▪︎ Rozdział IX - Przeprowadzka ▪︎

1.4K 75 237
                                    

Siedzieliśmy obok siebie w ciszy. Takiej bardzo cichej ciszy. No prawie, bo raz na jakiś czas zaczęliśmy się żreć ze sobą.

— Pojebało cie kompletnie?! Znamy się trzy miechy maks a ty mnie kurwa całujesz?! Wstyd i hańba!

— Myślałem, że ty też... — no ja go zaraz udusze na kablu no!

— To źle myślałeś! Jesteś dla mnie jak kumpel, najlepszy kolega, a nie!

— Oj no dobra dobra, zagalapowałem się, przepraszam. Wystarczy? Dasz mi już kurwa święty spokój?

— Mam cię dość, wyprowadzam się do Valeriyi

— Nie możesz! Zostajesz ze mną!

— A co ja, mała dzidzia że nie mogę?! Jestem już dorosła!

— Chuj mnie to obchodzi!

Zamknęłam się już dla świętego spokoju. Mina taksówkarza bezcenna.

* * *

Po powrocie od razu zamknęłam się w pokoju. Na zamek, klucz też zarąbałam żeby mi tu nie wbił.

— [T/I] wyłaź w tej chwili!

— Spierdalaj, nigdzie nie idę! — warknęłam. Chwilę się jeszcze szarpał z klamką i nalegał mnie do wyjścia, ale ostatecznie sobie odpuścił. I dobrze.

Jak mi się uda to zdechnę z głodu i będę mieć spokój.

— Cześć ojciec, jak tam randka? — z okolic drzwi wejściowych usłyszałam głos Ukrainy.

— Kijowo... — skwitował.

— Haha, bardzo śmieszne... a [T/I] gdzie? — o, dopiero teraz się zorientowałam że ZSRR nieświadomie użył sucharka, heh.

— Się zamknęła w pokoju bo... — coś tam mamrotał pod nosem, nie byłam w stanie usłyszeć.

— ...no to w takim wypadku ja się jej nie dziwię. Poczekaj, może ja spróbuje — podszedł do moich drzwi i lekko zapukał. Gdy je otworzyłam szybko wciągnęłam go za rękę do środka i ponownie zamknęłam. — Co ty odwalasz?

— Sorry... bo ja do ciebie prośbę mam — spojrzał na mnie skupiony. — Weź mnie zabierz na trochę do swojego świata. Odpocznę i przy okazji się o was trochę nauczę... — powiedziałam cicho.

— No okej, ale może najpierw sobie to dokładniej przemyśl. To bardzo gwałtowna decyzja. Przyjdę po ciebie jutro rano. W razie czego pomogę ci się spakować — brzmi dobrze, no i ma rację. Może lepiej to przemyślę...

— Wiesz co? Dzięki, dobry z ciebie przyjaciel! — lekko go przytuliłam.

— Tak tak, przyjaciel... [oho, następny] — powiedział z małym żalem.

— Co?

— N-nie, nic nic! Ja już się będę zbierał... to do jutra — pomachałam mu, gdy wychodził. Już miałam ponownie zamknąć się w swojej piwnicy na parterze, drzwi przyblokował mi ten Romeo od siedmiu boleści, który niewiadomo kiedy się tam zjawił. Szybki jest skubaniec.

— Ugh! Nie możesz dać mi spokoju?! — nic nie odpowiedział. Chwycił mnie z odległości za kołnierz i zaniósł do pokoju gościnnego. Posadził mnie ostrożnie na krześle, jakbym była z porcelany i sam zrobił to samo, na przeciwko mnie.

Sierp, młot i... łopata? | ZSRR x Reader - Countryhumans [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz