#7 Zwiedzanie dzikiego świata

10 4 1
                                    

Nastał piękny, słoneczny dzień nad Wrelphią. Po krótkiej i dość szybkiej rehabilitacji obie wyjechałyśmy z miasta na swoich koniach. Wcześniej zapakowałyśmy jedzenia, wody oraz trochę innych rzeczy, przygotowując się do wędrówki. Wzdychając wjechałyśmy powoli w las, którym podążałyśmy jakiś tydzień temu w przeciwnym kierunku. Mimo odmowy, król wcisnął nam parę woreczków złota, co jednak pomoże nam bardzo w dalszej przygodzie. Gdy tak jechałyśmy spokojnie polną drogą napotkałyśmy obozowisko pomiędzy drzewami. Nie znajdowało się jakoś daleko od królestwa, lecz chowało się już za jego granicami. Gdy ujrzałyśmy czyje jest to obozowisko, zaskoczone, aż zeszłyśmy z koni.
- Co wy tutaj robicie?

Rzuciła odrazu Makoto zwracając się do oddziału rycerzy zakonu, ubranych w białe pancerze oraz hełmy. Niesamowicie zdziwił nas ich widok ponieważ jak wiemy kraina ta uznana jest za dziką i niebezpieczną. Dlatego jedynie naszej dwójce pozwolono się do niej udać, w dodatku pod specjalnymi warunkami.
- Oh. Panienka Makoto oraz Panienka Noela. Mieliśmy nadzieję że spotkamy waszą parę. Wielki Mistrz Kiryu przysłał nas abyśmy upewnili się czy wszystko jest w porządku. Przez długi czas nie dawały Panie znaku życia i nie wracały z wyprawy. Na szczęście widzę że nic złego się nie stało. Kamień z serca...

Mówił jeden z rycerzy trzymając dłoń na klatce piersiowej, w miejscu serca. Słyszałam jak się cieszy i jak oddycha z ulgą. Przekręciłam lekko głowę słysząc o ojcu mojej partnerki. Okazało się że troszczy się o swoją córkę oraz wysyła za nią cały oddział, mający na celu sprawdzić jej bezpieczeństwo.
- Tia. Możecie więc wracać do Wieży i zdać raport. Powiedzcie mojemu ojcu, że wszystko gra.

Odpowiedziała moja starsza koleżanka kręcąc głową i wskakując z powrotem na konia. W jej głosie słyszałam irytację spowodowaną dociekliwością jej rodzica. Bez słowa także poczyniłam to samo, a rycerz zasalutował.
- Tak zrobimy! Muszę jednak przekazać wam jeszcze, że Wyższa Rada wyczekuje waszego powrotu. Dlatego jeżeli mogę prosić, nie poświęcajcie już za wiele czasu w tej krainie i wracajcie jak najszybciej.

Dodał lekko zdenerwowany mężczyzna w białej zbroi, stojąc wyprostowany. Jego słowa co chwilę wzbudzały we mnie kolejne zaskoczenie, ale także ciekawość. Wyższa Rada czyli zbiór większości Paladynów w jednym miejscu. A tak dokładniej to najczęściej w Wieży, czyli głównej oraz największej bazie Zakonu Obrońców Ludzkości. Oczekują naszego przybycia co oznacza, że dzieje się coś poważnego. A ja pierwszy raz będę miała okazję zobaczyć i poznać innych moich starszych towarzyszy.
- Ta, ta...

Rzuciła blond włosa dziewczyna o różowo-fioletowych oczach, jednocześnie machając na to ręką. Najwidoczniej nie lubiła tych ich zebrań i uważała je za stratę czasu. To przynajmniej wywnioskowałam po takim czasie spędzania z nią każdego dnia. Nie jest osobą lubującą się w zebraniach z większymi grupami ludzi.
- A-aa tak w ogóle to co Wy robicie tutaj? Nie lepiej było by się zatrzymać w mieście?

Zapytałam z czystej ciekawości myśląc nad tym jak mało dzieli obozowisko od Wrelphii. Rycerz pokręcił na moje słowa głową.
- Nie wpuścili nas. Jakaś banda wieśniaków uznała że nasz zakon narobił już parę szkód, więc nie pozwolono nam wkroczyć do miasta.

Odpowiedział mężczyzna w białym hełmie, w którym przez małą, czarną szybkę widać było jego oczy. Westchnęłam słysząc jego słowa i wiedząc już że chodzi o naszą dwójkę. Prawdopodobnie byli to ci goście, których zlałyśmy pierwszego dnia w uczciwej walce za pieniądze.
- Przepraszam...

Rzuciłam pod nosem spuszczając głowę w dół. Pożegnałyśmy się z oddziałem, a następnie wyruszyłyśmy na kolejne zadanie. Współrzędne oraz informacje dane nam przez tamtych mężczyzn prowadziły na daleki, północny-wschód. Po drodze zauważyłyśmy bardzo oddalone miasto, trochę mniejsze od Wrelphii jednak dzięki temu okrążone było wysokim murem. Z daleka niestety nie było widać za wiele, lecz zignorowałyśmy je na tą chwilę. W końcu wyjechałyśmy z lasu, a ku naszemu zdziwieniu nagle pojawiłyśmy się na piaskowych pustkowiach. Pierwszy raz widziałam coś takiego, a po minie mojej partnerki wywnioskowałam, że ona też. Powoli więc przedzierałyśmy się przez pustynię, tonąc w gorącym słońcu. Czułam że po tej przygodzie wszystko wróciło do normy sprzed wkroczenia do Wrelphii. Makoto znowu milczała przez większość czasu, a jej kamienna maska zawitała na tej ślicznej twarzyczce ponownie.
- Skąd te nowe sztuczki.

The Boys Vicious CrusadeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz