Exile

56 5 0
                                    

James

Szedłem ulicą bez jakiegokolwiek celu. Ostatnim czasem nie miałem żadnych ciekawych zajęć. Czas mijał, a ja wciąż myślałem o tym jak mnie zostawiła. O tym pociagu, którym odjechała.

Los zechciał, że nastał już koniec lata. Skończyła się letnia miłość, która nigdy nie miała prawa zaistnieć. Wiedziałem to lecz potrzebowałem pocieszenia. Kogoś, kto mnie zrozumie i przygarnie do swego serca.

Widziałem ten film już wcześniej. Zawsze zaczynał się tak samo i również jego koniec był zbyt przewidywalny. Znałem zakończenie tego filmu. Wszystkie znaki na niebie wskazywały mi jak to się zakończy. A mimo to głupio wierzyłem w zwrot akcji. Jednak on nigdy nie nastąpił.

Idąc tak wzdłuż ulicy mój wzrok napotkał ją. Inez. Już nie była sama. Szybko znalazła sobie nowy obiekt uczyć, tak jakby ludzie byli rzeczami, które można wymienić gdy stara zawiedzie lub zacznie szwankować. Nie znałem go był kimś obcym, ale nie dla niej. Obejmował ramionami jej talię szepcząc coś do ucha. Śmiała się na ten czuły gest. Pewnie żartował, lecz dla mnie żarty wcale nie były już zabawne. Nawet nie zauważyła gdy przechodziłem obok po drugie stronie ulicy...

Zajęło jej niecałe pięć minut. Pogrzebać wszystkie uczucia wobec mnie i odejść wzdłuż holu gdzie pozostałem, tak jak na peronie gdy postanowiła porzucić mnie Betty. Wszyscy traktowali mnie tak samo. Użyć i zwrócić gdy przestanę być potrzebny...

Czasami czułem się jak szmata, którą można użyć i wytrzeć wszystkie swoje  brudy, zmoczyć, przypalić a ona wciąż będzie się jakoś trzymać. Z dnia na dzień ten stan się pogarszał, a inni nie dawali mi złudzeń, by było inaczej...

Ona nie była już moją ostoją więc czego miałem się teraz trzymać? Znałem już zakończenie i wcale mi się nie spodobało. Nic nie było tak jak powinno być. Była moim miastem, a teraz czuję się niczym wygnaniec. Myślę, że widziałem już ten film...

Inez

Stałam przy aucie mojego nowego partnera. Już jakiś czas temu rozstałam się z Jamesem.

Czas po tym rozstaniu był dla mnie trudny. Musiałam jednak to przerwać. Z góry zakładałam, że to nie wyjdzie. Pomimo tego, że chciałam mieć go tylko dla siebie to on nie mógł być tym w którym mogłabym znaleźć oparcie. Nie wyszło nam. Nic nie umiałam na to poradzić.

Czasami lepiej jest odejść niż być z kimś dla jego dobra. Dla jego dobra zostawiłam go by mógł kiedyś być szczęśliwym. Przy kimś innym a nie przy mnie. Ja dawałam mu tylko złudne nadzieję. Pozwoliłam by zakrwawił swe kostki dla mnie, a on i tak niczego nie zrozumiał. Dawałam mu szanse na rzucenie mnie. Pierwszą, dziesiąta oraz setną, a on i tak trzymał się mnie. Balansowaliśmy na kruchym uczuciu, które w końcu się strzaskało.

Pomimo, że wiedziałam jak skończy się ten film chciałam w nim uczestnić. Chciałam wierzyć, że zakończenie będzie zupełnie inne niż te zapisane w scenariuszu naszego życia. Odeszłam bocznym wyjściem...

- Czy to aby przypadkiem nie jest twój były? - spytał mnie mój aktualny partner łapiąc w ramiona i przekręcając tak bym zauważyła James'a.

- Tak to on. - zaśmiałam się nerwowo gdy tylko go ujrzałam.

Wydawał się być przygnębiony. Jego spojrzenie powodowało ból. Obrażenia, które potrafił sprawić jedynie jego wzrok. Czułam się przez to jak zdrajca. Niczym wygnaniec z letniego raju gdzie wszystko było dobre do czasu, aż nie chciałam przejrzeć na oczy. Do czasu gdy wierzyłam w inne zakończenie tej historii.

Bez słowa wydostałam się z ramion na mojej tali i przebiegłam na drugą stronę ulicy by go zatrzymać. Nawet nie rozglądałam się na boki. Mój wzrok spoczął tylko i wyłącznie na nim.

Gdy zagrodziłam mu drogę ujrzałam w jego oczach łzy, które starał się powstrzymać gdy stałam naprzeciw niego. Ścisnęło mi to serce. Wzrok zranionego mężczyzny był najgorszym co uczyniłam. Nie zasłużyłam na kogoś tak dobrego jak James.

- Nie było miesiąca, którego nie przepłakałem gdy... - głos mu zadrżał i nie był w stanie się wysłowić.

- Cały ten czas? Nie potrzebnie poświęciłeś go na mnie. Nie byłam tego warta.

- Nigdy nie dałaś mi żadnego znaku, że to już koniec!- oburzył się. Miał do tego wszelkie prawo.

- Za to ty nigdy nie chciałeś mnie wysłuchać. - zarzuciłam zmieniając taktykę.- Dałam tak wiele znaków, że nawet ślepy by zauważył. Tylko nie ty!

- Nigdy nie umiałem czytać w twoich myślach!

- Nie umiałeś czytać... - roześmiałam się kolejny raz nerwowo.

- Cały ten czas wierzyłem, że to co jest między nami nie jest aż tak ulotne...

- Dałam Ci tak wiele znaków, że to koniec. Tak wiele...

- Tak wiele... - powtórzył po mnie jakby próbował je przyswoić do rzeczywistości.

- Nigdy nie umiałeś mnie posłuchać. Myślę, że znaliśmy już wcześniej ten film i nie spodobało nam się zakończenie.

- Nie jesteś już moją ostoją, więc czego mam teraz bronić?

- Teraz oboje jesteśmy skazani na wygnanie z raju. Wyjdziemy bocznym wyjściem?

Podałam mu dłoń na zgodę. Nie pewnie wyciągnął swoją patrząc na mnie zbitym wzrokiem. Podał mi ją dopiero po chwili.

- Będziemy żyć jak wcześniej. Jakbyśmy się nigdy nie spotkali. Jakby to co między nami było, nigdy nie zaszło. Będziemy się mijać obojętnie.- rzekł uściskując mą dłoń.

- I tylko raz na dwadzieścia wcieleń będziemy mogli wspomnieć o tym co nas łączyło, będąc wygnańcami własnych uczuć.- dokończyłam puszczając jego ciepłą dłoń.

Odwrócił się i poszedł dalej. Patrzyłam jak się oddalał. Patrzyłam jak znika za zakrętem, a ja wciąż czułam, że to nie powinno się tak skończyć. Znałam ten film. Nienawidziłam tego zakończenia. Łzy spływały po moich policzkach upadając głośno o bruk. Słyszałam każdą pojedynczą łzę. Każda sprawiało ogromny ból dopóki nie zaszło słońce.

folklore ~ stories (inspired by the album) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz