Oni wracają

438 17 5
                                    

* 5 lat później

— Wychodzę — powiedziała roześmiana kobieta. Starsza blondynka spojrzała na nią zza biurka.

— Gdzie? — zapytała zaciekawiona — Wreszcie sobie kogoś znalazłaś? — Wstała i podeszła do niskiej dziewczyny.

Srebrnowłosa zastanawiała się przez chwilę co powiedzieć. Nie chciała okłamywać swojej przyjaciółki, ale nie chciała jej też martwić.

— Można tak powiedzieć — pomyślała o swoim nie dawno namierzonym celu. Nie skłamała. Musiała już iść jeśli nie chciała go później gonić. — Muszę już biec Rose, do zobaczenia jutro — uśmiechnęła się i opuściła swoje miejsce pracy.

Pobiegła, jak zwykle po pracy do swojego domu, musiała zmienić swój ubiór. Przecież nie będzie polować na jakiegoś człowieka w koszuli i szpilkach. Po tych pięciu latach dalej była psychologiem. Nie potrafiła z tego zrezygnować, musiała pomagać ludziom a od jakiegoś czasu robiła to podwójnie. Dotarła do swojego małego mieszkania w piętnaście minut, od razu udała się do kuchni. Przesunęła bez trudu lodówkę i poluzowała kawałek ściany za nią. Ukazał się jej sejf, który skrywał w sobie tajemnice jej drugiego życia. Wpisała kod "100317", te cyfry znaczyły dla niej tak wiele. Ta kombinacja pomogła jej w przypomnieniu sobie kim była. Wyciągnęła swój czarny płaszcz i tego samego koloru spodnie, wzięła jeszcze swoją broń, mały sztylet. Nie lubiła polegać tylko na swojej mocy, już raz ją zawiodła.

29 lat temu

Postawiono przed nią chłopca, przyglądała mu się uważnie. Był młody, miał może 15 lub 14 lat, nie wiedziała co ma zrobić. Chłopak był przerażony.

— Clint Barton, chciał nas okraść, włamał się tu — nie dziwiła mu się. Gdyby ona w jego wieku zobaczyła jakąś opuszczoną chatę w lesie, też by weszła. Nie rozumiała o co chodzi żołnierzowi. Miała go zabić?

Ja nie wiedziałem, że tu ktoś żyje. Nie chciałem. — tłumaczył się chłopak.

Żołnierzu — powiedział po rosyjsku agent HYDRY — wyeliminować więźnia.

Dziewczyna spojrzała na agenta, na chłopca. Jej umysł nie chciał tego robić, ale jej ciało nie miało wyboru. Wystawiła rękę do przodu, i przygotowała się do wystrzelenia w jego stronę odłamu lodu. Jednak zdziwiła się gdy nic się nie działo. Widziałam zdziwione miny żołnierzy. Jej moc nie zadziałała, pierwszy raz jej się to przytrafiło, spowodowało to też odzyskanie kontroli nad sobą. Ucieszyło ją to. Uśmiechnęła się i z całej siły uderzyła dłońmi o podłogę. Ta zamieniła się w lodowisko zostawiając tylko drogę dla chłopca. Clint spojrzał na nią i cicho podziękował. Ruszył biegiem do drzwi. Już po chwili zniknął jej ze wzroku. Ktoś próbował go dogonić jednak od razu poleciał na oblodzoną podłogę. Ich przełożony nie wytrzymał, strzelił w plecy dziewczyny, przez co ta opadła na kolana. Jej moc osłabła i cały lód zniknął. Nie wiedziała czy udało im się znaleźć chłopca.

Do dziś nie wie.
Wsiadła na swój motor i udała się do miejsca, gdzie miał znajdować się jej cel. Hell's kitchen, jedno z gorszych miejsc na tej planecie. Idealne miejsce dla dilerów i złoczyńców. Pomknęła na tył uliczki i rozwaliła swoją mocą metalowe drzwi. W środku była dwójka ludzi, przestraszyli się słysząc dźwięk opadającego metalu.

— Hej chłopcy — powiedziała, poprawiając swój kaptur, było widać tylko kawałek jej ust zakrytych maską. — słyszałam, że macie jakieś dobre dragi dla dzieci. Dacie trochę? — mężczyźni wyciągnęli broń i wycelowali w nią — Nie? Okej, sama sobie wezmę. — gdy zaczęli strzelać stworzyła wokół siebie tarcze z lodu, nie dało się jej przebić zwykłymi nabojami. Podeszła bliżej i wyrwała im bronie, jednego z nich odkopała w bok, upadł i rozbił sobie głowę. Drugiego natomiast zaczęła podduszać, gdy już zrobił się siny, zwolniła trochę uścisk. — zapytam jeszcze raz, ale to już ostatni. Gdzie są te narkotyki? — Mężczyzna chciał coś powiedzieć. Nagle z nikąd, jak z powietrza zaczęli się pojawiać ludzie. Ava była zdezorientowana. Nikt nie wiedział chyba co się dzieje. Mężczyzna, który leżał przy ścianie, spojrzał na nich i zaczął płakać.

— Pięć lat. Tak długo na was czekałem. — Ava wybiegła z budynku. Usiadła na dachu i obserwowała ulice na których pojawiali się ludzie, to wydawało jej się niemożliwe. Ludzie, którzy zniknęli, jak się potem okazało za sprawą pstryknięcia, zaczęli wracać. Słyszała tylko krzyki, co jakiś czas uderzenia. Ogólnie chaos. Wróciła do domu.

Usiadła na kanapie i ściągnęła swój kaptur. To wszystko oznaczało, że jej przyjaciel też, wrócił. Brat Sary też. Dużo jej o nim opowiadała. Wiedziała co musi jutro zrobić. Odwiedzić Zemo. Już nie pracowała w tamtym więzieniu ale wciąż miała pozwolenie na wchodzenie tam. Ma mu dużo do powiedzenia. Ale głównie chce mu powiedzieć, że znowu stała się Frostblade. Tyle, że tym razem sama decyduje kogo zabija.

Po szybkim prysznicu położyła się spać.

Rzucaj — powiedział blondyn. Oberwał piłką do siatkówki.

Proszę, ale następnym razem łap — zaśmiała się dziewczyna. I spojrzała na chłopaka stojącego obok niej, uśmiechnął się słabo i przeczesał swoje ciemne włosy. — Wszystko dobrze?

— Tak, po prostu za kilka dni wyjeżdżam. Nie chcę was zostawiać — spojrzał na swoich przyjaciół. Zawiesił wzrok na dziewczynie, chciał jej powiedzieć co do niej czuje, jednak bał się odtrącenia. Nie wiedział, że ona czuje to samo. Uśmiechnęła się do niego i zamknęła go w uścisku.

Będzie dobrze James. Damy sobie wszyscy radę. Nim się obejrzysz znowu będziemy razem — podszedł do nich blondyn i wcisnął się między nich, był jeszcze niższy od dziewczyny.

Ava dźwignęła się szybko, obudzona tym wspomnieniem. Wiedziała, że już nie zaśnie, poszła więc zaparzyć sobie kawy.

Pewien mężczyzna obudził się przez to samo wspomnienie. Nie do końca jednak wiedział czy to na pewno się wydarzyło. Nie każdy moment swojego życia pamiętał dobrze. Losowe wspomnienia wracały w najmniej spodziewanych momentach. Jednak chciał wierzyć, że znał tą dziewczynę. Dźwignął się z podłogi i wyłączył telewizor, który pozostał włączony gdy ten spał. Podszedł do kuchni i nalał sobie szklankę wody. Jutro ma się odbyć pogrzeb Starka. Nie był pewny czy chce tam iść. Dalej obwiniał się za śmierć jego rodziców. Ostatnio odkrył, że w ten dzień nie był sam. Była tam ktoś jeszcze, tylko nie wie kto. Usiadł na kanapie i zaczął rozmyślać nad tym wszystkim.

Gdy nastał ranek Ava jechała do swojego miejsca pracy, aby zgłosić swojej szefowej chęć wyjazdu do więzienia. Słyszała jakieś rozmowy dochodzące z jej gabinetu, chyba powrót tych wszystkich ludzi zmienił więcej niż jej się wydawało. Ten chaos na ulicach był nie do zniesienia. Mnóstwo ludzi zostało bez dachu nad głową, bez rodzin.
Zapukała do gabinetu.

— Proszę — powiedziała doktor Raynor. Dziewczyna weszła do środka. — Witaj Blake, co cię sprowadza?

— Chciałam prosić o zezwolenie na pracę z więźniem. — kobieta spojrzała na swoje biurko.

— Bardzo chciałabym ci je dać, ale za dużo teraz się tam dzieje. Nie mają miejsca w celach, wszyscy wrócili. Musisz jakiś czas zaczekać — Ava zasmuciła się.

— Rozumiem. Wszędzie jest takie zamieszanie, że się tego trochę spodziewałam — podrapała się po karku — mam nadzieję, że szybko się to uspokoi. To ja wracam do siebie.

— Ja też mam taką nadzieję, mam nadzieję, że rząd nie doda nam znowu kilkuset pacjentów. Bo nie wiem komu ich przydziele — zaśmiała się Christina. Ava uśmiechnęła się i wróciła do swojego gabinetu. Musiała zaczekać jakiś miesiąc, żeby móc zobaczyć Zemo.

Żywe wspomnienie // Bucky BarnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz