— Dobra, to my będziemy już iść... — poklepał mnie po głowie na pożegnanie Ukraina.
— Nieeee, proszę! Nie zostawiaj mnie samej z nim! Prooooooszę! — uczepiłam się jego nogi.
— Wybacz, ale mam swoje obowiązki jako kraj. Może kiedy indziej... — puściłam go z powrotem, wiedząc że i tak nie zostanie.
— O, odkleiła się. Nie wierzę. Myślałam, że będziemy musieli użyć łomu — zaśmiała się rosjanka, spoglądając porozumiewawczo na Białoruś.
— Rosjaaaa, nie przypominaj mi... — najniższy z nich zaczął ciągnąć dziewczynę w kierunku drzwi.
— No, to ja też idę bo Białorosja nie da mi spokoju
— Białoruś!
— Wszystko jedno...
I poszli... zostałam sam na sam z tym dzbanem. Intuicja każe mi się trzymać od niego z daleka, a jeszcze nigdy mnie nie zawiodła...
Zaraz... przecież drzwi są otwarte! Może jak nie będzie patrzeć, to...
— To ja też się będę zbierać, głowa mnie zaczęła boleć, więc się kimnę nieco wcześniej, okej?
— W porządku.
Skłamałam z tym bólem głowy, ale czasem trzeba. Chociaż, jak już tu jestem... najwyżej obudzę się po prostu wcześniej. To nawet lepiej, bo będę mogła spierdolić.
Położyłam się i zamknęłam oczy. Już po krótkiej chwili odpłynęłam...
* * *
— Jezu! — zerwałam się. Ugh, znowu to samo... tylko w nieco innych okolicznościach. Teraz już nie mam wątpliwości. Coś złego się tu kroi...
Spojrzałam na zegarek wiszący na ścianie. Piąta dwadzieścia. Czyli jak przypuszczałam...
Powoli podniosłam się z łóżka, zmierzając w kierunku wyjścia. Starałam się być cicho jak tylko możliwe. Jeszcze kawałek... tylko kawałek.
— A dokąd to się wybierasz, młoda damo? — wolno odwróciłam wzrok do tyłu. W korytarzu stał... wiadomo kto, z skrzyżowanymi rękami. Kurwa. Zaczęłam szybko szarpać za klamkę. Zamknięte.
— Uważaj bo zaraz to urwiesz — powiedział prześmiewczo. — Gdzie ci się tak śpieszy?
— Chce do domu... proszę...
— Ojoj, biedna [T/I]... i tak cię nie puszczę, nie ważne jak ładnie będziesz prosić — oh, no jasne... czego ja się spodziewałam... — Ale, jeśli chcesz, możesz iść na spacer — ...no na pewno nie tego.
— Serio?! — zapytałam ucieszona. Gdybym była psem, na bank mój ogon latałby na wszystkie strony.
— Ale... — zza pleców wyciągnął smycz dla psa. O, akurat wspominałam o psie. Jaki śmieszny zbieg okoliczności. — Nie bez tego.
— Żarty sobie ze mnie robisz? Za jakiegoś psa mnie masz? Twojego pupilka?
— A czy ja coś mówiłem o zakładaniu tego na szyję? Bo wiesz, jeśli chcesz...
— Nie, nie to miałam na myśli... niech już będzie...
— Dawaj rękę — wykonałam jego polecenie. Dość mocno przywiązał do niej smycz, mam nadzieję że krew nie przestanie tam płynąć... — Idziemy
CZYTASZ
Sierp, młot i... łopata? | ZSRR x Reader - Countryhumans [ZAKOŃCZONE]
Fanfiction[STARE TO JEST W CHUJ, OSTRZEGAM] Nazywam się [T/I], mam 22 lata i chyba zwariowałam, ponieważ widzę krajo-ludzi. I co gorsze, zakochałam się w jednym z nich na zabój... Zaczęte: Grudzień 2020 Zakończone: 13 września 2022