Był piątek czyli ostatni dzień w którym obowiązkowo mam iść do pracy. Jutro tylko jak zostanie mi coś do zrobienia. Obudziłam się o 7 bo dziś postanowiłam wcześniej przyjść i wcześniej skończyć. Wstałam i od razu postanowiłam się przebrać. Ubrałam czarne dżinsy, czarną koszule i tym razem buty sportowe (też czarne). Wzięłam kurtkę oraz torebkę ze wszystkimi rzeczami które w niej były oraz klucze do samochodu. Po parunastu minutach byłam już pod budynkiem. Weszłam do środka i od razu skierowałam się do windy. Wyjechałam na 4 piętro, otworzyłam biuro i weszłam do środka. Siadłam na fotelu wcześniej ściągając kurtkę. Włączyłam komputer i zabrałam się do pracy. Siedziałam tak do 12. Nie mogłam już wytrzymać patrząc cały czas w komputer więc stwierdziłam że pójdę sobie po kawę. Wyszłam z biura i je zamknęłam. Wolałam nie ryzykować bo ktoś mógł tam wejść. Poszłam do punktu w którym można było sobie zrobić kawę i czekałam aż się zrobi przeglądając instagrama. Nagle zadzwonił do mnie telefon. To mój chłopak. Odchrząknęłam żeby głos nie chrypiał i odebrałam.
- Halo?
- Cześć skarbie. Ja muszę jechać na około 2 tygodnie do rodziców bo mama się rozchorowała i się o nią boje.
- Spoko, jedź. Życz jej zdrowia ode mnie.
- Dobrze. Ja już będę jechał. Papa, do zobaczenia.
- Pa. - powiedziałam i szybko się rozłączyłam uśmiechając - Czyli będę miała spokój przez 2 tygodnie? - powiedziałam cicho. Wzięła kawę i uśmiechnięta wróciłam do biura. Miałam tyle energii, że to co miałam zrobić skończyłam 2 razy szybciej. Zaniosłam to do dyrektora.
- Ooo już pani skończyła? W takim razie możesz już iść do domu bo nie ma na dziś nic więcej do roboty dla ciebie.
- Dobrze, do widzenia.
- Do widzenia. - uśmiechnął się i znów zaczął robić coś w komputerze. Wyszłam z jego gabinetu i wróciłam do siebie. Wzięłam swoje rzeczy, zamknęłam biuro i wyszłam. O 17.46 byłam już w domu. Stwierdziłam że nie pójdę jutro do pracy a dziś pójdę sobie do jakiegoś klubu. Odkąd mój chłopak u mnie mieszkał nie chodziłam bo by mnie chyba zabił, a z racji że wyjechał to mogę sobie pójść. O 19 byłam gotowa do wyjścia więc nie czekając opuściłam dom a klucz zostawiłam na oknie bo wolałam go nie zgubić. Postanowiłam pójść do tego który jest bardzo niedaleko mojego miejsca zamieszkania. Barman znał mnie bardzo dobrze ponieważ swego czasu bardzo często tu chodziłam. Przywitałam się z nim a następnie poprosiłam jednego shota. Pierwszy, drugi, trzeci, czwarty... Byłam już trochę pijana więc postanowiłam pójść potańczyć. Gdy mi się znudziło znowu siadłam na jednym z krzeseł i gadałam z barmanem. Gadaliśmy chwile ale do baru weszło 4 chłopaków więc musiał ich obsłużyć. Pośród nich zobaczyłam tego który chodzi ze mną do pracy. Zasłoniłam się włosami żeby mnie nie poznał i patrzyłam teraz w stronę wyjścia. Nie chciałam żeby mnie poznał. Gdy barman dał im pare kolejek shotów wrócił do mnie i kontynuowaliśmy rozmowę. Podał mi kolejnego shota. Była już 22 a każdy w klubie był już nieźle nawalony. Powoli ludzie wychodzili i robiło się pusto. Jednak cały czas ktoś był. Tęskniłam za tym uczuciem. Jakiś miesiąc - 2 miesiące nie byłam w klubie. Mimo że głowa mi pękała nie chciałam iść. Cały czas gadałam z Łukaszem, barmanem. Byliśmy dobrymi znajomymi, a przez mojego chłopaka nie mieliśmy w ogóle ze sobą kontaktu. Jak ja za tym tęskniłam. Wybiła 23. Teraz zaczęli schodzić się nowi ludzie więc Łukasz musiał ich obsługiwać. Stwierdziłam że pójdę usiąść sobie na kanapie z tyłu sali. Usiadłam na niej i zrobiłam zdjęcie klubu. Siedziałam tak na tej kanapie do 00 i nawet nie zauważyłam że na kanapie obok siadła 4 chłopaków których wcześniej widziałam. Stwierdziłam że chce się przejść więc wyszłam z budynku kierując się w stronę parku. Chwiałam się na nogach bo wypiłam całkiem sporo. Nie zwracałam uwagi na to czy jedzie jakieś auto i wkroczyłam na ulice. Dopiero wtedy zobaczyłam że jedzie we mnie rozpędzony samochód. Już myślałam we mnie wjedzie jednak ktoś mnie zaciągnął na chodnik. W jednej chwili poczułam jakbym była w pełni trzeźwa.
- Nic ci nie jest? - zapytał chłopak.
- N-nie. - powiedziałam lekko drżącym głosem. Pomógł mi wstać. Wtedy popatrzyłam na niego. Tak jak myślałam. To był on.
- Napewno? Zaprowadzę cię do domu, chodź. - powiedział biorąc mnie za rękę. - Gdzie mieszkasz? - wskazałam palcem w odpowiedni kierunek. - Julka, tak?
- Mhm. A ty...
- Jestem Michał. - uśmiechnął się do mnie. Gdy zobaczył ze nie mam nic przeciwko że idziemy do domu to puścił moją rękę. Trochę bliżej się poznaliśmy. Wydawał się naprawdę spoko.
- A twoi koledzy się nie będą martwić o ciebie? - zapytałam gdy szliśmy.
- Nie będą. Są pijani więc nawet pewnie nie wiedzą że mnie nie ma. Ewentualnie Buszz się zorientuje.
- Buszz? - powtórzyłam ze zdziwieniem.
- Aa, to jego nick. Nazywa się Kuba.
- Aaa, Okey. A reszta?
- Noo, jest jeszcze Tobiasz, drugi Kuba i jeszcze jest Wojtek ale on nie może chodzić do klubu bo jest za młody.
- To ile on ma lat?
- Narazie 14, ale rocznikowo 15.
- A reszta?
- Tobiasz 21, Kubir rocznikowo 19 a Busz rocznikowo 18.
- On jest niepełno letni. Czemu pije?
- A ty pierwszy raz wypiłaś alkohol w wieku 18 lat?
- Noo nie, pierwszy raz gdy byłam na imprezie u kolegi czyli jakoś nie długo po moich 17 urodzinach.
- No właśnie. Więc on robi tak samo. - szliśmy chwile w ciszy ale chłopak postanowił ją przerwać - Daleko masz ten dom?
- Stoisz obok niego. - zaśmiałam się wskazując na budynek.
- Ouu... Okey.
- Do zobaczenia kiedyś tam. - powiedziałam wchodząc przez bramkę i od razu zobaczyłam mojego psa wychylającego się z za rogu.
- Pa. - powiedział chłopak i poszedł. Przywitałam się z pieskiem i weszłam do domu. Było grubo po 1 więc nawet się nie myjąc położyłam się na kanapie i zasnęłam.
~~~~~~~~~~~~~
Czuje jakbym zajebała ten rozdział. Tez tak sądzicie?
945 słów ez?
CZYTASZ
Sorry//RAPY
FanficNajpierw chce podziękować dziewczynie która wysłał mi zdj na okładkę. Dziękuje kckckc❤️ . Julia jest 21-lenią dziewczyną mieszkającą w Rzeszowie. Pracuje w tym samym miejscu co jednym z Rapów. Gdy poznaje bliżej jego i resztę chłopaków stają się nie...