Prolog

716 27 8
                                    

— Jak się dziś mamy? — do pomieszczenia weszła niska, młoda kobieta. Z ciemności wyłonił się mężczyzna.

— Dzień dobry. Jak mam się mieć? Siedzę tu zamknięty. Mam się dobrze, dziękuję a ty? — uśmiechnął się. Już tak długo tu przychodziła, że praktycznie się zaprzyjaźnili.

— Dobrze. Helmut chcesz o czymś porozmawiać? — zapytała srebrnowłosa. — Czy jak większość naszych spotkań, spędzimy w milczeniu?

— Właściwie mam pytanie. Dlaczego nigdy nie mówisz nic o sobie? Zawsze umawiamy się, że informacja za informacje. Ale gdy już chcę się czegoś dowiedzieć to kończysz temat. — zapytał zaciekawiony więzień.

— A co chciałbyś wiedzieć Zemo? Wiem, że wiesz więcej prawdopodobnie niż ja. Więc? — Kobieta podeszła bliżej. Po pomieszczeniu rozbił się stukot jej szpilek. Mężczyzna uśmiechnął się. Miała rację. Już dawno zebrał o niej informacje. Te więzienie nie było dla niego tak dużym ograniczeniem jak mogło się wydawać. Kobieta była zestresowana. Nigdy nie mówiła o swojej przeszłości. Nie chciała jej pamiętać. To co działo się z nią kiedyś było przerażające, potworne.

— Jak do tego wszystkiego doszło? No wiesz. W jaki sposób stałaś się tym —  wskazał na nią rękoma — A co ważniejsze. Kim ty właściwie jesteś? Bo napewno nie nazywasz się Blake, tak jak wszystkim wmawiasz. Więc pani psycholog — mężczyzna usiadł na zimnej podłodze — zamieniam się w słuch.

— Nie wiem o czym mówisz. Co to za insynuacje na mój temat? Nazywam się Blake Lie. I jak wiesz jestem psychologiem więziennym. — więzień zaśmiał się. Nie wierzył w jej ani jedno słowo. Dziewczyna spojrzała na swoje ręce, później na rozmówcę. Może ta rozmowa przyniesie jej upragnioną ulgę? Wzięła głęboki wdech i podstawiła sobie krzesło pod samo szkło, którym byli rozdzieleni. — Nazywam się Ava Laure, i jestem psychologiem wojskowym.

— Wiedziałem, że coś jest z tobą nie tak. Byłaś zbyt idealna ale kontynuuj moja droga — mężczyzna spojrzał na nią zwycięsko. Lubił tą dziewczynę, jedyna tutaj starała się go zrozumieć. Czuł, że tak jak on, straciła wiele. Może nawet wszystko.

— Więc, żebyś dobrze zrozumiał musimy zacząć od początku. Od miejsca zwanego Brooklyn. — rozsiadła się wygodnie i przystąpiła do opowieści, dla własnego dobra omijając pewne szczegóły.

Dziewczyna o ciemnych włosach jak zwykle siedziała na schodach przy swojej szkole. Nie chciała wracać do swojego "domu" gdzie nikt na nią nie czekał. Nie miała znajomych, nie miała nikogo. Nawet właśnie rodzice jej nie chcieli. Oddali ją do sierocińca gdy ta była niemowlakiem. Była zdana sama na siebie. Wyciągnęła swój zeszyt i zaczęła kreślić w nim kółka, szkicując otaczające ją krajobrazy.

Co tam szkicujesz? — zapytał ją chłopak, kojarzyła go ze szkolnych korytarzy. Jednak to tyle. Nigdy nie wymienili nawet jednego słowa, aż do teraz.

Nic ciekawego, drzewo i tego ptaka — wskazała na pobliskie drzewo i pokazała chłopakowi swój rysunek. Ten przeczesał swoje ciemne włosy i uśmiechnął się.

Niesamowite. Jestem Howard, Stark. Chodzę tu do szkoły. A ty? — wyciągnął w jej stronę rękę.

Ava Laure, też tu uczęszczam — uśmiechnęła się i chwyciła dłoń Howarda. Tak właśnie zaczęła się ich przyjaźń.

***

Mówię tylko, że nie potrzebuje twojej zgody, żeby dołączyć do wojska. Nie jesteś moim ojcem — zaśmiała się kobieta  i weszła do namiotu. Uśmiechnęła się widząc profesora Erskine'a przy biurku.

Miło mi widzieć tak uśmiechniętą panienkę Laure. I ciebie Howardzie. — uścisnęli sobie ręce. Razem pracowali nad serum mającym usprawnić żołnierzy. Ona zajmowała się bardziej podłożem psychologicznym.

Właśnie mówię Avie, że może nam pomagać. Ale nie wyślemy jej na front — powiedział Howard. Siwy mężczyzna spojrzał na niego.

Na siłę jej tu nie utrzymamy. Na pewno ma powody żeby biec na front. — puścił w jej stronę oczko. Miała powody, chciała pomagać. Ale nie chciała też porzucić ważnych dla niej osób, którzy właśnie tam walczyli. Nie tylko Starka.

***

Wszystko się zmieniło. Kapitan Ameryka prawdopodobnie nie żywy. Hydra niby zniszczona. Jednak ona nie umiała się z tym wszystkim pogodzić. Przecież wygrali. Dlaczego ona się nie cieszy? Może przecież iść świętować ze Starkiem i Carter. Ona jednak woli zostać i przechadzać się po bazie. Pustej bazie. Za dużo straciła przez tą wojnę, za dużo. Rozmyślała o tym wszystkim. Nie zauważyła nawet gdy ktoś się do niej zbliżał.

Zatrzymaj się — usłyszała, wykonała polecenia. Po chwili jej świat zrobił się czarny. Oberwała czymś w głowę.

Udało jej się otworzyć oczy, jednak zrobiła to za szybko i ucierpiała. Światło świeciło jej prosto w twarz. Jedyne co dostrzegła to ludzi w fartuchach i białe ściany pomieszczenia w którym się znajdowali.

Nada się — powiedział niski mężczyzna w okularach — Witamy w domu żołnierzu — kobieta znowu odpłynęła.

***

Hail Hydra — kolejny mężczyzna leżał na podłodze przebity ostrzem z lodu. Nie wiedziała kim jest. Nie znała nawet swojego imienia. Wiedziała tylko co ma zrobić. Zabić świadków, zabić Nicka Fury'go. Nie ważne jak bardzo nie chciała tego. Musiała. Bo teraz to nie ona siedziała za sterami swojego ciała.
Pobiegła do następnego pomieszczenia. Przy biurku siedział ciemnoskóry mężczyzna, jej główny cel. Wystraszył się na jej widok. Spojrzała na swoje odbicie w szybie. Fioletowe tęczówki, i te srebrne włosy, reszta przysłonięta maską.

Frostblade — powiedział mężczyzna — wiem, że przyszłaś mnie zabić, wiem też, że tego nie chcesz. Posłuchaj mnie Ava, to nie jesteś ty. Przypomnij sobie kim jesteś, kim byłaś. — w żołnierzu coś się poruszyło. Coś sobie przypomniała. To imię. To przecież jej imię. Wszystkie wspomnienia zaczęły napływać do jej głowy. Upadła na kolana. Ona pamiętała, wszystko stało się jasne, jej przeszłość wróciła. Gdy zdała sobie z tego sprawę, wstała i wyskoczyła przez okno. Mężczyzna szybko podbiegł zobaczyć co się z nią stało. Jednak jej już tam nie było. Znowu uciekła.

Siedziała na dachu sąsiedniego budynku. Wszystkie wspomnienia. Misje z Zimowym Żołnierzem. Wszystko łączyło się w jedną, przejrzystą całość. Jednak pokazało jej to coś okropnego. Zabiła mnóstwo ludzi, jest współwinna śmierci swojego najlepszego przyjaciela. I nic nie może z tym zrobić. Jedyne co może to uciec.

***

Czyli miałem rację. Jesteś super żołnierzem. Dlaczego to ukrywasz? — dziewczyna parsknęła.

— Zemo, pomyśl trochę. Gdybym tego nie ukrywała to nie siedziałabym tu teraz z tobą. Siedziałabym w więzieniu jak ty. — posmutniała — może tam właśnie powinnam być. W więzieniu. Skrzywdziłam tylu ludzi. Już nic nie mogę z tym zrobić. — Helmut właśnie zdał sobie sprawę jak ciężko było jej to ukrywać. Jak bardzo raniło ją duszenie tego w sobie.

Chciał coś powiedzieć jednak przerwały mu krzyki na korytarzu.

— Co do cholery się dzieje?! — spojrzała na więźnia i na jego dłonie. Ten jakby znikał. Nie dało się tego inaczej opisać. Sam nie rozumiał co się dzieje. Jednak w ostatnim momencie posłał jej uśmiech, aby dodać jej trochę otuchy. Wybiegła na korytarz. Połowa więźniów i strażników zniknęła. Nikt nie wiedział co się dzieje.

Zniknęła połowa świata.

Hej. Tamtą książkę na razie usunęłam, muszę naradzie nad nią popracować. Jednak daje wam tą książkę. Postaram się systematycznie dodawać rozdziały. Mam nadzieję że ten rozdział, prolog, wam się spodobał. Jak zwykle napiszcie mi swoją opinię i zostawcie gwiazdkę jeśli wam się podobało.

Żywe wspomnienie // Bucky BarnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz