▪︎ Rozdział X - Rodzice ▪︎

1.2K 68 112
                                    

Szybko wyrwałam się z jej uścisku.

— O nie nie, co to to nie! Nie dam się tak łatwo! — warknęłam.

— Ale [T/I], o co ci chodz...

— Oddałaś mnie! Porzuciłaś na pastwo losu! To niewiarygodne, że obcych ludzi bardziej obchodził mój los przez 22 lata niż ciebie!

— To nie tak... — próbowała się tłumaczyć.

— AH TAK?! TO JAK W TAKIM RAZIE?! — ucichłam chwilowo, choć miałam ochotę tak się wydrzeć, że wszystkim by bębęnki pękły. Chciałam wiedzieć, co ma takiego do powiedzenia, choć moim zdaniem nic nie usprawiedliwia jej decyzji.

— Może porozmawiamy u mnie w domu... bo zaraz cała okolica się tu zejdzie i będą mieli ,,Ukrytą Prawdę" na żywo... — zaproponowała.

— Niech ci będzie — zgodziłam się. — Ale ty — wskazałam na Ukraińca.
— Ty idziesz ze mną! Ktoś musi mnie trzymać w razie czego, żebym jej nie udusiła!

— Jeśli dzięki temu unikniemy sprawy na policji... — wzruszył ramionami. Całą trójką udaliśmy się do sąsiadującego domu polki.

* * *

Siedziałam na kanapie, nerwowo pijąc meliskę. Mój kompan siedział obok mnie, aby w razie czego mnie obezwładnić i powstrzymać od ewentualnego morderstwa.

— No, tłumacz się! Czekam — pogoniłam ją niecierpliwie. Chciałam mieć to z głowy, żeby później móc schować się pod kocem przed całym tym zjebanym światem.

— Cóż... zacznijmy od tego, że byłaś dla nas niespodzianką. Nie planowaliśmy jeszcze mieć dzieci, no ale tak wyszło. Nie byliśmy pewni, czy sobie z tym poradzimy, jednak gdy cię zobaczyłam po raz pierwszy od razu cię pokochałam i obiecałam sobie, że nikt nigdy nie zrobi ci krzywdy. I właśnie dlatego... — właśnie dlatego co?

— No...?

— Niemcy nigdy nie miał dobrych relacji ze swoją matką. No, może trochę na początku, ale to się zmieniło. Okropnie się niego wstydziła i uważała za skazę na honorze jej rodziny. A później pojawiłaś się ty... baliśmy się o twoje bezpieczeństwo. Rzesza gdy się o tym dowiedziała wyszła ze swojej kryjówki i już zaczęła kombinować, w końcu drugiej takiej ,,hańby" znosić nie będzie. A fakt, że byłaś w połowie polką tylko dodał oliwy do ognia. Wykrył ją Węgry gdy akurat się debil jebany w nocy po lesie włóczył. Od razu przyleciał do mnie i mi o tym powiedział, a następnie zaczął informować l tym innych. W końcu wszyscy myśleli, że popełniła samobójstwo w 1945. Nie mieliśmy innego wyjścia. Większość bała się pomóc, choć im się nie dziwię. Sama dobrze wiem, jaka jest nieobliczalna gdy się zdenerwowała. Dlatego zesłaliśmy cię do świata ludzi i podrzuciliśmy pod dom twoich adopcyjnych rodziców. Lepszej alternatywy nie było — skończyła opowiadać.

— Kurde, ja... ja nie wiem co mam powiedzieć... — zaniemówiłam. Niby chciała dobrze, ale wciąż mam jej to trochę za złe.

— Nie musisz mówić nic. Nie musisz mi nawet wybaczać, rozumiem twoją złość na nas. Chciałam tylko, żebyś wiedziała...— westchnęła.

— Nie wiedziałam, że moja opiekunka wcześniej chciała mnie zabić...

— Zaraz... jak to opiekunka?! Znasz się z Rzeszą?!

— No halo! Skoro znałam się z ZSRR to musiałam też z nią! Pilnowała mnie gdy komuch wychodził, żebym przypadkiem nie uciekła.

— To oni się jeszcze spotykają? Przecież po zerwaniu paktu strasznie darli po sobie koty! — wciąż wydawało jej się to nieprawdopodobne. Ukraina sam pewnie nie wiedział, bo wytrzeszczył oczy gdy to powiedziałam.

Sierp, młot i... łopata? | ZSRR x Reader - Countryhumans [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz