Inez
Wróciłam do swego domu po kolejnej imprezie u Betty. Musiałam się zrelaksować i odpocząć. Opadłam na swoją kanapę wyczerpana. Jak dobrze, że miałam jeszcze butelkę wina w lodówce. Wstałam i ostatkiem sił skierowałam się do kuchni. Wyciągnęłam ową butelkę i wlałam sobie wina do kieliszka. Wróciłam na kanapę z lampką wypełnioną szkarłatną cieczą. Upiłam łyk wpatrując się tępo w okno. Salon oświetlała tylko żarówka kuchennego okapu.
Potrzebowałam spokoju i ciszy. Wiem, że starała się trzymać mnie zdala od moich trosk i szampańskiego nastroju. Nie mam na myśli tego, że czułam się świetnie. Wręcz przeciwnie. Byłam jedną wielką destrukcją ciągnąc na dno każdego kto odważył się stanąć u mego boku. I nic nie umiało tego zmienić. Nawet moja przyjaciółka.
Wiem, że się starała. Cieszyło mnie to, że aż tak jej na mnie zależało, lecz mi samej już odechciało się walczyć. Byłam zmęczona wszystkim co mnie otaczało. Potrzebowałam ciszy i pobycia samą ze sobą. Naprawdę lubiłam spokój. A przynajmniej od czasu gdy wszystkie moje związki kończyły się szybciej niż rozpoczęły. Jedyne co miałam to niepewność co do uczuć tych, którzy obiecali mi wieczność, która trwała kilka tygodni. Paradoksem było to iż wierzyłam w każdą obietnicę. Nawet największe kłamstwo było jak lek na moją ztrzaskaną duszę. Karmiłam się płynną nadzieją. Nadzieją na to, że znajdę tego jedynego...
Tym razem jednak nadzieja umarła. Jedyny, który mógł być mój był tym który stał u boku mojej przyjaciółki. Nie zazdrościłam, nie chciałam już go. On nigdy nie mógł być mój. Już zdołałam się z tym pogodzić i cieszyło mnie to, że im się udało. Mimo to z trudem znosiłam obecność wśród nich. Każda chwila spędzona w ich wspólnym towarzystwie byłam małą igłą wbitą w moje zniekształcone serce. Może wciąż tliła się we mnie nadzieja ze straconej miłości? Może życie w przeszłości było jedynym w co mogłam wierzyć? Jakbym zamarzła w czasie i nikt nie był w stanie mi pomóc...
Wciąż tliła się we mnie nadzieja. Wciąż się starałam żyć. Chciałam by wiedzieli, że pomimo całej mojej niechęci do egzystencji, wciąż się staram. Próbowałam być lepsza każdego dnia. Starałam się próbować żyć sama. Dla siebie, nie dla innych. Robiłam wszystko co było w mojej mocy by utrzymać tę kruchą i niestałą istotę jaką byłam. Po prostu musiałam się starać. Nie mogłam się poddać. Jeszcze nie teraz.
Ciężko było mi się dostosować do otoczenia, gdy byłam zupełnie inna niż tego odemnie oczekiwano. Powinni wiedzieć, że oczekiwania rodzą rozczarowania. To jedyne czego mogli odemnie oczekiwać. Powiedzieli, że zmarnowałam cały swój potencjał udzielając się tam gdzie nie powinnam... Tam gdzie według nich nie było mi dane być...
Wypiłam już dostatecznie dużo wina, mojej winy by sięgnąć po telefon i wykonać jedno z najgorszych połączeń w moim życiu... Później będę tego żałować, lecz teraz umysł zaćmił mi buzujacy w żyłach alkohol. Pozwalając bym popełnia ten błąd.
Na moje nieszczęście odebrał po czwartym sygnale.
- Nie sądziłam, że odbierzesz...
- Jeszcze nie śpię, więc czemu miałbym tego nie zrobić?
- Miałam wiele żalu do siebie, Ciebie oraz Betty. Najwięcej jednak do nas i tego jak to wszystko się skończyło...
- Nie rozumiem.- odparł sennie.
- Nie chcę zrozumienia, nie chcę pocieszenia. Chce mieć spokój, nawet jeśli zawodzę lub gdy inni mnie zawodzą. Chce odpocząć od wszystkiego i wszystkich.
- To dla tego dzwonisz do mnie o drugiej w nocy... By mi to wszystko powiedzieć?
- Nie, nie tylko. Poczekaj chwilę.- poprosiłam go.
Upiłam kolejny łyk wina i dolałam resztki cieczy do kieliszka by skończyć tą nieszczęsną butelkę, przez którą popełniłam ten błąd. Wszystko zaczęło się od butelki wina i się na niej zakończy.
- Tamtego lata... Dokładnie w sierpniu zjechałam na pobocze gdy Cię ujrzałam. Może wtedy chciałam ze sobą skończyć, lecz widok Ciebie samego sprawił, że ten jeden raz chciałam mieć to czego nie dane mi było posiadać na własność...
- Nie wiedziałem.- odpowiedział ze smutkiem.
- Uratowałeś mi wtedy życie, więc chciałam tylko byś wiedział, że mimo wszystko ja wciąż się staram. Dobrze, że nie sięgnęłam jeszcze po butelkę whisky, bo wtedy już napewno ze sobą skończę.
Uśmiechnełam się sama do siebie. Wizja przyszłości beze mnie była dość intrygująca. Wzbudziła moją ciekawość, aż nazbyt.
- Nawet tak nie mów. Jesteśmy przyjaciółmi. Nie możemy stracić siebie nawzajem.- próbował mnie podnieść na duchu, ale to było teraz zbyteczne.
- Zmarnowałam cały swój potencjał. Słowa potrafią ranić śmiertelnie. A gdy zbyt idę na przód rozpadam się i wracam do początku. Mam tak ze wszystkim. Nic mi już nie wychodzi. Nic poza użalaniem nad własnym marnym losem. Też tak masz czasami?
- Zawsze byłaś najlepsza w moich oczach, więc bądź dalej. Dla mnie. Dla siebie. Może nie wiem nic, ale wiem, że gdy ja pozostaję dalej w tyle Ty brniesz przed siebie. Bądź silna.
- Nigdy nie byłam silna. To tylko pozory, które daję by każdy tak myślał. Próbuję być silna, lecz z każdym następnym dniem jestem coraz słabsza. Otwieram swoje serce przed nieznajomymi tylko po to by wciąż się starać.
- Przynajmniej się starasz. Nie wiem co powiedzieć... Staraj się codziennie. Próbuj, bo to lepsze niż siedzenie w zranieniu.
- Trudno być silną gdy czuję się niczym otwarta rana. Trudno być gdziekolwiek i z kimkolwiek gdy jesteś wszystkim czego pragnę.- wyznałam w końcu na jednym tchu.
- To zacznij żyć dla siebie.
Odparł stanowczo. Jeszcze nigdy nie słyszałam by był aż tak czegoś pewny. Za każdym razem dawał wybór innym, tylko nie sobie.
Sprawił, że postanowiłam mu uwierzyć i zadbać o siebie. Być tylko dla siebie.
- Spróbuję.- odpowiedziałam gdy upiłam ostatni łyk wina.
- Nie próbuj!- zdenerwował się.
Już nie był tym niepewnym dzieckiem. Teraz był już mężczyzną. Szkoda, że sama nie umiałam dorosnąć. To było dla mnie zbyt trudne. Zbyt wymagające...
- Obiecaj mi Inez, obiecaj, że od jutra już się nie starasz. Masz być silna! Rozumiesz mnie?
- Tak, tak. Dobranoc...
Rozłączyłam się nie chcąc dłużej go oszukiwać. Może będę się starać, a może nie...
Nie miałam już siły iść na górę. Nawet nie miałam siły się przebrać. Wino namieszało mi w głowie. Pozbawiło rozsądku.Chciałam już zasnąć. Odciąć się od czucia czegokolwiek. Dobrze było się odciąć. Zapadałam w sen z nadzieją, że może być moim ostatnim.
Szkoda, że jutro miał na nowo zacząć się kolejny dzień...
***
Wydarzenia z tego rozdziału zdarzyły się przed "my tears ricochet".
CZYTASZ
folklore ~ stories (inspired by the album)
Fanfiction"Or hide in the closet... and just like a folk song... Co się stanie gdy pewien album wpłynie zbyt mocno na czyjąś wyobraźnię? Powstanie coś co nie było planowane... Inez uczy się godzić z rzeczywistością, która ją otacza. Betty wie co wywoła każd...