Przysługa

290 14 4
                                    

Oboje odpoczywali po tych wydarzeniach. Oboje myśleli o sobie nawzajem i też oboje zasnęli. Śnili znów o tym samym.

***

— Co będziemy robić gdy wojna się skończy? — zapytał Bucky podając kanapkę przyjaciółce. Ta zastanawiała się przez chwilę, zaczęła sobie wyobrażać ich wspólną przyszłość.

— Wreszcie będziemy normalnie żyć James. Nie będziemy się martwić, będziemy mogli być z tym kim chcemy, wreszcie będziemy mieli czas na miłość i rodzinę — teraz to on myślał o ich przyszłości. Oddałby wszystko by móc spędzić resztę życia z tą małą istotą siedzącą obok niego. Na samą tą myśl uśmiechnął się.

— Właściwie to dlaczego teraz nie możesz nikogo kochać? — zapytał zaciekawiony. Dziewczyna nie wiedziała co odpowiedzieć.

— Mogę, i robię to. Mimo że nie chce. Miłość jest bolesna James. Tym bardziej nieodwzajemniona. — On coś o tym wiedział. Sam to właśnie przeżywał.

— Skąd masz pewność, że ktoś nie odwzajemnia tych uczuć? — powiedział zagryzając kanapkę. — pytałaś?

— Nie, po prostu tak mi się wydaje. Mam wrażenie, że gdyby odwzajemniał to już dawno by coś zrobił — spojrzała na przyjaciela i zasmuciła się.

— Czyli wolałabyś żeby coś zrobił? — dziewczyna zaczęła mieć nadzieję, że jednak chłopak czuje to samo — Może powiesz mi kto to jest a ja popytam dlaczego nic nie robi.
Ava wstała lekko zdenerwowana lecz bardziej zawiedziona.

— Ja wiem dlaczego. — odwróciła się do przyjaciela — Bo on chce zostać tylko przyjaciółmi. — Bucky nie wiedział jak zareagować na te słowa więc po prostu dalej siedział i myślał o tym wszystkim.

***

Ten sen był dobrym wspomnieniem dla Jamesa, właśnie wtedy zrozumiał, że Ava odwzajemnia jego uczucia. Dla dziewczyny nie koniecznie, wtedy właśnie straciła nadzieję na wspólną przyszłość. Kilka dni po tej rozmowie Bucky pojechał z Rogersem i już nie wrócił. Jej zdolność do miłości zginęła razem z nim.

Ten piękny sen szybko zmienił się w koszmar.

***

Frostblade zaczęła przypominać sobie fragmenty z życia. Nie znała postaci, nie znała imion, jednak pamiętała sylwetki, oczy.
Szła właśnie na salę treningową gdy minęła Zimowego Żołnierza. Przypatrywała mu się dłużej niż zwykle. Teraz rozumiała, że go zna. On w głębi duszy czuł podobnie. Strażnik znając ich przeszłość i zauważając tą dziwną wymianę spojrzeń, zgłosił wszystko przełożonemu, który jak zwykle w takich przypadkach wysłał ich na czyszczenie pamięci. Bardzo bolesny zabieg był także przygotowaniem na ich kolejną, wspólną misję. Gdy już oboje zostali aktywowani spojrzeli na siebie przelotnie i wypowiedzieli równocześnie te trzy słowa po rosyjsku:

— Gotowi na rozkazy!

***

Drastycznie oboje poderwali się do góry. Byli cali zalani potem, żadne z nich nigdy nie miało wspomnień z okresu ich wspólnego pobytu w HYDRZE. Ava wiedziała, że byli tam razem ale nie pamiętała zbyt dużo. Bucky natomiast nie pamiętał nic, aż do teraz. Teraz wiedział, że nawet po wojnie byli razem.
Ava udała się do kuchni i gdy zaświeciła światło w tym pomieszczeniu ujrzała mężczyznę siedzącego przy stoliku.

— Szybko poszło — powiedziała i nalała sobie soku z lodówki.

— Tak, szybko. Nawet nie wiesz ilu ludzi musiałem zmobilizować żeby ją znaleźć — podał dziewczynie jakąś teczkę — Dużo się zmieniło po tym blipie. Jak się trzymasz? Z Buckym.

— Jak zwykle, on nic nie zmienia. Nie chcę go angażować w moje życie. Już ci o tym mówiłam — mężczyzna westchnął. — Dobrze wiesz jakie to niebezpieczne, żyć ze mną. Nie mogę go narażać, bo — zatrzymała się na chwilę, zastanawiała się dlaczego nie chcę go narażać, dlaczego woli go tak ranić — bo go kocham. Nie mogłabym go znów stracić.

***

Weszła roześmiana do namiotu polowego. Dzisiaj oboje mieli wrócić z misji. Właśnie szła ich powitać. Jej przełożony siedział przy stole i myślał nad czymś poważnie. Obok siedziała roztrzęsiona Peggy. Ava spojrzała na nich pytająco. Oboje tylko spuścili wzrok, nikt nic nie powiedział a ona wiedziała. Zakryła usta ręką, czuła jak łzy zaczynają spływać z jej twarzy. Chwilę później znalazł się przy niej Howard obejmując ją.

— Powiedzcie, że to nie prawda! Gdzie oni są?! — wolała z rozpaczą. Jednak Carter tylko podeszła i przytuliła się do niej. — Nie, nie. To niemożliwe. Błagam! — już nie płakała, praktycznie wyła z rozpaczy. Czuła jak jej serce rozpada się na milion kawałków. Obiecywali, że wrócą. Obiecywał, że wszystko skończy się dobrze.

***

— Rozumiem Ava. Ale tak go ranisz jeszcze bardziej. — poprawił swój czarny płaszcz. — a co zamierzasz zrobić z tą dziewczyną?

— Znaleźć i porozmawiać z nią. W ostateczności unieszkodliwić. — napiła się soku i usiadła obok przyjaciela.

W tym samym czasie Bucky rozmawiał z Samem. Szczegółowo opowiedział mu o Avie i o tych dziwnych snach. Wilson już rozumiał, dlaczego ten chce ją tak bardzo odnaleźć. Obok nich siedział Zemo i przysłuchiwał się wszystkiemu. Nie wierzył, że nie powiedziała mu o romansie z Buckym. Teraz też musiał ją znaleźć. Nie wiedzieli jednak, że i tak to ona odnajdzie ich.


Trochę krótszy rozdział tym razem, ale nie chciałam na siłę ciągnąć tej akcji. Następny będzie dłuższy obiecuje hah. Zostawcie jakieś komentarze i gwiazdki jeśli wam się podobało.

A tak w ogóle to jak wam się podoba Loki?

Żywe wspomnienie // Bucky BarnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz