James
Trzy lata wcześniej
Nie odzywała się do mnie od ponad tygodnia. Nie wiedziałem już nawet czy to była moja, lub może jej wina. Czy powiedziałem, lub zrobiłem coś nie tak? Co mogłoby sprawić, że z dnia na dzień przestała się do mnie odzywać? Nie mogłem nawet jej zapytać o to, bo najzwyczajniej w świecie ignorowała mnie w najbardziej dosadny z możliwych sposobów. Nie odbierała telefonu, ani nie odezwała się słowem w szkole. Nigdy wcześniej nie postępowała ze mną w ten sposób. Całkowita ignorancja, jakbym nic dla niej nigdy nie znaczył.
Przecież ostatnim razem gdy się widzieliśmy wszystko było w porządku. Nic nie zwiastowało tego co zaszło... Właściwie nawet jeszcze nic nie zaszło. Z dnia na dzień zerwała ze mną kontakt. Bez jakichkolwiek tłumaczeń. Jakby był jej kimś obcym. Nie rozumiem dlaczego najpierw pozwoliła mi się w sobie rozkochać, a później porzuciła jak zbędnego... Śmiecia. Jak rzecz, którą możesz użyć by wyrzucić ją gdy Ci się znudzi, lub stracisz tym zainteresowanie.
Mając dość rozmyślań i przypuszczeń postanowiłem odwiedzić ją osobiście, bez zapowiedzi. Musiała mi to wszystko wytłumaczyć. Nie należę do ludzi, którzy tak szybko odpuszczają. Tym bardziej, że prosiła mnie bym był przy niej. To musiało coś znaczyć. Nie mogły być to tylko puste słowa.
Nikt nie prosi by go kochać czy być kochanym. To przychodzi samo, nie zwarzając czy tego chcemy, czy jesteśmy gotowi. Uczucia po prostu są. Trzeba je zaakceptować, a nie negować. Nie są łatwe. Nic nie jest proste. Co oznacza, że trzeba zaufać przede wszystkim sobie i iść wedle serca. Bo podążając za jego głosem dotrzemy tam gdzie jest dane nam dotrzeć, nawet jeśli po drodze będziemy błądzić to w końcu odnajdziemy właściwą drogę i jej cel. Ja wciąż szukam i nie wiem nic, ale wiem, że tęsknię. Z każdą mijającą chwilą boleśniej uświadamiam sobie to, że bez niej nic nie jest w stanie dać mi prawdziwego i upragnionego szczęścia...
Jechałem na swojej deskorolce. Był sierpień. Tego dnia przypadł jeden z najgorszych dni tego roku, lecz nic to dla mnie nie znaczyło. Musiałem wiedzieć ile dla niej znaczę, lub znaczyłem...
Na moje nieszczęście i brak koordynacji ruchowej podczas zjeżdżania z zdezelowanego bruku na ulicę wpadłem na jakąś dziurę i wy wróciłem się z impetem raniąc sobie kolana oraz dłonie do krwi. Przeklnąłem pod nosem soczyście widząc jak krew spływa mi po rękach. Przekleństwom nie było końca póki nie nadjechało auto, które na kolejne tego dnia nieszczęście zatrzymało się obok mnie.
Wstając z tej żenującej pozycji spostrzegłem, że za kierownicą auta siedzi nie kto inny jak nasza wspólną przyjaciółka, Inez. Pojawiła się tu niczym wybryk moich złych intencji. Zawsze w niewłaściwym miejscu, o niewłaściwej porze...
Przypatrywała mi się z uwagą oraz nie krytym rozbawieniem.
- Z czego się tak śmiejesz?- spytałem spoglądając na nią rozeźlony.
- A to nie oczywiste?
- Nie! Po co w ogóle się tu zatrzymałaś?- chciałem się już odwrócić, lecz mnie zaskoczyła.
- Wsiadaj.
- Że co?
Nie rozumiałem jej postępowania. Najpierw się że mnie śmieje, by w następnej chwili zaprosić mnie do środka. Może dziewczyny były zbyt skomplikowane? Może to ja byłem zbyt naiwny? Może naprawdę nic nie wiem?
- Długo tak będę tu na Ciebie czekać? Ja wiem, że na desce jest Ci wygodniej, ale nie mam całego lata by tu sterczeć. Poza tym paliwo mało nie kosztuje.
- Nie miałem w planach się z Tobą zabierać.- zrobiłem krok w tył mając na celu kontynuowanie mojej podróży jednak znów się odezwała.
- Plany mają to do siebie, że lubią się zmieniać.
CZYTASZ
folklore ~ stories (inspired by the album)
Fanfiction"Or hide in the closet... and just like a folk song... Co się stanie gdy pewien album wpłynie zbyt mocno na czyjąś wyobraźnię? Powstanie coś co nie było planowane... Inez uczy się godzić z rzeczywistością, która ją otacza. Betty wie co wywoła każd...