Betty
Chyba oszalałam, albo tak tylko mi się zdawało... Rzeczywistość nie mogła być, aż tak pogmatwana. Jeszcze nie straciłam ostatnich resztek zdrowego rozsądku. Jeszcze nie...
Musiało coś w tym być. Przecież to co działo się wokół mnie przez ostatnie chwile nie było realne. To był tylko sen. Nieprzyjemny i rzeczywisty, ale wciąż sen. Sen albo piekło. Albo niebo, jedno z tych dwóch. Najwyraźniej mój umysł był już tak pokręcony, że nie potrafiłam odróżnić nieba od piekła.
Ostatnie co pamiętam to głos James'a. Słyszłam go nim trafiłam tutaj. Modlił się o mnie, mimo, że nie zasłużyłam na jakiekolwiek współczucie. Ktoś taki jak ja nie mógł trafić do nieba, ale też nie byłam na tyle zdeprawowana by iść do piekła.
To miejsce było inne niż myślałam, że będzie. Mrok był na tyle rozległy iż nie umiałam nic w tym dostrzec. Nic poza ogarniającą, wszechobecną pustką. Nawet nie było tu zimno, ani gorąco. Może tak wygląda czyściec? Może to jest to miejsce do którego trafiamy po śmierci oczekując swojego osądu by trafić tam gdzie mamy dojść? Jeśli tak to ja zamierzałam na dno od pierwszego dnia swego narodzenia. Wiedziałam to od dłuższego czasu, ale sądziłam, że mam go więcej niż dane było mi dostać. Szkoda, że aż tak się pomyliłam...
- Teraz ujrzysz to czego nie dane Ci było dostrzec.- odezwał się nieznany mi głos. Nie byłam w stanie mu odpowiedzieć.
Może dalej tkwiłabym w tym stanie gdyby nie ten głos. Po chwili zaczęło się rozjaśniać. Ukazywały się przede mną linie i kształty, które z każdą kolejną sekundą stawały się wyraźniejsze. Nabierały kształt budynku, a otoczenia się zmieniło. Nie było już mroku. Dzień był słoneczny, jakby dopiero zaczynała się wiosna. Drzewa rosnące wokół budynku wypuszczały pąki nowych liści. Były to topole. Dziwne, że nigdy przedtem nie zwracałam na nie uwagi. Jakby nic mnie wtedy nie obchodziło. Jakbym miała wszystko gdzieś, a prawda była taka, że wiedziałam, ale nikomu nic nie powiedziałam, bo i tak nikt nie uwierzyłby nastolatce, bo co ona wie o prawdziwym życiu. Nic. A jednak wiedziałam więcej niż ktokolwiek z nich. I wiem do tej pory.
Poznawałam to miejsce. Była to moja szkoła do której uczęszczałam kilka lat wcześniej. Już tam odkryłam, że wyróżniam się na tle innych nastolatków. Nawet wtedy nie umiałam się wpasować w ten świat. Nigdy nie miałam być częścią tego społeczeństwa. Jaka szkoda, że oszalałam i stałam się wściekła. Szkoda, że nie zrobiłam tego wcześniej. Przynajmniej wtedy zasłużyła bym na tytuł szalonej kobiety.
Z budynku wyszła młodsza wersja mnie w czerwonej sukience i spiętych włosach. Była dumna. Nawet na chwilę nie obejrzała się na tłum za nią. Kroczyła w stronę chłopaka z deskorolką, James'a. A ja stałam przy tłumie słuchając tego co o mnie mówią. Po raz pierwszy miałam okazję żeby usłyszeć to co o mnie sądzą, a nie tylko to co mogłam sobie wyobrazić...
- Widzisz ją?- spytała jakaś dziewczyna.
- Tak.- potwierdziła druga.- Jak myślisz po co to robi?
- Wyrwała go tylko po to by utrzeć nosa Inez. Słyszałam jak płakała gdy usłyszała, że są razem.
Zamurowało mnie. Nie wiedziałam, że James podobał się również jej. Gdybym wiedziała, to nie stanełabym na drodze do ich szczęścia. Zasługiwał na kogoś lepszego ode mnie. Inez byłaby idealną partnerką dla niego.
Niespodziewanie młodsza ja odwróciła się w kierunku dziewczyn z uśmiechem wymalowanym na czerwonych ustach. Jej uśmiech nie mówił, że się cieszy. Raczej wykazywał coś w stylu "pierdol się na zawsze"
- Wiesz po co skorpion atakuje?
- By się bronić.- odpowiedziała ta pierwsza.
- Nie.- pokręciłam głową.- Uderza tylko po to by zabić. I wiesz co jeszcze? Ja to zrobię.- obróciła się i wbiła namiętnie w usta James'a tak by wszyscy to ujrzeli.
CZYTASZ
folklore ~ stories (inspired by the album)
Fanfiction"Or hide in the closet... and just like a folk song... Co się stanie gdy pewien album wpłynie zbyt mocno na czyjąś wyobraźnię? Powstanie coś co nie było planowane... Inez uczy się godzić z rzeczywistością, która ją otacza. Betty wie co wywoła każd...