Z samego rana dostałam wypis i w końcu byłam wolna! Nareszcie mogę się trochę rozerwać, jakieś nowe osoby poznać a nie tylko szpital i szpital... ciągle jakieś dramy. Jeszcze żeby było mało, czeka mnie jeszcze jedna drama do rozwiązania.
— I jak tam idzie pakowanie? — zawołała Polska z salonu.
Ah, miałam się pakować a zamiast tego gapiłam się jakieś 5 minut w szafę i zastanawiałam za jakie grzechy tu trafiłam...
— Z-zaraz kończę! — odpowiedziałam nerwowo pośpiesznie pakując pozostałe rzeczy do ostatniej walizki. Uznałam, że lepiej będzie wyprowadzić się do mamy, bo od incydentu w szpitalu ukrainiec unikał mnie jak ognia i siedział głównie zamknięty w pokoju lub chodził gdzieś po mieście. Trochę mi było z tym głupio, bo to w końcu jego dom i to raczej ja powinnam siedzieć zamknięta w pokoju, a nie on... a że siedzieć zamknięta w pokoju nie lubię wyprowadzka będzie najlepszą drogą. Nie będę z nim na siłę rozmawiać, niech sam się przełamię i mi powie...
— Powiedziałaś to samo jakieś pół godziny temu! — weszła do pokoju zniecierpliwiona polka.
— Ale teraz już tak naprawdę — z lekkim trudem zamknęłam walizkę. — No, to już wszystko! — otrzepałam ręcę z niewidzialnego syfu.
— No wreszcie... a teraz choć, pokaże ci gdzie będziesz spać — wzięła dwie z czterech walizek i ruszyła ku wyjściu na ulicę. Ja chwyciłam pozostałe dwie i poszłam za nią.
— Poczekaj chwilę... — puściłam bagaże i szybkim krokiem poleciałam do kuchni. Były współlokator stał do mnie odwrócony tyłem przy blacie, gapiąc się w okno. Chcąc mu zrobić taką niespodziewankę, zakradłam się cicho do niego i przytuliłam od tyłu. Mocno się spiął.
— To do zobaczonka innym razem. Wiesz gdzie mnie szukać jak coś. Jak będziesz już gotowy by o tym pogadać to daj znać, nie mam zamiaru na ciebie naciskać — puściłam go i wróciłam z powrotem do Polski, zostawiając syna komunisty samemu sobie.
— Możemy już iść?!
— A co ci się tak śpieszy?
— Mam swoje powody... — zamilkła, wychodząc na chodnik i skręcając w jego lewą stronę. Nie chciałam wnikać w to, co robi więc pokornie również się zamknęłam do póki nie stanęliśmy pod drzwiami domu słowianki. Zamrugałam kilka razy niedowierzając.
— Co to jest? — wskazałam na przyklejoną przezroczystą taśmą klejącą niedokładnie wyrwaną kartkę z zeszytu, na której znajdowały się nabazgrane czerwonym długopisem i przekreślone podobizny nazistki i sowieta.
— A, jak wróciłam do domu ze szpitala po odwiedzeniu cię do domu mi Rzesza wbiła, o mało co drzwi z zawiasów nie wyjebała i rozbiła mi ulubiony wazon więc ma teraz tu KATEGORYCZNY zakaz wstępu! Jej kolegi też to dotyczy! Już mi się wystarczająco po domu panoszył przed 89 skurwysyn jeden... — otworzyła wejście do domu i gestem ręki zaprosiła mnie do środka. Spodziewałam się, że nikogo w środku nie będzie. Niestety się myliłam...
— Cześć Polska! Jak ta... ooo, ktoś nowy! — na kanapie w salonie siedział Węgry, który widocznie się podniecił gdy mnie zobaczył.
— Tak, [T/I] będzie u nas obecnie mieszkać. Przywitaj się z tym cymbałem — popchnęła mnie delikatnie do przodu, lekko się uśmiechając.
— Siema, Węgry jestem! Polska dużo mi o tobie opowiadała! — chłopak przeskoczył kanapę i złapał moją rękę, energicznie nią potrząchając.
— M-miło mi poznać! — zająkałam się trochę, robiąc szeroki wyszczerz. Szybko zabrałam rękę z powrotem do siebie, bo pod wpływem stresu zaczęła się robić mokra. No cóż poradzić, zawsze tak mam gdy poznaje kogoś nowego.
CZYTASZ
Sierp, młot i... łopata? | ZSRR x Reader - Countryhumans [ZAKOŃCZONE]
Fanfic[STARE TO JEST W CHUJ, OSTRZEGAM] Nazywam się [T/I], mam 22 lata i chyba zwariowałam, ponieważ widzę krajo-ludzi. I co gorsze, zakochałam się w jednym z nich na zabój... Zaczęte: Grudzień 2020 Zakończone: 13 września 2022