część 41

135 18 1
                                    


Podniosłem się gwałtownie z łóżka i od razu zauważyłem brak Harry'ego. Trochę mnie to przeraziło. Laptop był odłożony na stolik, a świeciła się tylko mała lampka. Serce zabiło mi mocniej, kiedy usłyszałem cichy szloch. Dlaczego on mnie nie obudził w takich sytuacjach? Strasznie się o niego martwiłem. 

Poprawiłem koszulkę i ruszyłem w stronę balkonu. Siedział po lewej stronie, zawinięty w koc. Chociaż tyle! 

— Harreh? Dlaczego mnie nie obudziłeś? — Zapytałem i usiadłem obok niego. — Zawsze masz mnie budzić. Jestem tutaj dla ciebie, słyszysz? Cały czas. 

— Wiem... J-ja... Dziwnie mi być tutaj. W domu. Przy mamie. N-nie widziałem... Tyle czasu. Tyle czasu byłem dla niej problemem, a ona mimo to...

— Nie byłeś dla niej problemem, Harry. Mogę ci to powtarzać do końca życia. Zostałeś skrzywdzony, zraniony. Chciałeś po prostu odetchnąć od wszystkich. Ona to zrozumie. Rozmawiałem z nią, kiedy ty robiłeś babeczki. Przy okazji, wyszły ci rewelacyjnie. Musisz mi takie zrobić, jak będziemy w Londynie.

Otarłem jego łzy i posłałem mu szeroki uśmiech. Odwzajemnił go szczerym uśmiechem. Wziąłem to za dobry znak. 

— Twoja mama... Dużo rozmawiała z Niall'em. Była na bieżąco z informacjami na twój temat. Trochę bolało ją to, że nie mogła z tobą porozmawiać, ale zrozumiała to. Wiedziała, jak bardzo zostałeś zraniony i chciałeś po prostu przeczekać to wszystko sam. 

— N-nie ma mi te-

— Nie ma, słońce, nie ma ci tego za złe. Bardzo się cieszy, że wracasz powoli na stare tory i znowu będziesz jej synkiem. Poza tym... Byłeś uroczym dzieckiem, Hazz.


Problem → larry ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz