takie zmysły, wiedźmo.- Katsuki nawet nie raczył na nią spojrzeć, wyminął ją zręcznie i poszedł do szafy z ubraniami.- Idę później do cioci Inko, chciała ze mną porozmawiać. Pewnie wrócę pod wieczór.

- Rób co chcesz, tylko mnie z rana nie budź. Osobiście dopilnuję, żeby ktoś ci włożył knebel do buźki, jak się będziesz tak jeszcze wydzierał.

Promise {Katsuki Bakugou x Izuku Midoryia}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz