Illicit Affairs

83 5 0
                                    

James

Trzy lata wcześniej...

Późnym wieczorem zastanawiałem się w jaki sposób mógłbym opuścić tą domówkę. Nie tyle co nie chciałem na niej być,co chciałem znowu ją ujrzeć. Znalazłem już z kilka różnych powodów dla których miałem opuścić to miejsce...

Co prawda był to mój dom i moi znajomi, ale dręczyła mnie myśl o tym, że ona na mnie czeka jak co wieczór. Nie mogłem znieść myśli, że mogę zawieźć jej zaufanie... Spotykaliśmy się od czterech tygodni, ale od czasu gdy zatrzymała się autem na tamtej ulicy powierzyłem jej swoje życie. Od czasu gdy opuściła mnie Betty ona mi pomogła. Podążałem za nią tylko dla tego, że ponownie uwierzyłem, że mogę być kochany. Chciałem wierzyć, że jest mi przeznaczona od kiedy zostałem sam na peronie.

Każdy pragnął miłości. Ta chęć wiary w odwzajemnione uczucie było czymś za czym się tęskniło. Uczucie odwzajemnienia, poczucie bliskości, zrozumienia i docenienia takiego jakim się było. Zwyczajne posiadanie swojej nie drugiej połówki, a własnego poczucia bezpieczeństwa oraz rozpoznania bez słów, bez niepotrzebnych sygnałów. Kogoś kto mógłby powiedzieć, że warto było łgać by utrzymać ten kruchy i niestały stan dla siebie. Okłamywać wszystkich wokół by mieć tą jedną osobę tylko i wyłącznie dla siebie. Tą osobę z którą wiązało się swoją przyszłość.

Tej jedynej wierzyło się w każde słowo. Nawet jeśli by nas oszukała to wierzyliśmy w ten ułomny kawałek nieba. Tylko po to by raz na dwadzieścia wcieleń czuć się szczęśliwym, potrzebnym... kochanym.

Do ponownego uczestniczenia w domówce przywołała mnie jakaś osoba z małego grona. Szczupła, tleniona blondynka ścięta na boba. Jej czerwona sukienka z szerokim wycięciem uwydatniającym jej imponujący biust, nie przykuła mojej uwagi. Nie lubiłem prowokujących dziewczyn. To też nie zwrœciłem na nią większej uwagi. Nawet nie pamiętałem jej imienia, lecz wiedziałem, że znam ją przelotnie z zajęć.

Pytała chyba o to dlaczego byłem tak odrealniony przez ostatnie minuty gdy ona prowadziła swój pijacki monolog o tym jak bardzo ją pociągam... Tak no niestety, ale chyba wypiła za dużo, a ja za mało by nie myśleć o kimś innym, o kimś kogo tu teraz nie ma. A bardzo pragnąłbym by tu była... Wypełnił moje myśli do tego stopnia, że prawie zapomniałem o swojej prawdziwej miłości. Tej która postanowiła mnie zostawić...

Najbardziej uprzejmie jak tylko umiałem przeprosiłem ją. Podniosłem się do góry odstawiając pustą butelkę po miejskim piwie na dębowy stolik w salonie. Trunek zamącił mi w głowie. Lekko się zachwiałem. Wszyscy wokół spojrzeli w moją stronę z szczególnym zainteresowaniem... Mimo to włożyłem swoją zieloną bluzę, narzucając kaptur na głowę.

- Muszę iść się przewietrzyć. - skłamałem łapiąc za klamkę od drzwi mieszkania. - Pobiegam i wrócę za jakiś czas...

- Dobra. My się nigdzie nie ruszamy. - odpowiedziała mi ta dziewczyna próbując się do mnie usmiechnąć.

Wyszedłem opuszczając grono znajomych. Opuściłem głowę by nie zwracać na siebie większej uwagi. Wbiłem wzrok w grunt i potruchtałem wzdłuż ulicy.

Nie odwróciłem się za siebie w obawie, że którekolwiek z nich mogłoby iść za mną. W przypływie pijackich myśli mogliby podążyć za mną czego nie chciałem. Nie potrzebowałem zbytniej uwagi otoczenia. Wiedziałem, że wrócę zarumieniony, więc uwierzą w te kłamstwo. Wolałem by wierzyli, że wciąż cierpię po rozstaniu z Betty. Lepiej dla mnie i jej by nikt narazie nie wiedział, że się z nią spotykam.

Potajemne spotkania z nią dawały mi dreszczyk emocji. Podekscytowanie podczas naszych wspólnych wieczorów było nieporównywalne do tych z innymi dziewczynami. Zakazany romans, potajemne spotkanie o północy... tęskne spojrzenia gdy dobiega koniec. To umiera z każdym następnym razem...
Sprawiła, że mogłem przestać się zadręczać i mogłem cieszyć się z jej obecności. Tylko przy niej mogłem naprawdę się odprężyć. Być dla niej, a ona dla mnie. Jednak wciąż zdarzały mi się chwile gdy mój umysł wracał boczną dróżką do Betty...

folklore ~ stories (inspired by the album) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz