▪︎ Rozdział VIII - Pierwsza randka ▪︎

1.4K 84 231
                                    

Nerwowo przeglądałam się w lusterku. W końcu, może go tylko lubię ale z czymś do ludzi trzeba wyjść? I tak nie ubrałam się jakoś wykwintnie. Ot zwykła bluzka oraz jakieś ładniejsze spodnie. I oczywiście czesanko włosów. Ale tylko trochę, bo już lepiej wyglądam z szopim gniazdem na głowie niż z jakimiś ulizańcami.

Na plamy też znalazłam sposób. Te mniejsze po prostu przykryłam makijażem, a na ręce założyłam czarne, skórzane rękawiczki.

Skąd to wszystko mam? A od Rosji, bo się ubiera w podobnym stylu co ja. A przynajmniej ubierała, bo to jej stare ubrania. Gdyby przyniosła mi jakieś z teraz, byłyby o wiele za wielkie.

Ostatni raz ułożyłam swoje [K/W] włosy i podbiegłam do drzwi.

— ZSRR! Jestem już gotowa! — wydarłam się. Szacun że chciało mu się na mnie czekać. O, właśnie przyszedł z salonu. On też nie był jakoś super duper wystrojony.

— Wow, gdzie jest [T/I]? Bo w niczym nie przypominała tej ślicznej dziewczyny co tu teraz stoi! — powiedział prześmiewczo.

— Mam się czuć urażona? — przybrałam obrażoną minę, choć chciało mi się śmiać.

— Skąd, żartuje przecież idiotko. A teraz idziemy — poszłam z nim w kierunku drzwi.

— Choć — gdy byliśmy już na zewnątrz, złapał mnie za rękę i pociągnął w inną stronę niż zwykle. Natychmiast ją wyrwałam.

— To tylko koleżeńskie wyjście, pamiętasz? A tak w ogóle, czemu idziemy w tamtą stronę?

— Bo tam gdzie zwykle chodziliśmy jest ulica i masa domów, a z tej jest opuszczona droga i w dodatku furtka. Nie chcemy przecież przechodzić przez ogrodzenie, prawda? Z resztą, muszę się przemienić. A, tak w ogóle nie mów mi na mieście ZSRR tylko Brutus, okej?

— Rodzice cię chyba niekochali skoro imię jak dla psa — parsknęłam śmiechem.

— Jakbyś zgadła. Imię Rzeszy nie lepsze. Po psie Hitlera — no, co fakt to fakt.

— Jestem ciekawa jak wyglądasz jako człowiek... bardziej jak świnia czy jak krowa?

— Ani to, ani to. Zemdlejesz jak mnie zobaczysz — odpowiedział dumny jak paw.

— To się okaże!

Gdy w końcu dotarliśmy, ZSRR stanął na chwilę.

— Idź już [T/I], poczekaj na mnie za furtką, tu masz klucz — podał mi mały metalowy przedmiot. Wzięłam go i zrobiłam to o co prosił.

Hm, a może by tak spierdolić? Nie no, już na ucieczkę w moim przypadku jest zbyt późno... z resztą, towarzystwo komunisty już mi tak nie przeszkadza. A wręcz przeciwnie... traktuje go jak najlepszego kumpla! On chyba mnie też, bo miłością bym tego nie nazwała. W końcu kto widział takie emocje po zaledwie trzech miesiącach znajomości?

Podczas gdy ja tak stałam i się zastanawiałam nad sensem istnienia, moją uwagę przykuły czyjeś kroki. Pewnie komunista. Odwróciłam łeb w jego stronę i... o święta Shibino...

Przede mną stał wysoki, bursztynowymi oczami oraz krótkimi, ciemnobrązowymi, potarganymi włosami mężczyzna, o ładnie zbudowanej twarzy.

Oh shit, moja twarz zaczęła się dosłownie palić. Wezwij ktoś straż pożarną.

— I jak? Świnia czy krowa? — zapytał rozbawionym tonem.

— C-ciacho... — wymruczałam.

— Heh, miło mi to słyszeć... a teraz chodźmy! Nie mamy zbyt wiele czasu! — objął mnie ramieniem i poszliśmy równym krokiem w stronę miasta.

Sierp, młot i... łopata? | ZSRR x Reader - Countryhumans [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz